poniedziałek, 19 września 2022

Od Hiddena - CD Rhysa

 Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi. Salon już był zamknięty więc mieliśmy pewność, ze nikt się tu nie napatoczy i nie zobaczy tej sytuacji. Z resztą... nie było w niej nic nadzwyczaj podejrzanego, po prostu porachunki dwóch kolesi, które był bardzo naturalnym zjawiskiem.

-Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi. - Seth wyrwał mnie z zamyślenia kładąc dłoń na moim ramieniu i lekko mną potrząsając. Spojrzałem na niego od razu i szybko zlustrowałem go wzrokiem żeby zaraz znowu spojrzeć na drzwi wejściowe do lokalu. 

-Chciałam powiedzieć 'a ty nie masz czym szastać' dla reguły, ale niestety ... skłamałabym. - Lydia siedząca na stołeczku z zarzuconą nogą na nogę przewracała w palcach długopis i uśmiechała się podejrzanie. W sumie od niej nie słyszałem jeszcze takiego komplementu na temat swojego wyglądu, ale dobrze wiedzieć jak się sprawy mają. - Chce otrzymać jakąś nagrodę za fakt powiadomienia Cię. - zaśmiała się cicho mówiąc to chyba tylko po to, by rozładować napięcie jakie między nami pozostało. 

Nie zastanawiając się zbyt długo podszedłem do niej za ladę, odgarnąłem długie blond włosy i delikatnie ucałowałem ją w policzek. Trochę jak starszy brat, a trochę jak... 

-Dobrze się spisałaś, blondyneczko. - gdy to powiedziałem lekko zmierzwiłem jej włosy na głowie przy okazji widząc kątem oka jak Seth zabija nas oboje wzrokiem. Słodziaki. Nie wiem tylko, które skradło moje serce bardziej w tym momencie. - Co nie zmienia faktu, że gnojek podważył moją siłę, co wymaga chyba jakieś interwencji z mojej strony. - dotknąłem swojego karku czując jak cały napinam się od tej sytuacji. Wkurwił mnie nieprzeciętnie, a ostatnio wyprowadzenie mnie z równowagi było niezwykle łatwe do osiągnięcia. 

-Jeśli jesteś po szkole Zeno to Rhys mógłby się.... nieźle zdziwić. - dziewczyna zeskoczyła ze stołka majstrując coś przy kasie prawdopodobnie robiąc rozliczenie dnia żeby hajs się zgadzał na koniec pracy. 

-Pewnie myśli, że skoro jeszcze nie doszedłeś do zdrowia to byś go nie poskładał. - Seth włożył dłonie do kieszeni swoich spodni zerkając na drzwi wyjściowe. Ciekaw byłem tylko tego o czym właśnie pomyślał. 

-Jak wyleczę plecy i rękę to złożę mu osobista wizytę. Ciekaw jestem jaki wtedy będzie cwany. Bez kolegów. - wzruszyłem ramionami patrząc na Lydię, która właśnie brała torbę do ręki i była gotowa do wyjścia. Już chciałem zacząć mówić kiedy w tym samym momencie do środka wleciał Dexter, a zaraz zanim Zeno. Domyślałem się, że Lydia również go powiadomiła i po prostu czekała, który z nas szybciej się pojawi. Zastanawiało mnie tylko to co robi z nim Dexter.

-Siema cukiereczku. - zbiłem grabę z przyjacielem, natomiast mój brat od razu postawił nas wszystkich do pionu krótkim 'Lukrecja wpadła'

-Ale jak to.... - zaczął zdezorientowany Seth wyobrażając sobie prawdopodobnie to samo co ja. Czyli będę wujkiem? 

- Znaleźli jej broń i prawdopodobni zamkną ją w areszcie. - z jaką wielką ulgą odetchnąłem kiedy okazało się, że jednak Harvey nie zalał mojej siostry. Z drugiej zaś strony moja reakcja była totalnie nieadekwatna do powagi sytuacji co oczywiście Zeno skwitował swoim surowym spojrzeniem. 

-Zdolna jest nie ma co... - warknąłem pod nosem. Zawsze wiedziałem, że Zeno poświęcił jej za mało czasu i to najsłabsze ogniwo z nas wszystkich, które nie potrafi sobie w takich sytuacjach radzić. Jeszcze ten jej związek z policjantem.

-Jest jakiś plan jak ją w ogóle wyciągnąć?- jedynym racjonalnym człowiekiem w tym pomieszczeniu była Lydia, która od razu zaczęła łączyć fakty i szukać rozwiązania. - Ty...piłeś? - powiedziała w momencie kiedy podeszła do Zeno na dość bliską odległość. 

-Oh nie! Czy ty się trujesz takimi trunkami, braciszku? - zrobiłem teatralną pozę z ręką na czole jakbym co najmniej mdlał. Boże oni chyba nigdy nie widzieli zgonującego Zeno. Zbyt piękne, by mogli to oglądać zwykli śmiertelnicy. Seth walnął mnie lekko w brzuch, jednak na tyle mocno bym się mimowolnie zgiął w obronnym geście. To chyba miało doprowadzić mnie do porządku, bo chcąc nie chcąc sytuacja była poważna. 

Chwilę zajęło nam ogarnięcie sytuacji i pojęcie tego co sie stało. Zeno wszystko nam wytłumaczył w wielkim skrócie i powiedział, że musimy spotkać sie w willi, bo to zbyt niebezpieczne żebyśmy teraz siedzieli u siebie w domach. Nie wiadomo co policja wymyśli, a skoro mieli Lukrecje to pierwszymi podejrzanymi będziemy my: ja, Zeno i Melissa. Zastanawiało mnie tylko to co w takiej sytuacji robi Harvey i dlaczego jeszcze nie odbił swojej ukochanej z rąk policji?

Nie miałem teraz czasu nad tym rozmyślać, bo tak jak oni pojechali samochodem z Dexterem tak ja musiałem wsiąść na motor razem z Sethem, który przez cały ten czas siedział cicho jak mysz pod miotłą. 

-Co ty jesteś takie przerażony? - mruknąłem do niego sięgając po swój kask i wręczając mu drugi.

-Te wszystkie sytuacje... trochę mnie przytłaczają. Nie nadążam za nimi.

- Spoko, masz predyspozycje, przygotuję Cię. 

-Ty sam na razie nie jesteś w stanie nic zrobić. - powiedział to lekko podniesionym tonem, a ja w tym momencie westchnąłem ciężko, odłożyłem kask na kierownicę pojazdu i kiedy chłopak najmniej się tego spodziewał szarpnąłem go za koszulkę i oparłem biodrami o siedzenie w taki sposób, by lekko na nim leżał i w sumie nie potrafił złapać równowagi. Dobrze, że moje cacko miało stabilną konstrukcję, a nóżka była w stanie utrzymać ciężar nie tylko samego motoru, ale również osoby, które teraz lekko na nim balansowała. 

-Ty jeszcze w życiu nie widziałeś do czego ja jestem zdolny. - poluźniłem swój uścisk tylko po to by się do niego zbliżyć i zbytni go nie przestraszyć. Puściłem po krótkiej chwili jego koszulkę i złapałem go delikatnie za żuchwę unosząc jego głowę lekko do góry, by spojrzał mi prosto w oczy. Nie robiłem tego ze zbyt dużą siłą żeby wiedział, że przecież nie mam na celu go skrzywdzić. Zbliżyłem się do niego na dosłownie kilka centymetrów tak żeby myślał, że chce go pocałować, a kiedy już prawie złączyłem nasze usta... kłapnąłem niczym pies uderzając swoimi zębami o siebie tworząc przy tym charakterystyczny dźwięk. - Zakładaj kask i nie podważaj mojej siły. - puściłem go, a widząc jak wypuszcza powietrze z ust ze świstem, uśmiechnąłem się triumfalnie. Już po kilku minutach byliśmy w drodze do willi..

[Godzina 23:20]

 Zeno usadził nas wszystkich w salonie tylko po to, by przynieść za chwilę trzy duże, czarne torby napakowane po same brzegi. Wiedziałem co jest w środku, bo konsultował to ze mną i z Maxem już wcześniej, ale jeszcze nie widziałem nic z tych cudeniek na żywo. 

-Niestety sprawy się mają jak się mają. Lukrecją zajmę się sam, ale to komplikuje sytuację, która może wymknąć się spod kontroli. Za kilka dni Serpents napadnie na nasze magazyny, a my mamy za mało ludzi żeby się im postawić jako pierwsi, dlatego... będziemy musieli się bronić. Harvey zadba o to, by policja tam weszła, ale nie na tyle szybko byśmy nie zdążyli wszystkiego odpowiednio ukryć. Na razie potrzebujecie sprzętu, który umożliwi wam ukrycie tożsamości...

W tym momencie pootwierał to co przyniósł i zaczął wysypywać zawartość na dywan w salonie. Jakby ktoś zobaczył taką ilość kominiar, sprzętu, noży i pasków to zamknęliby nas za sam fakt posiadania tego. Dostaliśmy przynajmniej kominiarki 'na bogato', które nie utrudniały widoczności, bo były jedynie opaską na usta i kapturem na głowę. 

Dla kilku z nas znalazło się również zaopatrzenie w postaci masek gazowych. Zeno wspominał coś o tym, że nie wiadomo z czym przyjdzie nam się mierzyć, dlatego na wszelki wypadek kilka osób będzie przygotowanych również na taką ewentualność. Kastety z wysuwanymi nożami nożami czyli spełnienie najskrytszych marzeń każdego gangstera
-Ale zajebiste... - Lydia brzmiała jak totalna psycholka klękając przed tym wszystkim i oglądając uważnie to co Zeno nam przywiózł. Nie ukrywam, że ja też byłem podjarany jak dziecko razem z Dexterem. 

-Musicie nauczyć się bronić...bo przyda się każda para rąk. - oznajmił patrząc teraz na najbardziej zielone osoby w towarzystwie czyli Lydie i Setha...


Lysia/Seth?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz