Akcja naprawdę wydawała się być naprawdę ciekawa tym bardziej, że pierwszy raz od dłuższego czasu nie kasowaliśmy Londyńskich popierdalaczy, czyli ludzi, którzy rozwijali 220km/h na rondach w mieście. Teraz to było coś naprawdę grubego, aż na samą myśl dostawałem gęsiej skórki od ekscytacji. Nie można tego było oczywiście powiedzieć o Anraiu, który całą swoją energię przenosił albo na gry na telefonie, albo jakieś czasopisma, których wnętrza raczej nie chciałem znać. Swoją droga podejrzewałem już dłuższy czas, że za tymi nic nie wnoszącymi gazetami kryje się drugie dno. Sto procent przynosił sobie gazetki z gołymi babami do pracy i nawet się nie podzielił!
Anrai w końcu poruszył temat tego porwania, ale niestety bezskutecznie. Ani ja, ani Harvey mimo bycia najbliżej tej sprawy nie byliśmy w stanie powiedzieć nic co przybliżyłoby nas do rozwiązania. Ba! Nie mieliśmy nawet jednej wskazówki więc na ten moment ciężko było podjąć jakiekolwiek kroki. Nasz przełożony w związku z tym zlecił dogłębne zbadanie sprawy po czym towarzystwo rozeszło się niczym mgła po godzinie 12. Zostałem tylko ja, Anrai i Harvey z wymalowana irytacja na twarzy. Usilnie wertował wszystkie dokumenty, sprawdzał jedną kartkę po trzy razy i zniecierpliwiony przeszukiwał telefon.
-Skubańca naprawdę dobrze schowali. - uśmiechnął się An rozsiadając się na krześle tuż na przeciwko Fullera. Ja z kolei poszedłem w jego ślady, a że więcej wolnych krzeseł nie było to spocząłem sobie na wygodnej, skórzanej kanapie mieszczącej się tuż obok ogromnego regału z książkami.
-Nie jest mi teraz do śmiechu. Naprawdę totalnie nic nie mamy i..
-I musisz się uspokoić, bo twoje nerwy w niczym nam teraz nie pomogą. - zripostowałem wyżej postawionego kolegę co spotkało się z grymaśnym spojrzeniem posłanym w moją stronę. Przynajmniej na chwilę wyściubił nosa znad papierów i dokumentów. - Skoro twoja dziewczyna to siostra naszego poszkodowanego to czemu nie wypytałeś jej o szczegóły? - oparłem twarz na dłoni, natomiast łokieć o masywne oparcie kanapy.
-To nie jest moja dziewczyna. - Harvey złożył ogromny nacisk na słowo 'nie' w tym zdaniu, a Anrai podchwytując temat spojrzał na mnie wymownie. O taaaaak, chwytanie Fullera za słówka to była nasza specjalność, która kochałem zarówno tak bardzo jak mój kolega azjata.
-To ty wyrwałeś córkę jakiegoś bogola? Że niby TY? - kolega z boku musiał poprawić się na krześle, bo prawie z niego spadł słysząc te interesujące informacje.
-To modelka światowej klasy, Lukrecja Moretti-Harris. Jak sobie przejdziesz centrum Londynu to ja na bannerach zobaczysz, a nasz Harv..
-Skończyliście? - tym razem już warknął odkładając papiery z impetem na blat biurka. A może by tak sprowokować go jeszcze odrobine? To z jednej strony mogło być tragiczne w skutkach, z drugiej zaś może faktycznie zmusilibyśmy go żeby faktycznie porozmawiał z dziewczyną.
-Tak. Dasz mi jej numer? - sięgnąłem dłonią do kieszeni, by za chwile wyciągnąć swój telefon.
-Co.. -jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Nie spodziewał się tego.
-Umówię się z nią i sam zapytam.
Harvey? Następne daj Anraiowi c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz