sobota, 25 czerwca 2022

Od Rhysa - CD Shey

Jazda w grobowej ciszy tym samochodem była prawdziwą męczarnią. Czułem na sobie spojrzenia dziewczyny i kierowcy. Ten gość był dziwny. Nic się nigdy nie odzywał, tylko gapił. Miałem co do niego mieszane uczucia.  W dodatku do mojego nosa dotarł nieprzyjemny zapach papierosów. Sam nie paliłem, więc byłem na to wyczulony. Dym papierosowy był dla mnie czymś okropnym. Skrzywiłem się i spojrzałem na towarzyszkę.

- Mogłabyś go zgasić i tu nie palić? - mruknąłem mało uprzejmie, ale nie siliłem się na uprzejmości.

Byłem zmęczony. W dodatku dziś nie za bardzo mi szło, a to nie przedstawiało mnie w dobrym świetle. To była moja praca, nie musiałem zyskiwać tu co prawda przyjaciół. Choć na kompletnego nowicjusza wyjść również nie chciałem. Może i nie miałem doświadczenia w porwaniach, ale wszystko jest do przepracowania. O ile nie będę musiał brać udziału w porwaniach naprawdę małych dzieci, powinienem dać radę.

- Co ci przeszkadza? - zapytała, zaciągając się raz jeszcze. Nie wiedziałem czy zrobiła to specjalnie po złości, czy po prostu paliła dalej, nie specjalnie przejmując moimi słowami.

- Konkretnie to, że palisz - odparłem.

- Coś ty taki drażliwy - mruknęła niezadowolona, jednakże spełniając moją prośbę i po prostu wyrzucając niedopalonego papierosa przez okno. - Lepiej?

- Ta, dzięki - odwróciłem głowę, ponownie wyglądając za okno.

Zastanawiałem się dokąd jechaliśmy i jak długo potrwa podróż. Byłem nowym członkiem w Serpents. Nie mogłem się jeszcze z nimi kompletnie zgrać.  Panowały tu inne zasady niż w Carrein. Musiałem szybko się przestawić, jeśli nie chciałem ciągle podpadać. Nasz szef wydawał się dość groźny. Z Vincentem można było czasem po negocjować. Jak się go bliżej poznało to nie był wcale taki zły. Nie życzyłem mu źle. Nawet było mi go szkoda, że zginął w takich okolicznościach. Nie chcąc skończyć podobnie do niego, po prostu przeszedłem do Serpents. To jeszcze bardziej skomplikowało sytuacje w moim życiu.

- Długo jeszcze będziemy jechać? - zadałem to pytanie, nie chcąc dłużej się tego domyślać.

Spojrzałem na Shey. Przez chwilę milczała, jakby się zastanawiała nad odpowiedzią. W końcu zerknęła na komórkę. Chyba komuś odpisywała na wiadomość.

- Jeszcze jakieś dziesięć minut i będziemy na miejscu, tak mi się wydaje - odparła rzeczowo, chowając telefon do kieszeni.


 Shey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz