sobota, 3 września 2022

EVENT [P1] Włoskie Wakacje [CZ. 9]

[salon-i-kuchnia] DEXTER
- Kto by pomyślał, że tak to się skończy - patrzyłem na umierającego Setha, który był w takim stanie, że potykał się o własne nogi.
HIDDEN - Nie nasza liga - wzruszył ramionami.
- Amatorszczyzna - pokręciłem głową z dezaprobatą. - Ale spokojnie małolat. Jeszcze będą z ciebie ludzie - poklepałem go po plecach.
Wyglądał jakby smacznie spał i totalnie nic mu już nie przeszkadzało. Będąc już w pokoju położyliśmy Setha na łóżko. Hidden zajął się zdjęciem mu spodni i w miarę ogarnięciem do spania.
- Kimnę się dzisiaj na sofie. Jutro ogarnę sobie jakiś materac - przeciągnąłem się. Stanąłem przed lustrem. Dopiero teraz mogłem dostrzec arcydzieło stworzone przez Lukrecję.
HIDDEN - Jak sobie chcesz. Tylko nie jęcz jutro, że bolą cię plecy - wzruszył ramionami i sam chwilę później leżał obok Setha.
Przez ten widok czułem się trochę nieswojo więc jak najszybciej ewakuowałem się do salonu.Byłem zmęczony ale nie dałbym rady zasnąć z kutasem na plecach. O dziwo nie byłem sam. W kuchni stała Natalie pijąc coś ze szklanki.
- Nie masz już dość? - uśmiechnąłem się opierając się o blat wyspy kuchennej.
NATALIE - To tylko woda. Mam taki zjazd, że ja pierdolę - mruknęła siadając na blacie naprzeciwko. - A ty co tu robisz?
- Wolę spać na sofie niż przyglądać się temu co może zdarzyć się między Hiddenem i Sethem - na samą myśl aż przeszły mnie ciarki. - Straszne rzeczy - chciałbym móc wymazać sobie pewne obrazy z głowy jednak to było już niemożliwe.

NATALIE

Prychnęłam tylko ze śmiechu pod nosem widząc jego minę, po czym odstawiłam szklankę obok siebie. Założyłam nogę na nogę i oparłam się lekko na rękach przyglądając mu się.
- Mogę Ci zagwarantować, że sam się nie pozbędziesz tego kutasa z pleców.
DEXTER - Zawsze lepiej, że jest tylko namalowany prawda? - na jego odpowiedź uśmiechnęłam się przygryzając wargę żeby nie wybuchnąć śmiechem. Zjazd nie zjazd, nadal byłam pod wpływem i takie rzeczy mnie śmieszyły.
DEXTER - A czy to przypadkiem nie jest moment w którym się pytasz 'może ci pomóc'?
- A najlepiej moment w którym padam na kolana i ci obciągam prawda? Mógłbyś chociaż trochę dyskretniej się na mnie patrzeć. - zeskoczyłam zgrabnie z blatu, po czym ręką poinstruowałam go żeby odwrócił się do mnie plecami.
DEXTER - Jestem pijany? - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem, a ja tylko przewróciłam oczami. Namoczyłam pierwszą lepszą gąbkę, nalałam na nią trochę mydła w płynie, a już po chwili nie było nawet śladu po artystycznym rysunku Lukrecji na jego plecach.
- Gotowe. - mruknęłam po czym powędrowałam z powrotem w stronę swojej szklanki. Tym razem nie usiadłam na blat, a nieco się na nim oparłam. Zawsze bawiło mnie to, jak mało wystarczyło, żeby taki prosty mężczyzna był rozochocony.
DEXTER - Teraz robisz to specjalnie.
- Skoro wiesz, to po co o tym mówisz? - spojrzałam na niego przez ramię, dalej delikatnie wypięta. - Zwijasz się czy zostajesz? Ja i tak nie mogę spać, więc nie mam nic do towarzystwa.

DEXTER
- Raczej ty zostajesz. Na dzień dzisiejszy to moja sypialnia – wskazałem na sofę stojącą w części salonu. – Chcesz się jeszcze czymś dolać?
NATALIE - Duh, pytasz dzika czy sra w lesie? – i wyprzedziła mnie wyciągając z lodówki schłodzoną butelkę wódki. Oczywiście wypinając się przy tym tak, że nie byłem w stanie oderwać oczu, a ona była tego w stu procentach świadoma.
- Chamsko – mruknąłem. W odpowiedzi dostałem tylko wredny uśmieszek. Nat postawiła dwie wysokie szklanki na blacie. Wrzuciła do zamrożone truskawki, które leżały w zamrażalce prawdopodobnie od zeszłego roku, zalała je wódką i dodała soku ananasowego i pomarańczowego. – Myślałem, że będziemy walić shoty, a ty mi podajesz jakiegoś drinka dla pizd?
NATALIE – Jak chcesz cwaniaczku, to dalej, zostało pół litra do wyżłopania. Siup, na raz – podała mi butelkę. – Co ty, pizda jesteś?
- Nie no ale tyle to nie – odłożyłem ją od razu na blat i spróbowałem drinka chcąc odwrócić uwagę dziewczyny od butli. – Niezłe w sumie. Chcesz obejrzeć jakiś film? – oczywiście byłem człowiekiem pełnym kultury, tak. Nie zaproponowałbym jej od razu wycieczki do jednej z sypialni… chociaż wszystkie były zajęte. Dżentelmenowi nie wypada chociaż kusiła… oj kurwa kusiła.
NATALIE – Spoko. I tak nie mam nic lepszego do roboty – wzięła swojego drinka i odrobinkę się chwiejąc zajęła miejsce na sofie. Usiadłem tuż obok, a moja ręka spoczęła na oparciu w pewnym sensie obejmując dziewczynę. – Co chcemy obejrzeć? – zapytała biorąc do ręki pilota. Włączyła Netflixa i zaczęła przeglądać proponowane filmy.
- Dawaj jakiś horror – upiłem łyka drinka czekając na jej reakcję.

NATALIE
-Obyś się nie przestraszył. - mruknęłam pod nosem po czym uśmiechnęłam się lekko. Zaczęliśmy przeglądać tytuły z owej kategorii pijąc leniwie swoje drinki i rozmawiając co nieco. Kiedy wybraliśmy już film rozsiedliśmy się wygodnie i uważnie go oglądaliśmy.
Nie mam oczywiście nic do Dextera, stoję z nim na bardziej neutralnym/koleżeńskim gruncie. To, że akurat wszedł do kuchni kiedy ja tam byłam to raz; przypadek, a dwa; nigdy nie miałam w zwyczaju wybierać sobie nudnych piżam. Lubiłam czuć się kobieco i seksownie, chociażby dla samej siebie. Ale nie będę ukrywać, takie igranie z nim było.. interesujące. Bo w końcu mogę sobie zliczyć na palcach u jednej dłoni kiedy jakikolwiek facet widział mnie w takim stroju na żywo, a nie na zdjęciach. Mogę tak samo też policzyć tych z którymi spałam ale.. szczegół. Po prostu dobrze się bawiłam, a i tak wiedziałam, że nic z tego nie wyniknie.
Nie marzyło mi się sypianie z kimkolwiek z domu. Będę każdego z nich oglądać codziennie jeszcze przez długi czas więc taka niewinna przygoda nie jest na rękę. Może.. z jednym wyjątkiem. Ale zapamiętają o nim tylko Ci, którzy się dzisiaj aż tak nie upili.
Swoją drogą zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy to jak się dzisiaj zachowywałam nie zniszczyło tego, co panuje między mną, a Hiddenem. Nie mógł udawać niewzruszonego, bo są świadkowie tego, w jakim szoku był przy obu moich zadaniach. Nie dawało mi spokoju to, że nie wiedziałam jaki rodzaj szoku odczuwał. Pozytywny czy może negatywny?
DEXTER - Nie patrz się tak mocno, bo rozpierdolisz telewizor na pół. - głos mojego towarzysza wyrwał mnie z transu. Najpierw przyjrzałam się temu, co działo się w filmie, a potem spojrzałam na niego.
- Ale Ci się wyostrzył dowcip. - skomentowałam, na co ten prychnął ze śmiechu.
DEXTER - A Tobie się wszystko wyostrzyło, bo z tego co pamiętam, w samolocie nawet gadać nie chciałaś.
- Nie przepadam za samolotami. A jak jestem napita robię się bardziej do ludzi.
DEXTER - Zdążyłem zauważyć. Nawet Hidden nie wiedział co powiedzieć. - uśmiechnął się do mnie, a ja tylko uderzyłam do lekko w tors.
- To dlatego, że razem mieszkamy. Na co dzień trochę inaczej to wygląda..

HIDDEN
Kiedy odprowadziłem Setha do pokoju i jakimś cudem udało mi się go ułożyć na łóżku nadszedł czas na ogarniecie trochę tego syfu, który został w salonie. Nie spodziewałem się, ze ktokolwiek inny o to zadba, bo każdy był zajęty....nawet nie chce wiedzieć czy i kim. To dopiero okaże się rano kto z kim i gdzie spał. Skierowałem się najpierw do kuchni, a przechodząc korytarzem w oczy rzuciły mi się dwie sylwetki zasiadające przed telewizorem. Mam tylko nadzieję, że nie doznam jakiegoś kolejnego szoku tym co zobaczę. Na szczęście to było tylko niewinne oglądanie filmu przez Dextera i Natalie... tylko od kiedy oni złapali taki kontakt? Zatrzymałem się w drzwiach od kuchni przyglądając się temu co oglądają, a tym samym zwracając uwagę Dextera, który wychylił się zza kanapy i spojrzał na mnie.
DEXTER - O, odłożyłeś naszą księżniczkę do spania? - zaśmiał się po czym Nat też spojrzała na mnie jakoś dziwnie mnie lustrując. Nie wiem czy mi się wydawało czy nie, ale może faktycznie zacząłem na nią trochę inaczej patrzeć.
-Jak on jutro wstanie to będzie cud - podsumowałem zbierając szklanki z blatu kuchennego i wkładając je do zmywarki.
NATALIE - Zostaw to Hide, jutro się to posprząta - nie widziałem jej teraz, ale wydawało mi się, ze zastopowała film tylko po to by do mnie przyjść. Kiedy stanęła w progu, a ja jakimś cudem oderwałem na chwilę uwagę od swojego zadania, zerknąłem na nią. To nie było nic dziwnego, ze jest tak ubrana, bo paradowała tak przede mną niemal codziennie nie szczędząc mi widoków, ale teraz tak jak mówiłem... coś się zmieniło w moim postrzeganiu jej.
NATALIE - Co tak na mnie patrzysz? - zapytała cały czas ze szczerym uśmieszkiem na ustach. Nie potrafiłem się za bardzo na niczym skupić przez alkohol. Zazwyczaj wywoływał u mnie jeszcze większy wystrzał dobrego humoru, ale teraz byłem już chyba po prostu zmęczony.
- Nie chcesz mi czasem czegoś powiedzieć? - mruknąłem znowu wracając do swojego zajęcia czyli ogarniania kuchni.

NATALIE
- Nie wiem co mogłabym Ci powiedzieć. - oparłam się biodrem o blat, a Hidden wrócił do pakowania naczyń w zmywarkę. - A chcesz żebym Ci coś powiedziała?
HIDDEN - Nie wiem. - jego odpowiedź nie dawała mi żadnej, ale to najmniejszej odpowiedzi na moje pytanie. Westchnęłam cicho i przekręciłam głowę na bok, nadal go obserwując.
- Kiedy wróciłam do pokoju zachciało mi się pić. Po tym jak nalałam sobie wody w kuchni przyszedł Dexter, zapytał czy chcę obejrzeć z nim jakiś film i się zgodziłam, bo nie mam ochoty spać. Zrobiliśmy sobie po drinku i w sumie to tyle. No i jeszcze pomogłam mu zmyć tego kutasa z pleców. - wyglądało na to, że spokojnie przyswajał moją wypowiedź. I przez to tym bardziej nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi. Dopiero po chwili coś w moim umyśle kliknęło. - Chyba, że chodzi Ci o to co powiedziałam podczas gry.. - zaczęłam ostrożnie, a Hidden podniósł głowę po tym jak zamknął zmywarkę. Przez chwilę patrzył się przed siebie, aż w końcu sam oparł się o blat rękoma i przekręcił głowę w moją stronę.
HIDDEN - A chcesz coś jeszcze powiedzieć? - jego spojrzenie było takie łagodne, chyba nigdy go takiego nie widziałam od czasu pierwszych dni po wyjściu ze szpitala.
- Mam nadzieję, że nic między nami nie zepsułam. - powiedziałam cicho. - Nie mam na świecie nikogo takiego drugiego jak Ty. Rozumiesz mnie lepiej niż ktokolwiek inny.. nie umiem nawet określić momentu w którym dokładnie zacząłeś mi się podobać. Po prostu.. przyciągasz mnie do siebie. Chciałam kiedyś z Tobą o tym porozmawiać, ale gra i alkohol mnie uprzedziły. Ale tak czy siak jestem z Tobą kompletnie szczera. I nie mam na celu Cię tym przytłaczać, bo nie jestem takim typem człowieka. Teraz liczy się to co Ty czujesz względem tego co powiedziałam, bo jest mi już dostatecznie głupio, że tak po prostu Cię tym zbombardowałam. Mam tylko nadzieję, że nie jesteś na mnie zły..

HIDDEN
-Nie jestem zły - od razu uprzedziłem jej wszystkie czarne myśli, które kotłowały się prawdopodobnie w jej głowie. Przez te kilka minut jak ogarniałem kuchnie i ludzi żeby każdy trafił do siebie w jakimś małym stopniu wytrzeźwiałem. Moja głowa trzymała się i tak całkiem dobrze, jeżeli chodzi o alkohol, a ja zawsze zachowywałem się jak cymbał więc promile nie były mi do niczego potrzebne. Wręcz powiedziałbym, ze po nich zachowywałem się bardziej 'normalnie' - Ale pogadamy o tym jutro, bo po pierwsze nie sądzę, by Dexter chciał słuchać moich żali o moich drugich połówkach, a po drugie...jesteś pijana.
NATALIE - Całkiem dobrze się trzymam... - wyglądała na lekko urażoną tym co powiedziałem, a akurat w tym momencie kończyłem to ogarniać i mogłem swobodnie stanąć przed nią.
- Ale ja nie zwłaszcza kiedy musze mówić o tym ile osób w ostatnim czasie mnie zostawiło.. - przechodząc obok niej położyłem na chwilę dłoń na jej głowie jakbym chciał ją lekko uspokoić. -Nie jestem gotowy na żadne relacje, a ty jesteś osobą, której nie chciałbym skrzywdzić swoją 'zabawą' - nakreśliłem cudzysłów w powietrzu akurat wychodząc do salonu. Dexter cały czas bacznie słuchał i obserwował. Był w temacie jak to mój przyjaciel, ale raczej nie wypowiadał się na ten temat. Miałem wrażenie, że gdyby teraz dorwał Justina to prawdopodobnie by go zabił, a Lan Ho dostałaby od niego porządną reprymendę z racji tego, że jest kobieta i nie mógłby jej tknąć.
DEXTER - Nie usiądziesz z nami? - zapytał kiedy Nat wyszła z kuchni i zaczęła zmierzać w jego kierunku.
-Nie mam jakoś natchnienia, idę zadbać o to żeby Seth nie zarzygał nam sypialni - podrapałem się po karku za chwilę kierując się do swojego pokoju.

NATALIE
Jego wcześniejsze odpowiedzi w pewnym stopniu mnie usatysfakcjonowały, ale nie zmieniało to faktu, że nadal chciałam z nim rozmawiać. Ale miał rację, to nie jest czasu i miejsce, biorąc pod uwagę nasze stany. Miałam tylko nadzieję, że znajdzie się chwila na to żeby.. mógł trochę uchylić przede mną rąbka tych wszystkich sytuacji, które go spotkały, a ja nadal nie miałam o nich pojęcia. W mojej głowie pojawiło się milion myśli na minutę, ale nie chciałam już nad nimi wszystkimi dumać.
Kiedy powiedział, że musi wrócić do pokoju obserwować tamtego młodego, mój humor zaniżył się o kilka poziomów. Ale co mogę z tym zrobić? Ktoś musi obserwować Seth'a, bo z nas wszystkich tylko jego tak sponiewierało, z Blair też nie było lepiej, ale chłopak chyba gorzej przyjął alkohol. Może blondynka miała fart pierwszego razu?
Nie siedziałam długo z Dexterem, nie miałam już ochoty o czymkolwiek rozmawiać i po jakimś czasie sam się ulotnił z salonu. Zostałam w nim całkiem sama. Wyłączyłam film, który już ani trochę mnie nie interesował i przez chwilę leżałam na kanapie wpatrując się w sufit. W moim umyśle zapadła nieprzyjemna pustka. Normalnie miałabym na to sposób ; usiąść przy wielkich oknach w mieszkaniu, wziąć butelkę wina i wpatrywać się w Londyn nocą do samego rana. Ale teraz mój mały sposób na tego typu otępienie już nie istniał. Mieszkam z Hiddenem, a na chwilę obecną Londyn znajdował się bardzo daleko.
[na-zewnątrz]
Zrezygnowałam z części alkoholowej, ale nadal miałam ochotę popatrzeć na to, co może się dziać nocą w Rzymie. Podniosłam się na równe nogi i dość szybko znalazłam się na piętrze. Udałam się na jeden z balkonów, które były dostępne przez korytarz i tam zasiadłam na fotelu, wpatrując się w horyzont.
Pierwszy raz od dawna poczułam swojego rodzaju osamotnienie. Dziwnym było tak nagle wrócić do uczuć, które wcześniej tak naprawdę towarzyszyły mi codziennie. Ale dziś.. widocznie nie było na to sposobu.
Nie miałam ochoty wracać do pokoju do dziewczyn, nie chciałam nikomu zajmować już głowy. Najchętniej ubrałabym się i udała na jakiś spacer, który daj mi Boże nie skutkowałby moim zgubieniem się. Ale nie chciałam robić już nikomu żadnych kłopotów. Podkuliłam nogi po czym objęłam je rękami, a brodę oparłam na kolanach. Nie czułam się dobrze, ani fizycznie, ani psychicznie. Ale prędzej czy później musiało tak być. Wszystko co towarzyszyło mi swego czasu na co dzień musiało w końcu wrócić i tak naprawdę zrujnować mi wszystkie dotychczasowe pozytywne odczucia.
Po co ja w ogóle tutaj przyleciałam? Co jeśli to był najgłupszy pomysł na jaki mogłam wpaść.
Bo Hidden mnie poprosił. A właściwie postawił przed faktem dokonanym. Jedziesz ze mną i koniec. Cieszyłam się, że chciał żebym z nim tutaj była. Gdybym inaczej się o tym wszystkim dowiedziała, pewnie zaproponowałabym się, po to żeby w razie czego móc mu pomóc. Ale wyglądało na to, że to nie on potrzebował teraz pomocy.. tylko ja. Ale nie chciałam o nią kogokolwiek pytać. Na moje myśli, może sposób bycia, raczej nie ma leku.

[na-zewnątrz] SETH
Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Tak koszmarnie nie czułem się jeszcze nigdy. W życiu nie wlałem w siebie aż tyle alkoholu. Teraz wiedziałem, że chęć zaimponowania towarzystwu była głupotą. Wcale nikogo nie przepiłem, a tylko umierałem w cichym cierpieniu. Dexter miał rację. Nie miałem z nim szans. Zapewne teraz będą mi to wszyscy wypominać. Niech to... Przewróciłem się na bok, nie potrafiąc oderwać policzka od poduszki. Głową okropnie mi ciążyła. Szybko jednak zebrałem potrzebne siły, by wstać z łóżka. W ostatniej chwili dotarłem do łazienki i dopadłem do sedesu, gdzie zwymiotowałem. Jasna cholera... Dlaczego nikt mi nie zabrał kieliszka, kiedy miałem jeszcze szansę wyjść z tego z twarzą? Męczyłem się jeszcze przez kilka minut, zanim podjąłem próbę stanięcia na nogi. A wcale nie było to łatwe, gdy świat wokół mnie wirował. Nigdy więcej - powtarzałem sobie, kierując się znów do sypialni, kiedy trochę się ogarnąłem. Było mi duszno i niedobrze. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Chyba chłopaki w dalszym ciągu bawili się w towarzystwie pozostałych. Musiałem dowiedzieć się, kto mnie tu przytargał. Cieszyłem się jednak, że nie pozwolili mi leżeć gdzieś pod stołem, a zatroszczyli o moje zwłoki. Alkoholowym zabawą mówimy nie - pomyślałem gorzko, krzywiąc się na samą myśl jakiegokolwiek wyskokowego napoju. Trzeba było zostać przy soczku... Dość powolnym krokiem ruszyłem ku wyjściu. Otworzyłem drzwi i nie wiedziałem w którą stronę powinienem się udać. Nie pamiętałem rozmieszczenia pomieszczeń. Chciałem znaleźć kogokolwiek, kto miałby jakieś tabletki na ból głowy. I wodę. Dużo, dużo wody. Po dłuższej chwili błądzenia w tej wielkiej willi zawędrowałem na balkon. Skusiły mnie otwarte drzwi i przyjemny lekki powiew wiatru. Musiałem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Wyszedłem, zauważając w fotelu jakąś postać. Było dość ciemno i nie potrafiłem zidentyfikować kto to dokładnie był. Chłopak? Dziewczyna? Podszedłem do barierki, opierając się o nią. Miałem lęk wysokości o którym w porę sobie przypomniałem i gdy tylko spojrzałem w dół, szybko cofnąłem się o metr, wpadając plecami w ścianę. Auć. Bolało.
NATALIE - Nieźle cię wzięło, co? - usłyszałem głos tajemniczej postaci siedzącej w fotelu. Głos należał do dziewczyny, zdecydowanie. Tylko której? Miałem na końcu języka jej imię. Czemu myślenie przychodziło z takim trudem?
- Cześć - powiedziałem z opóźnieniem, dopiero teraz przypominając sobie, że przecież nie jestem tu sam.
Chyba naprawdę nie było ze mną dobrze. Nie potrafiłem skupić się nawet przez chwilę. Pomachałem ręką do swojej towarzyszki, zsuwając się po chwili na podłogę. Podwinęła mi się z tyłu koszulka, ale nic z tym nie zrobiłem. Było mi duszno.
 - Chyba umieram... - powiedziałem znów po dłuższej przerwie. - Tylko nie mów chłopakom, bo nie dadzą mi żyć. Nie chcę wyjść na cieniasa, rozumiesz, prawda?
Sięgnąłem dłonią do swojej twarzy. Czy zawsze głowa była taka ciężka? Spojrzałem na podłogę. Miałem wielką ochotę się tu rozłożyć.
- Nie rozdepczesz mnie, co nie? - zapytałem, nie będąc pewny swego planu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz