Byłem zadowolony, że nie musiałem w nocy wracać do swojego mieszkania. Dobrze zrobiłem, przyjeżdżając tutaj. Wyjaśniliśmy sobie trochę spraw i upewniłem się, że nasza relacja nie jest skończona. Zasypiając obok Lukrecji czułem się spokojniejszy. Dobrze było mieć przy sobie osobę, którą darzyłem silnym uczuciem. Kiedy się obudziłem, powitał mnie widok dziewczyny siedzącej przed toaletką. Nie zdradzałem się z tym, że dłużej nie spałem. Mogłem bezkarnie obserwować jej ruchy, ale nie na długo. Lukrecja szybko mnie nakryła. Poleżałbym i poleniuchował jeszcze trochę, ale mieliśmy sporo spraw do ogarnięcia. Na szczęście w pracy miałem wolne i nie powinien mnie nikt nękać. Sprawa z Hiddenem zakończyła się połowicznym sukcesem, chłopak został uratowany, lecz jego porywacze nadal pozostali nieuchwytni. Musieliśmy znaleźć ich możliwie jak najszybciej. Obawiałem się, że w niedalekiej przyszłości znów spróbują swoich sił, mogą zemścić się na Pangei. I był też Rhys, kolejny problem.
Korzystając z gościnności, przyjąłem od Lukrecji ubrania należące do Zeno. Nie przeszkadzała mi ich ciemna barwa, wręcz przeciwnie. W czarnym czy odcieniach szarości czułem się dobrze. Nie musiały być to ubrania od projektantki, zadowoliłbym się zwykłymi dresami, ale doceniłem starania Lukrecji. Zacząłem zakładać spodnie. Pasowały prawie że idealnie. Nie różniłem się aż tak bardzo od Zeno, może był odrobinę szczuplejszy ode mnie.
Moje myśli skierowały się w stronę najstarszego z rodzeństwa Moretti. Nie sądziłem, że brat mojej sympatii okaże się całkiem w porządku jak na szefa mafii. Jak to w ogóle brzmiało? Jako policjant miałem już wyrobione zdanie o takich osobach. Przestępca to przestępca. Co do poznanych wczoraj ludzi bardzo się pomyliłem. Oni też byli w porządku, a przynajmniej takie wrażenie sprawiali. Zastanawiałem się, czy dane mi będzie poznać ich nieco bliżej, czy raczej będą trzymać mnie na dystans. W końcu byłem policjantem, nie mieli powodu, aby mi ufać. Liczyłem jednak, że chociaż z Zeno uda mi się nawiązać lepszy kontakt. Polubiłem go, był równym gościem. Pomógł mi nawet w sprawie Lukrecji. Nie miałem wielu informacji o tym człowieku. Lukrecja niekiedy o nim wspominała, dopiero na tym feralnym bankiecie poznaliśmy się oficjalnie.
Chcąc go odrobinę lepiej poznać, postanowiłem zadać dość delikatne pytanie na temat jego narzeczonej. Lukrecja przypomniała mi o starej sprawie, którą kiedyś prowadziłem wraz z partnerem w policji. Zginęła wtedy młoda kobieta, a nam do tej pory nie udało się postawić winnego przed wymiarem sprawiedliwości. To była trudna sprawa. Mogłem sobie jedynie wyobrażać, co przeżył Zeno. Nie chciałem nawet myśleć, co bym zrobił na jego miejscu, gdyby chodziło o Lukrecję.
Planowałem zapytać o coś jeszcze, ale przerwał mi dzwonek telefonu. Mojego telefonu. Nie musiałem nawet patrzeć na wyświetlacz, aby wiedzieć kto zawracał mi głowę w dniu wolnym. Już powinienem przywyknąć, gdyż to nie był pierwszy raz. Czy na tej komendzie nie potrafią zrobić niczego samodzielnie? Westchnąłem, raz jeszcze spoglądając na komórkę.
Nie chciałem tracić dzisiejszego dnia wolnego na swoich podwładnych. Liczyłem, że spędzę go z Lukrecją. Należała nam się chwila spokoju po ostatnich szalonych wydarzeniach. Spojrzałem na dziewczynę, zastanawiając się nad pewną sprawą. Gdybym nie był potrzebny na komendzie, nikt by nie dzwonił. Musiałem tam wstąpić, nawet na chwilkę. Najwyżej ich wszystkich opieprzę z góry na dół, gdy okaże się, że zawracają mi głowę byle błahostką.
- Masz jakieś plany na dzisiejszy dzień? - zapytałem, wsuwając komórkę do kieszeni spodni.
Podszedłem bliżej niej. Wyglądała zjawiskowo w tej czarnej sukience, pomimo że była ona zwykła, prosta. Lukrecja była piękną kobietą, nic dziwnego, że została modelką. Zastanawiałem się tylko, co we mnie widziała. Nie wyróżniałem się wyglądem spośród tłumu innych mężczyzn. Mogłaby mieć każdego, a spotykała się ze mną. Byłem prawdziwym szczęściarzem.
- Raczej nic nie zaplanowałam - odpowiedziała, spoglądając na mnie w odbiciu lustra. - Dlaczego pytasz?
- Co powiesz na małą wycieczkę? - zadałem kolejne pytanie. - Zabrałbym cię na komendę.
- Chce mnie pan zaaresztować, panie policjancie? - kontynuowała z psotnym uśmiechem.
Tym razem odwróciła się, aby na mnie spojrzeć. Przybrałem zamyśloną minę.
- Możliwe - podchwyciłem jej grę. - Ostatnio przysporzyła pani sporo problemów, muszę panią przesłuchać, a nawet rozważyć areszt...
- O nie! Czy mam prawo do adwokata? - kontynuowała.
- Obawiam się, że adwokat pani nie pomoże - odparłem z udawanym smutkiem. Następnie zniżyłem się, aby być na wysokości jej twarzy. - Ale moglibyśmy dojść do porozumienia i...
Po raz kolejny rozbrzmiał dzwonek mojej komórki. Przekląłem w myślach osobę, która mnie nękała. Powinienem wyciszyć telefon. Wypuściłem ciężko powietrze, będąc nieźle poirytowany.
- Nie odbierzesz? - zapytała.
- To z pracy. Znowu - odparłem nieszczęśliwie. - Jeśli nie zjawię się choć na chwilę, nie odpuszczą, mogą tak cały dzień. Dlatego... chcesz mi towarzyszyć? Nie zajmie mi to długo, poznasz kilku moich ludzi.
Lukrecja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz