poniedziałek, 19 września 2022

Od Harveya - CD Anraia

 Przysłuchiwałem się uważnie, co ta dwójka mówiła. Na początku Anrai nieźle mnie wkurzał swoimi wywodami o jedzeniu. Były ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś pieprzone żarcie. Pragnąłem wstać i uciszyć go, aby podzielił los Felixa. To nie był dobry czas na żarty. Mi nie było do śmiechu. Wiedziałem, że ta dwójka błaznów świetnie się dogaduje i rozumie bez słów. Kiedy zaczęli to swoje mini przesłuchanie, bo rozmową nie dało się tego nazwać, postanowiłem mówić samą prawdę. Felix i Anrai byli świetnymi policjantami, bez trudu rozpoznaliby, że mówię nieprawdę. Odpowiadałem więc szczerze tyle, ile sam wiedziałem. Zależało mi, aby w końcu dali nam spokój. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że przez nich mój związek z Lukrecją by się rozpadł. Tego nie mógłbym im darować.

- W porządku - zdecydowałem bez wahania. - Zaraz do niej pojadę i z nią porozmawiam. Jeszcze dziś stawimy się w laboratorium.

- Myślisz, że faktycznie się zgodzi? - wtrącił Felix do Anraia, wcale nie siląc się na ściszenie głosu.

- Albo już jest w drodze na lotnisko - dodał Anrai.

Obaj spoglądali na mnie nieufnie. Naprawdę nie rozumieli, w co się wplątali. Powinni skupić się na istotniejszych sprawach do rozwiązania niż wietrzenie podstępu tam, gdzie go nie było. Widocznie podczas mojego urlopu strasznie im się nudziło. Przydałoby się zawalić ich pracą, aby nie mieli czasu na wymyślanie głupot. Ostatnio w Londynie powstało wiele nowych gangów, które należało zwalczyć. Pangea nie była dla nas zagrożeniem. Mogliśmy mieć wiele korzyści ze współpracą z ludźmi Zeno. Oczywiście nie chwaląc się powiązaniem z nimi.

 Lukrecja z pewnością nie miała nic wspólnego z morderstwem tamtej dziewczyny i jej rodziny. To na pewno był to ktoś z Serpents. Pod tym względem mogłem być spokojny. Dla świętego spokoju porównaliby dowody i wreszcie się od nas odczepili.

- Kiedy tylko przyjdą wyniki, osobiście przeprosicie Lukrecję za wasze okropne podejrzenia i zachowanie - stwierdziłem, podnosząc się w końcu z kanapy.

Jeszcze nigdy nie czułem się tak zestresowany i jednocześnie nieźle poirytowany przy tej dwójce. To spotkanie było cholernie niekomfortowe. Miałem nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał się przed nimi z niczego tłumaczyć. To ja byłem ich przełożonym, a to oni dyktowali warunki.

- Jasne, jasne - powiedział Felix, również się podnosząc.

Odsunął od twarzy już roztopioną mrożonkę. Nie powinien mieć aż tak wielkiego śladu po uderzeniu... chyba. Nie żałowałem jednak swojego czynu. Teraz dwa razy zastanowi się nad tym, co robi.

- Zamiast siedzieć bezczynnie, zajmijcie się zaległymi raportami na komendzie. Dwa z nich trzeba poprawić, za bardzo ogólne - dodałem, zmierzając w stronę drzwi. - Spotkamy się na miejscu.

- To twoja zemsta? - mruknął pod nosem Anrai, odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi. - Papierkowa robota?

- W żadnym razie. To polecenie służbowe. Ostatnio mogliście się poczuć zazdrośni i zaniedbani przez fakt, że w końcu kogoś poznałem i nie okazywałem wam wiele zainteresowania. Od dziś zadbam, aby wszystko na komendzie działało jak najlepiej. Zaczniemy dziś od papierkowej roboty - powiedziałem spokojnie. - Powodzenia.

Opuściłem dom Felixa i skierowałem się w stronę samochodu. Wsiadłem za kółko i sięgnąłem po swoją komórkę. Wybrałem numer Lukrecji. Musiałem wiedzieć, gdzie teraz się znajdowała, bym mógł tam się udać. Miałem nadzieję, że zgodzi się ze mną pojechać.


Lukrecja? Felix lub Anrai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz