- Możesz trzymać swojego przyjaciela z daleka ode mnie, bo nie do końca interesuje mnie dogadzanie w pewnym sensie inwalidzie. - mruknęłam wygładzając materiał sukienki, którą miałam na sobie.
- Błagam Ciebie, zatrzymaj trochę tą swoją bujną wyobraźnię, bo za daleko z nią wybiegasz..
Odłożyłam torebkę na stolik kawowy, po czym zajęłam miejsce na kanapie obok chłopaka. Odłożyłam poduszkę na jej wcześniejsze miejsce, po czym zajęłam się zdejmowaniem szpilek. Kiedy opadły już na podłogę z cichym stuknięciem podkuliłam nogi pod siebie, aby wygodniej usiąść.
- Ciekawi mnie jak Ty to robisz, że wlazłaś tutaj w tym dziadostwie i nie wyglądało, jakby sprawiało Ci to trudność. - mruknął patrząc na beżowe szpilki. - Jesteś wiedźmą?
- Tak. Jestem wiedźmą i będę Cię tuczyć tylko po to, żeby wepchnąć do piekarnika i zjeść.
- Ale to nie tak szła ta bajka!
- Przy mnie nawet siostra Ci nie pomoże. - zaśmiałam się cicho, po czym położyłam głowę na oparciu kanapy. - Po prostu się do nich przyzwyczaiłam. Jeśli nosiłbyś je od piętnastego roku życia jak ja to też byś tak miał. Ale wolę nie wspominać kiedy nosiłam tanie podróbki.. do dziś pamiętam jak krwawiły mi pięty bo pozdzierałam skórę, albo te pęcherze. - skrzywiłam się na samo wspomnienie o wymienionych rzeczach i lekko się wzdrgnęłam.
- Teraz masz do wyboru od groma baranów, które kupią Ci wygodne szpilki.
- Dokładnie tak.
A tak właściwie to nie do końca. Odkąd zaczęła się cała afera z Carrein, gdzie miałam szpiegować Harpera, wielu moich klientów po prostu się posypało. Potem miałam problemy z samym Jayden'em, bankiet, upadek Carrein, porwanie chłopaka siedzącego tuż obok mnie.. mogę śmiało stwierdzić, że moja kariera posypała się razem z swego rodzaju Londyńskim ładem mafijnym. Został mi tylko Aiden, który mimo przekazywania mi pokaźnych sum nie utrzyma mojego obecnego mieszkania, nie mówiąc już o chociażby wyżywieniu, bo inne materialne rzeczy nie są dla mnie problemem. Od kiedy zaczęłam codziennie zajmować się Hidden'em w szpitalu, żeby mieć pieniądze na obecne rachunki sprzedałam kilka rzeczy z garderoby i trochę biżuterii. Teraz również poświęciłam się temu, żeby się nim zajmować. Odwiedzać codziennie, pilnować żeby brał wskazane leki, gotować bo w końcu musi odżywiać się dość porządnie aby wrócić do pełni sił. Jestem mu to winna i chcę to robić. Ale tak jak prawie wszystko w życiu, mój los kręci się wokół pieniędzy..
- Ziemia do Natalieeee. - ocknęłam się z transu kiedy czarnowłosy pomachał dłonią przed moją twarzą. Natychmiast spojrzałam w jego stronę, a ten wydał się lekko zmartwiony. - Wszystko okej? Chyba nie fantazjowałaś o moim 'przyjacielu'? - prychnęłam śmiechem i pokręciłam głową na jego głupi żart.
- W twoich snach. Po prostu się zamyśliłam.
- Bo wiesz jeśli masz ochotę..
- Skończ już z tym! - fuknęłam i uderzyłam go lekko w kolano, ponieważ chyba tylko jego nogi uszły z tej sytuacji cało. - Przysięgam, jeszcze jeden taki tekst i będziesz samotnym inwalidą.
- No coś ty kochana Ty moja, za bardzo mnie kochasz żeby mnie tak zostawić. - uśmiechnął się zawadiacko i pewny siebie uszczypnął mój policzek, tak jakby miał do czynienia z grymaśnym przedszkolakiem. - No już już, nie marszcz tak tego czoła.
- Jesteś niereformowalny. - mruknęłam i pacnęłam jego dłoń, żeby zostawił mój zaczerwieniony policzek w spokoju. - Gdzie masz tutaj apteczkę? Zeno przy ostatniej wizycie wspominał, że leki i zakupy będą tu kiedy przyjedziemy, a chyba najwyższa pora zmienić twoje opatrunki.. - mruknęłam spoglądając na zegarek na nadgarstku.
- Mi się pytasz? - zaśmiał się. - Jestem tutaj tak samo pierwszy raz jak Ty! Na moje oko spróbuj w łazience. - wskazał przelotnie palcem na drzwi, a ja przewróciłam oczami.
- Jesteś tu pierwszy raz, ale wiesz gdzie jest łazienka?
- To chyba logiczne, że będzie tam. Bo jak na pewno zdążyłaś zauważyć mądralo Ty moja przebrzydła, sypialnia jest na widoku.
- Tak się odpłacasz niewdzięczniku? - udałam oburzoną, na co ten jedynie posłał mi niewinny uśmiech.
Dobrze było wiedzieć, że jest z nim lepiej. Humor mu wrócił, chodź widziałam bo jego języku ciała, że nadal jest obolały po podróży schodami. Z resztą nie tylko, ale chyba łatwo się domyślić, że ból będzie mu doskwierać jeszcze przez długi czas. Jedyne co mogę zrobić to wydzielać mu leki tak aby ich nie przedawkował i dbać o to, aby rany goiły się prawidłowo.
Kiedy znalazłam się w łazience zaczęłam szukać w apteczce, która faktycznie tam była i była bardzo pokaźna, wszystkiego potrzebnego do zmiany opatrunku. Nie mogłam powstrzymać się też od ponownego odpłynięcia we własne myśli. Nie miałam żadnego kontaktu z Jayden'em. Domyśliłam się, że po prostu się teraz ukrywa ale.. to było dość nieprawdopodobne. I przerażało mnie to. Bo co jeśli jestem obserwowana? Już od kilku dni w mojej głowie krążyła myśl, że ktoś może mnie śledzić. Jeśli mój brat dowiedziałby się o tym, że jestem jakkolwiek związana z Moretti-Harissami.. mogę zacząć wybierać kolor wnętrza trumny. Ledwo udało mi się go przekonać o tym, że na bankiecie znalazłam się całkiem przypadkiem.. tego już bym w żaden sposób nie wytłumaczyła.
Nadal nie wiedziałam też, jak w ogóle zacząć tę rozmowę. Jak powiedzieć Hidden'owi, że mój brat, ten który się nade mną znęca, to szef Serpents, gangu, który go porwał. Przecież to brzmi absurdalnie! A nawet jeśliby mi uwierzył.. może pomyślałby, że maczałam w tym palce. Albo powiedziałby rodzinie i oni by tak pomyśleli. Było zdecydowanie zbyt wiele scenariuszy..
~~~~
- Nie było tak źle co? - zapytałam chłopaka, po tym jak skończyłam obwiązywać go bandażem. Pomogłam mu również założyć z powrotem czarny sweter, który miał na sobie.
- Było gorzej. - mruknął jedynie, po czym tak po prostu rozłożył się na kanapie brzuchem do dołu, tak aby jak na razie jego świeżo zawinięte plecy miały chwilę wytchnienia.Oparł głowę na moim udzie i przez chwilę trwaliśmy w tej dość.. specyficznej ciszy. Miałam wrażenie, że chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział jak się za to zabrać, ale przecież nie miałam zamiaru ciągnąć go za język.
- Nie martw się, za jakiś czas będzie tak jak kiedyś. - zmierzwiłam my lekko włosy.
-Taa, z tym, że będę jak Frankenstein. - burknął i zdawało się, że wcale nie powiedział tego żartobliwie. - Jak ja będę wyglądał z czymś takim? - westchnął cicho.
- Hidden, Ty chyba nie mówisz na serio. - spojrzałam na niego. Po chwili ciszy zaczął się ostrożnie przewracać, tak, że leżał na plecach i mógł spojrzeć mi prosto w twarz z głową nadal na moim udzie.
- Mówię serio. Przecież to wygląda jak.. kurwa nie wiem. Moje plecy wyglądają jak.. jak.. jakaś deska do krojenia! Nie wiem nic lepszego mi nie przychodzi do głowy. Po co z resztą porównania, przecież sama to widziałaś! - widać było, że bardzo mu ten temat ciążył po samym wyrazie twarzy. Czysta frustracja.
- To tylko blizny Hide, na prawdę. Myślisz, że ktoś będzie Cię przez nie szykanował? Są dowodem, że przeżyłeś. Myślisz, że w takiej sytuacji każdy by sobie poradził? Uszedł z życiem? Pozwól, że Ci odpowiem; nie. Nie musisz się ich wstydzić, kiedy się zagoją będą zdecydowanie bledsze, będziesz mógł czuć się dumny, że byle kto nie mógł sobie z Tobą poradzić. - starałam się ostrożnie dobierać słowa, ponieważ nie chodziło teraz o to, aby jakoś opowiadał o tym co zaszło. Nawet nie próbowałam podejmować tego tematu, bo zrobi to we własnym tempie, jeśli w ogóle będzie chciał. - Mnie one nie obrzydziły. Sama takie miewałam. Co za tym idzie, jeśli będziesz tego chciał zawsze możesz się podjąć zabiegu usunięcia ich, tak jak ja. Jest wiele opcji, a Ty powinieneś się teraz skupić na dojściu do zdrowia. Blizny to temat na potem, ale jeśli będziesz miał ochotę się wygadać, to powiedz. W końcu mam Ci teraz pomagać prawda?
< Hidden? >
1239 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz