Pokój Zeno - wieczorem po kole fortuny
FAYE
Odrobinkę, tak delikatnie chwiejnym krokiem ruszyłam za nim. Mel poszła gdzieś na Maxwellem, reszta już smacznie spała, a ja nie miałam w ogóle ochoty na sen. Innymi słowy przyszedł czas na męczenie Zeno.
- Jesteś śpiący? – zapytałam kiedy wprosiłam się do jego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi.
ZENO – Na razie nie – przeciągnął się. Dalej stał w samych gaciach więc miałam okazję nacieszyć wzrok. Oparłam się o drzwi i przegryzłam dolną wargę na sam widok. Dziękuję ci boże za tą wspaniałą grę. Otrząsnęłam się jednak po chwili. Dobrze, że stał odwrócony do mnie plecami bo wyszłabym jeszcze na jakiegoś perwersa.
- Nie chcesz się przejść? – podeszłam do okna. Blask księżyca oświetlił moją twarz. – Noc taka ładna… - spojrzałam w jego stronę kiedy ten zaczął się ubierać. No i tyle było z pięknych widoczków.
ZENO – A utrzymasz się na nogach? – odpowiedział mi kpiąco na co przewróciłam oczami.
- Jestem pijana ale nie do tego stopnia. Poza tym świeże powietrze dobrze mi zrobi. Nigdy nie byłam nocą na plaży… – podeszłam do niego bliżej z nadzieją, że mina zbitego psa pomoże mi w osiągnięciu celu.
ZENO – Jutro, jak będziesz trzeźwa – chwycił moją twarz w dłonie i ścisnął jak cioteczka, z którą się dawno nie widziałam. Pewnie liczył na to, że nie będę tego pamiętać.
- Ale ja jestem trzeźwa jak szczupaczek – wyrwałam twarz z jego uścisku. - Jaskółka na dowód – rozłożyłam ręce. Chciałam unieść jedną nogę do góry. Przeceniłam jednak swój stan. Zachwiałam się i poleciałam przodu. Zamknęłam oczy przygotowując się na uderzenie o podłogę, jednak jedyne co poczułam to dłoń Zeno trzymająca mnie pod brzuchem. Znowu mnie uratował.
ZENO – Już? Chcesz mi jeszcze coś udowodnić? – postawił mnie do pionu. Pokręciłam tylko głową. Tym razem wiedziałam, że nie wygram.
- Ale jutro pójdziemy? – to nie tak, że po pijaku budzi się we mnie romantyczka. Ja od zawsze nią byłam tylko na co dzień tego nie okazywałam. Nikt sobie jeszcze na to nie zasłużył. Taki spacerek nocą po plaży, szum fal i księżyc oświetlający drogę. Coś wspaniałego. – Możesz mi to obiecać?
ZENO
Przewróciłem oczami słysząc ponowne mydlenie mi oczu. Nałożyłem na siebie tylko krótkie spodenki zostawiając swój tors nagim, bo dzisiaj było fest gorąco i obawiałem się, że mógłbym się ugotować.
FAYE - No weź... - tym razem powiedziała nieco ciszej chyba nie chcąc mnie bardziej irytować niż już byłem jej zachowaniem. Podchodząc bliżej złapała mnie za skrawek spodenek co spowodowało, że spojrzałem na nią. O dziwo teraz nie patrzyła mi w oczy, a jej spojrzenie błądziło gdzieś po podłodze.
Z jednej strony to było urocze jak starała się zwrócić moją uwagę, ale na dłuższą metę jej charakter był strasznie uciążliwy.
Widząc jak dłuższy czas nic nie mówi i czeka na moją odpowiedź po prostu złapałem ją za rękę, która jeszcze przed chwilą miała przy moich spodenkach. Teraz musiała na mnie spojrzeć, bo raczej takiego gestu się nie spodziewała.
- Jak się nie napijesz jutro wieczorem to pójdziemy - zapewniłem ją za moment puszczając jej dłoń. Bałem się, że gdybym nic z tym nie zrobił to zaraz skończyłbym i bez spodenek i bez bokserek, bo jednak blondynka miała dość zwinne łapki.
FAYE - Nie skomentujesz tego ilu kobietkom się podobasz? - ponownie wsadziła kij w mrowisko, a ja już myślałem, że na dzisiaj skończył jej się zapał do wkurwiania mnie.
- To jakaś nowość?- odpowiedziałem tak jak by to się tego spodziewała dziewczyna chociaż normalnie miałem kompletnie inny tekst ułożony w głowie.
FAYE - Masz z czego wybierać. Nie zdecydowałeś jeszcze?- prowokowała mnie, a ja jedyne na co miałem ochotę to zgasić światło i iść spać.
Nie odpowiedziałem i jedyne co zrobiłem to po prostu zgasiłem za chwilę światło. Oczywiście miałem zamiar iść do łóżka, aczkolwiek Faye miała inne plany i stanęła mi na drodze czego kompletnie się nie spodziewałem i przez to oboje zaraz wylądowaliśmy na miękkiej pościeli. Na całe szczęście oparłem się dłońmi po obu stronach jej głowy nie chcąc jej zrobić krzywdy. Widziałem co nie co, bo jakieś światło dochodziło z zewnątrz.
Ona doskonale wiedziała co robi więc jak tylko ogarnęła sytuację ugięła swoją nogę w taki sposób, by kolanem dostać się idealnie między moje nogi. Schyliłem się nieco niżej zmuszony tym gestem z jej strony przez co moje czarne włosy zaczęły delikatnie muskać ją w twarz.
FAYE - Szach mat w końcu - zaśmiała się -Ciesz się, że nie złapałam ręką - wyszeptała dokładnie dociągając każdy wyraz.
Czyżby teraz role się odwróciły? To fakt nie mogłem się jej wiecznie opierać, bo to było niemożliwe. Dobrze, że jej ciężki charakter mnie jeszcze trochę hamował przed czymkolwiek.
Zero odpowiedzi z mojej strony sprawiło, że dziewczyna jeszcze bardziej zaczęła ruszać nogą co już konkretnie mnie wkurwiło. Łapiąc pion złapałem ją w tali i jednym zgrabnym ruchem zmieniłem nas miejscami. Nie była aż taka ciężka więc spokojnie mogłem robić z jej ciałem co chciałem. To też właśnie tak znalazła się na moich kolanach okrakiem podczas gdy ja siedziałem na krawędzi łóżka. Nadal trzymałem ją w tali, dlatego żeby ją trochę przystawić do pionu z wyczuciem zacisnąłem dłonie. Blondynka aż wyprostowała się czując nacisk na swoje mięśnie brzucha i miałem wrażenie, że wstrzymała powietrze, by nie wydać z siebie żadnego bliżej niezidentyfikowanego dźwięku.
- Ty nawet nie umiesz pewnie grać w szachy żeby mnie matować - odparłem cicho
FAYE
- Wiem, że dla ciebie jestem tylko głupią blondynką ale uwierz mi, że potrafię znacznie więcej niż ci się wydaje i jeszcze będziesz miał okazję się o tym przekonać – gdyby nie fakt, że byłam trochę podpita może udałoby mi się jakoś uwolnić z jego uścisku. Na ten moment czułam, że jestem bezsilna.
ZENO – Ciekawe, jak do tej pory nie zaprezentowałaś nic innego niż swoją głupotę – przewróciłam oczami czego prawdopodobnie nie widział. Zacisnął dłonie mocniej przez co tym razem z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie. Jak to jest, że z jednej strony mam ochotę wystrzelać go po pysku, a z drugiej przytulić i pocałować. Ten facet przyprawiał mnie o taki mętlik w głowie, że nie byłam w stanie zebrać swoich myśli do kupy. Pragnęłam jego dotyku… albo chociaż uwagi. Czegokolwiek żeby tylko poczuć, że mu na mnie w jakimś stopniu zależy. Na chwilę obecną czułam się jak zabawka w jego rękach, z którą mógł robić to mu się żywnie podobało. Mój charakter nie pozwolił mi jednak na okazanie słabości.
- Kręci cię poniżanie mnie? To twój fetysz? – wymruczałam. Fakt, że trzymał mnie za biodra pozwolił mi na położenie dłoni na jego twarzy. W przeciwieństwie do jego „pieszczot” moje były delikatnie i mógł wyczuć, że robię to z uczuciem.
ZENO – Po prostu stwierdzam fakty – pan mądraliński się znalazł.
- Tak? A wzbudzanie we mnie zazdrości, ewidentnie celowo to też fakty? – głaskałam go po policzku jedną dłonią. – Albo sprawianie, że czuję się jak gówno po tym jak raz dajesz mi do zrozumienia, że w sumie coś może być między nami, a chwilę później kopiesz mnie w dupę? To też fakty? – mówiłam spokojnie. Tym razem nie krzyczałam i nie unosiłam się. Nie wychodziło ze mnie to, że byłam pijana. Powiedziałabym mu to nawet na trzeźwo. W sumie już raz chyba coś podobnego usłyszał. – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dalej mnie do ciebie ciągnie. Może to dlatego, że lubię jak mnie facet dominuje? – wzruszyłam ramionami, a moje ręce bezwładnie opadły na materac.
ZENO
Czułem już powoli narastające zmęczenie, więc kiedy ta znów zaczęła gadać o tym jak bardzo ją poniżam i dominuje .... po prostu odpuściłem puszczając ją i wzdychając głośno.
-Zniechęcasz mnie kiedy tak mówisz - tym razem już nie zamierzałem owijać w bawełnę przez co ona chyba lekko zdziwiona nawet nie odpowiedziała na to. - Myślisz, że jakikolwiek facet lubi słuchać takich rzeczy? Może to dlatego jeszcze jesteś sama? - warknąłem wstając i jednocześnie stawiając ją na ziemie tak by nie upadła. Naprawdę powoli zaczynała mnie wkurwiać.
FAYE - Każdy facet jest mój jak tylko pstryknę palcami, a ty do cholery jasnej nawet nie patrzysz w moją stronę kiedy do ciebie mówię! Co jest z tobą nie tak! - uderzyła mnie otwartą dłonią w tors i tupnęła noga jak mała dziewczynka.
- Jedyną osobą, która kogokolwiek tu poniża jesteś ty. Cały czas do kogoś startujesz nie licząc się z uczuciami innych. Cały czas masz do mnie jakiś problem to po co do mnie dobrowolnie przychodzisz? - już teraz dałem lekko upust swoim emocjom chociaż ciężko było mnie wyprowadzić z równowagi. Chwyciłem ją za nadgarstki kiedy najmniej się tego spodziewała i napierając na nią przywarłem ją do ściany unosząc jej dłonie nad jej głowę. Może nie byłem zbyt delikatny, ale teraz już trochę mi się przelało...
- Widzę jak na mnie patrzysz.. - kontynuowałem - Widzę jak bardzo potrzebujesz być w centrum mojego zainteresowania to do cholery jasnej dlaczego ciągle chodzisz i mnie wkurwiasz wbijając we mnie szpilki. Sprawiasz, że nie jestem w stanie się skupić. Wyprowadzasz mnie z równowagi...
FAYE - Zeno... - przerwała mi lekko drżącym głosem, jednak ja nie zamierzałem teraz przestawać
- ... dlaczego ciągle patrzysz kiedy wybuchnę, kiedy nie zapanuje nad sobą, kiedy powiem coś czego będę żałował... - mówiłem to będąc dosłownie kilka centymetrów od jej twarzy.
FAYE - Bo to niemożliwe żebyś był tak cholernie perfekcyjny, że nie potykasz się o dosłownie NIC czym w ciebie rzucam... - powiedziała dość cicho i nawet jeśli nie zamierzała się ugiąć to słyszałem już tutaj nieco skruchy. Byłem tak piekielnie zły, że musiałem naprawdę starać się panować nad sobą, by nie zrobić blondynce krzywdy.
Nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie, że dziewczyna zaczęła lekko drżeć. Byłem niemal pewien, że się nie boi po prostu cała ta sytuacja musiała ją już też męczyć. Delikatnie poluźniłem uścisk łapiąc ją za nadgarstki tylko jedną ręką, drugą zniżyłem i położyłem na jej żuchwie idealnie mogąc teraz kciukiem przesunąć po jej policzku, a resztę palców wpleść w blond włosy.
-Wkurwiasz mnie nieprzeciętnie... - warknąłem złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Był tak zachłanny jakbyśmy oboje na niego długo czekali, a dziewczyna nie dała mi się odsunąć nawet na chwile dosłownie gryząc mnie w wargę.
Nadal nie przerywając puściłem jej dłoń, którą zaraz pozwoliłem położyć na swoim brzuchu, drugą zaś na karku. Była tak niska, że żeby do mnie dosięgnąć musiała stać na palcach i jednocześnie trochę się podciągać. Objąłem ją lekko zmniejszając dystans między nami i nawet nie zauważyłem kiedy dziewczyna poprowadziła mnie na fotel by ostatecznie zmusić mnie bym na nim usiadł. Wgramoliła się za chwilę na moje kolana umiejętnie sadząjąc swoją pupę na moim kroczu i zmuszając, bym odchylił głowę do tyłu i oparł ją o oparcie fotela. Dopiero teraz była w stanie się ode mnie odkleić i spojrzeć w moje lekko przymknięte oczy. Przez chwilę przyglądała mi się lustrując moją twarz, licząc mięśnie na brzuchu paznokciem i wsłuchując się w lekko przyspieszony oddech.
-Czemu mi się tak przyglądasz...? - wymamrotałem lekko ochrypniętym głosem
FAYE
- Szczerze nie wiem co o tym myśleć – złapałam jego twarz w swoje dłonie. Głaskałam go kciukiem wpatrując się w oczy oświetlane blaskiem księżyca. – Wiem, że jestem okropną osobą ale nie potrafię nad sobą zapanować. Wiem, że to może wydawać się głupie ale tak po prostu jest… – puściłam jego buźkę i położyłam głowę na klatce piersiowej wsłuchując się w bicie jego serca. – Jesteś jedyną osobą, przy której okazuję słabość i mam wrażenie, że w takich momentach jak ten jestem prawdziwą sobą – obejmował mnie i poczułam jak jego uścisk się zacisnął sprawiając, że przyległam do niego jeszcze mocniej. – Nie zawsze taka byłam. Dopiero kiedy wstąpiłam do policji i wysłali mnie na szkolenia zrozumiałam, że jako cień samej siebie nic w życiu nie osiągnę i do usranej śmierci będę gnojona. Kiedyś byłam taka jak Lydia. Cicha, zamknięta w sobie, szara myszka, która nie była w stanie poradzić sobie z poniżającymi ją skurwielami. W liceum nie raz miałam ochotę strzelić sobie w łeb od słuchania tych wszystkich wyzwisk skierowanych w moją stronę i gnojenia mnie na każdym możliwym kroku. To też pewnie było czynnikiem, który sprawił, że chciałam się zmienić. Być silniejsza. Może gdybym poszła na studia byłabym normalniejsza? – zaśmiałam się sama z tego co powiedziałam. Czułam, że mój nastrój zmienia się w zawrotnym tempie z przyjemnego pijackiego odurzenia w festiwal smutków i żali. Nie wiedziałam czy chciało mu się tego słuchać. Nawet nie miałam pewności czy już nie zasnął ale nie chciałam tego sprawdzać żeby się nie dobić jeszcze bardziej. Chyba potrzebowałam takiej spowiedzi sama przed sobą.
– Czuję, że praca mnie zniszczyła. Coś mi podpowiada, że uczucie bliskości drugiej osoby mi pomoże ale co z tego jak mam charakter głupiej pizdy, która zawsze musi postawić na swoim? Nie ma nikogo kto by ze mną wytrzymał dłużej niż tydzień. Brak faceta usprawiedliwiałam sobie pracą. Bo przecież jak się pracuje pod przykrywką to nie ma czasu na związek. Gówno prawda. Zawsze by się coś znalazło tylko potrzebny jest ktoś, kto wytrzyma z moim zjebaniem – miałam wrażenie, że to co mówię totalnie nie ma składu i większego sensu…
Chciałabym być w końcu kochana.
Ale tego już nie powiedziałam. Bałam się, że mogę usłyszeć z jego ust coś co dobije mnie jeszcze bardziej - „Na to trzeba zasłużyć”… Czułam jak moje oczy powoli robią się szkliste od napływających łez. Nie chciałam wyć. To nie było na miejscu. Wyglądałoby to tak, jakbym chciała wziąć go na litość.
Wyrwałam się z jego uścisku. Plusem było to, że w pokoju dalej było ciemno. Minusem, że siedziałam odwrócona twarzą do okna i prawdopodobnie widział moją twarz.
- P-pójdę już do siebie – od razu odwróciłam się do niego plecami. – D-dobranoc – wydukałam chwytając za klamkę.
ZENO
-Zostań - jedyne co w tym momencie powiedziałem, a i tak wiedziałem, że to konkretnie ją zatrzyma. Wystarczyło jedno moje słowo, żeby blondynka zamarła w miejscu i nie zrobiła ani jednego kroku więcej. Widząc jak walczy sama ze sobą i powoli naciska klamkę, wstałem z miejsca i podszedłem do niej. Sięgnąłem dłonią do drzwi zamykając je na klucz i zabierając go ze sobą. Musiałem konkretnie dać jej do zrozumienia, że ma tutaj zostać zwłaszcza po tym co powiedziała. Stałem dłuższą chwilę za nią i czekałem aż się odwróci. Nie chciała tego robić tak usilnie, że postanowiłem pójść do łóżka i poczekać na nią właśnie tam. I tak już nie miała jak wyjść.
FAYE - Dlaczego nie mogę wyjść...
- A chcesz stąd iść? - zapytałem siadając na łóżku. Nie musiałem długo czekać na jakąś reakcję z jej strony, która tym razem była trochę bardziej niespodziewana niż zwykle. Blondynka szybko doskoczyła do mnie i wtuliła się we mnie jednocześnie przewracając nas na łóżko. Przekręciłem się tak, by nasze głowy znalazły się na poduszkach i swobodnie pozwoliłem jej się do siebie przytulić zwłaszcza kiedy zauważyłem jak delikatne głaskanie jej po głowie sprawiało, że jej serce powoli zwalniało tak samo jak oddech. Czyżby ta wredna Faye była jednak w pewnym sensie małą dziewczynką potrzebującą uwagi?
Wcześniej zdarzyło się, że już spaliśmy razem, ale nigdy wtuleni w siebie z moją dłonią wplecioną w jej włosy. To aż oboje zasnęliśmy trwało może kilka minut i w niemal niezmienionej pozycji obudziłem się rano czując jak promienie słońca konkretnie rażą mnie w oczy. Uniosłem dłoń, którą wcześniej trzymałem na dziewczynie by zasłonić sobie trochę to słońce...
Dopiero teraz zauważyłem, że Faye już chwile chyba leży i wpatruje się we mnie leżąc dosłownie na przeciwko mnie.
-Hmm.. - mruknąłem zaspany widząc jak ponownie mi się przygląda
FAYE
- Ostatni raz spałam tak dobrze chyba za dzieciaka – uśmiechnęłam się. – Ale nie zmienia to faktu, że głowa boli mnie tak, jakbym wczoraj uderzyła głową o ścianę – zamknęłam na chwilę oczy. Nawet nie myślałam o tym, że będę musiała wstać.
ZENO – Jak wtedy kiedy przyszłaś do mnie z roztrzaskanym czołem? – na samo wspomnienie skrzywiłam się z bólu. Przypomniałam sobie o okropnym uczuciu wbijających się kawałków szkła w skórę.
- Nie przypominaj mi nawet… ale robiłam gorsze rzeczy – zakryłam się kołdrą tak, że widać było tylko moje oczy, którymi bacznie lustrowałam twarz Zeno.
ZENO – Szczerze mówiąc nawet nie chcę pytać – obrócił się na plecy i przetarł twarz dłońmi. Nie miałam ani siły, ani chęci żeby jakkolwiek zmienić swoją pozycję. Plus bałam się, że „odlecę helikopterem” jeśli poruszę się choć o milimetr.
- Kiedyś ci poopowiadam – uśmiechnęłam się pod kołdrą. – O przygodach agentki Faye.
ZENO – Chyba wolałbym nie. Zwłaszcza po tym co reprezentowałaś kiedy miałaś zająć się mną – podniósł się do siadu, by chwilę później wstać z łóżka. Przeciągnął się stojąc do mnie tyłem dzięki czemu mogłam się rozkoszować widokiem napinanych mięśni oświetlanych przez poranne promienie słońca. Cudowne… - Idę pod prysznic – wyciągnął z szafy czysty ręcznik i jakieś ubrania na zmianę. I zniknął za drzwiami łazienki, która była częścią jego sypialni. Skoro on wstał też miałam zamiar w końcu się podnieść. Zrobiłam to bardzo powoli chcąc jak najbardziej ograniczyć gwałtowne ruchy.
- I po co mi to było – w sumie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie pamiętałam gdzie był klucz od pokoju, a nie chciałam grzebać w rzeczach Zeno, co mogłoby zostać źle odebrane. Moją uwagę zwróciła paczka papierosów leżąca na komodzie obok wyjścia na balkon. Wybawienie. To lepsze niż woda na kaca. Nie pytając właściciela o zgodę wzięłam jedną fajkę i wyszłam na świeże powietrze. Poranek był dość przyjemny. Chłodne powietrze sprawiło, że od razu zachciało mi się żyć. Zostawiłam delikatnie uchylone drzwi i usiadłam opierając się o ścianę tak, że nie byłam widoczna od środka. Rozkoszowałam się tą cudowną chwilą obserwując jak słońce wzbija się ku górze na horyzoncie i słuchając szumu morza.
ZENO
Nie chciałem robić za dużo szumu z tej sytuacji. Wiedziałem jak zareaguje na to reszta kiedy się dowie jak to wszystko wygoda, dlatego chciałem by Faye została jak najdłużej w pokoju. Nawet wyleciało mi z głowy to, że wczorajszego wieczoru zamknąłem drzwi na klucz.
Biorąc szybki prysznic miałem chwile dla siebie. Dosłownie kilka minut na zebranie myśli, które od wczoraj się we mnie kotłowały. Wychodząc z pod kabiny, wytarłem się i jedyne co na siebie włożyłem to czarne bokserki i koszulkę w tym samym kolorze. Wychodząc z łazienki wziąłem ze sobą ręcznik wycierając jeszcze mokre włosy i przy okazji szukając wzrokiem swojej towarzyszki. Nie było jej, a zważając na to, że wyjść tez nie mogła po prostu od razu skierowałem się na balkon. Siedziała niczym menel pod ściana popalając papierosa i wyglądając przy tym tak jakby przeżywała jakąś depresje. Widząc jak pali po prostu podszedłem i zabrałem jej pęta z ust od razu wyrzucając go gdzieś poza barierki…
FAYE - Ej No… co jest?! - próbowała go jeszcze łapać, ale na jej nieszczęście zrobiłem to szybciej niż był w stanie zareagować -Teraz będziesz mi matkował?!
- Teraz zacznij być taką sobą jaką chcesz a nie znowu udajesz gwiazdę chwytając się za papierosy - warknąłby spoglądając na nią z góry kiedy jeszcze zbierała się z podłogi.
Tylko coś tam mamrotała pod nosem, ale ostatecznie nie zdecydowała się powiedzieć tego na głos. Może to i dobrze, bo nie chciało mi się z nią dyskutować. Widząc jak otrzepuje z siebie niewidoczny kurz po tym jak wstała, złapałem ją delikatnie za takie i odwróciłem tyłem do barierek. W tej konfiguracji opierała się o nie biodrami, w ja mogłem oprzeć się dłońmi po obu jej stronach i lepiej przyjrzeć się jej twarzy.
-Wyglądasz jakbyś umierała- podsumowałem co spotkało się jedynie z jej prychnięciem i wyraźnym niezadowoleniem.
FAYE - Coś jeszcze cwaniaku? Możesz prze… - kiedy tak mówiła zbliżyłem się do niej powolutku i będąc już naprawdę blisko poczułem jak kilka kropel z moich mokrych włosów skapuje na jej koszulkę.-Mokry jesteś… - to już powiedziała z mniejszym wyrzutem, a dodatkowo położyła dłoń na moim policzku
- Jak wrócimy… chce żebyś wróciła do Policji
FAYE - A co to jakiś koncert życzeń? Będziesz mnie teraz kontrolował i ustawiał, tak? - fuknęła mi niemal wprost do ust, byliśmy naprawdę blisko siebie.
- Proszę. - dodałem składając na jej ustach krótki pocałunek, ale nie odsuwając się po nim zbytnio. -Uwierz… ja rzadko o cokolwiek prosze - te słowa z moich ust zabrzmiały już delikatnie jak przestroga, ale w bardzo lekkim wydaniu.
FAYE
Jego uwadze prawdopodobnie nie umknął fakt, że ten gest czułości trochę mnie zaskoczył. Nic nie powiedziałam. Nawet zapomniałam o czym dokładnie mówił.
ZENO - Zrozumieliśmy się? - jego dłonie znalazły się na górnej części mojej szyi dzięki czemu bez problemu mógł sprawić, że będę patrzeć mu prosto w oczy. Tak jakby miał moc wykrywania kłamstw. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową, co go prawdopodobnie nie usatysfakcjonowało. Jego wzrok mówił sam za siebie.
- Tak zrobię to - mogło to zabrzmieć tak, jakbym była obrażona ale w sumie było mi to obojętne. I tak nie miałam co ze sobą zrobić a zmiana posady i komisariatu nie była takim złym pomysłem.
ZENO - Eccellente - nie mówię po włosku ale łatwo było się domyślić co powiedział.
- Dlaczego w ogóle zależy ci żebym wróciła do policji? - zapytałam ciekawa. W końcu jaki mógł mieć w tym interes?
ZENO - Nie będę mieszkał z utrzymanką - takiej odpowiedzi bym się nie spodziewała. Puścił mi oczko, a w mojej głowie od razu zaczęły powstawać teorie spiskowe. Wyszło na to, że odebrałam to jako żart. W końcu bez sensu robić sobie nadzieje. Lepiej poczekać na to co ma nastąpić. Uśmiechnęłam się.
- I cały misterny plan w pizdu - usiadłam na barierce balkonu kompletnie nie myśląc o tym, że mogłabym spaść. Zeno oczywiście zareagował od razu. Asekurował mnie trzymając za biodra chociaż najprawdopodobniej wolałby mnie postawić na ziemi. Problem w tym, że mocno trzymałam się barierki. - W ogóle planujesz mnie wypuścić? Nie ukrywam, że chciałabym iść się umyć.
ZENO - Umyj się tutaj - wzruszył ramionami. Wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i podniósł mnie jedną ręką… jak worek ziemniaków. Odstawił mnie dopiero wewnątrz pokoju kiedy zamknął drzwi od balkonu.
- Dobra - poprzedniego wieczoru, kiedy wszyscy rozeszliśmy się do siebie zdążyłam przebrać się w spodenki i koszulkę. - Dasz mi jakiś czysty ręcznik?
ZENO - W szafce pod zlewem - położył się na łóżku i zaczął robić coś na swoim telefonie. Weszłam do pomieszczenia i zdjęłam koszulkę, którą, dość mocno, rzuciłam w stronę panicza. Zanim zdążył podnieść wzrok zamknęłam za sobą drzwi.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz