Po dość wyczerpującym treningu siatkówki chłopaki powoli zaczęli kierować się w stronę szatni. Zostałem jeszcze chwilę, aby pomóc dwóm naszym rezerwowym pozbierać piłki. I to wcale nie tak, że miałem w tym jakiś ukryty cel... Nie. Nic podobnego. Mogłem próbować się wypierać, ale prawda była znacznie gorsza. Bycie gejem nie było wcale takie proste. Szczególnie, jeśli przebywało się w szatni z grupką bardzo przystojnych kolegów z drużyny, a jeśli dodać, że wokół bioder przepasani byli jedynie ręcznikiem (i to nie każdy) to był powód do zmartwień. I w sumie nie powinienem narzekać, bo widok tak gorącego towaru w jednym miejscu powinien cieszyć, lecz czasem moje myśli zagalopowywały się aż za bardzo, przez co miałem problem. I to w dwojaki sposób. Nie chcąc się więc kompromitować, wolałem przeczekać. Po kolei wrzucałem piłki, za specjalnie się nie spiesząc. Kiedy wszedłem do szatni, większość kumpli już zbierała się do wyjścia. Pożegnałem się z nimi, umawiając na jutrzejszy trening. Ostatnio częściej ćwiczyliśmy, gdyż zbliżały się kolejne w tym roku zawody. Nie chcąc lepić się od potu, sam udałem się w stronę pryszniców. Po kilku minutach już schłodzony i orzeźwiony ubrałem się i wychodząc, zarzuciłem swoją sportową torbę przez ramię.
Trening mnie wymęczył. W drodze do swojego mieszkania myślałem tylko o tym, jak rzucę się na łóżko i utnę króciutką, regeneracyjną drzemkę. Był już późny wieczór i nie widziałem przeciwwskazać, aby tego nie robić. Moim ulubionym zajęciem był sen, a w ostatnim czasie niewiele mogłem się nim nacieszyć. Studia pochłaniały moją energię życiową. A treningi całkowicie mnie z niej ograbiały. Tak więc człapałem powoli chodnikiem w kierunku wygodnego łóżka i pełnej lodówki. Mieszkanie było oddalone kawałek od uczelni, więc chodziłem na pieszo. Zdążyłem poznać już kilka skrótów przez mniej uczęszczane uliczki, aby szybciej dostawać się na uczelnię lub właśnie z niej do swojego mieszkania. Skręciłem w prawo, kiedy usłyszałem i poczułem przychodzącą wiadomość. Sięgnąłem do kieszeni i odczytałem od kogo przyszedł esemes. Nie zdążyłem przeczytać jej całej, gdyż w następnej sekundzie przed moimi oczami zrobiło się ciemno. Ktoś zarzucił mi na głowę ciemny i śmierdzący worek. Moje ręce zostały wykręcone do tyłu i skrępowane. Z początku uznałem to za formę żartu swoich kolegów, zaśmiałem się cicho i powiedziałem, aby już dali spokój i zdjęli mi to cholerstwo z głowy, bo zamiast pięknego zapachu szamponu będę śmierdział czymś rozkładającym się. Nikt mnie nie posłuchał, co zaczęło mnie niepokoić. To już nie było śmieszne. Nabrałem powietrza by zacząć krzyczeć, ale zanim dźwięk opuścił moje gardło, oberwałem w brzuch, co skutecznie mnie uciszyło. Następny cios nastąpił w głowę.
Nie o takiej drzemce marzyłem. Kiedy się ocknąłem nie miałem już worka na głowie, ale ból który był nieznośny. Nie dane było mi się zorientować w sytuacji, gdyż zostałem poderwany w górę za bluzę i popchnięty przed siebie. Nie utrzymałem się na nogach, które miałem jak z waty, przez co ponownie padłem na ziemię. To spotkało się z salwą przekleństw. Mój porywacz nie miał cierpliwości i szarpiąc i popychając zaczął gdzieś prowadzić. Nie zliczę ile razy się potykałem czy przewracałem, aby na sam koniec wylądować w jakiejś klatce. I to wcale nie byłem sam. Nie ogarniałem o co tu chodzi. Dlaczego się tu znalazłem? Dlaczego ja? I kim był mój współwięzień. Na to ostatnie pytanie poznałem odpowiedź już po chwili.
Było mi niewygodnie tak siedzieć, choć fakt, że mogłem oprzeć plecy o Hiddena, a nie o te jak zdążyłem się dowiedzieć - niewygodnie kraty, był pocieszający. Słuchałem reszty jego słów, próbując nadążyć. Mafia, brat, syn, przystojny... Jeszcze byłem lekko zamroczony po ostatnim ciosie, jaki mi zadali. Jednakże ostatnie zdanie chłopaka potraktowałem dość serio. Cieszyłem się jedynie, że w pomieszczeniu nie było zbyt jasno, gdyż chłopak mógłby teraz podziwiać moją czerwoną twarz włącznie z czerwonymi od zawstydzenia uszami. Cóż... Hidden był dość bezpośredni, to trzeba mu przyznać.
Próbowałem jakoś się przemieścić, nawet odwrócić, aby było mu względnie wygodnie. Niestety chyba tylko pogorszyłem sytuację. Czując coś twardego jeszcze bardziej się speszyłem. Miałem nadzieję, że to nie było to, co myślałem. Nie, żebym myślał o takich rzeczach. Co ja w ogóle tu robiłem?!
- Przepraszam cię, ale nie mogę dalej się przesunąć - odparłem bardziej zestresowany. - Na pewno nie możesz podsunąć się bardziej do tyłu?
Chcąc jak najbardziej się od niego oddalić, poruszyłem biodrami, by możliwie maksymalnie zbliżyć się do drzwi tej przeklętej klatki. Efekt nie był zbyt zadowalający, dlatego powtórzyłem ten ruch jeszcze dwa razy. Naprawdę się starałem.
Hidden?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz