Nie skojarzyłem faktu, że w studio tatuażu spotkam Lydie. Na tyle lokali natrafiłem akurat na nią. Nie chciałem mieć z Pangeą nic wspólnego. Dostosowałem się do groźby Moretti i nawet nie rzucałem się nikomu w oczy. Aż do dziś. Najchętniej wyszedłbym stąd i wybrał inne miejsce. Niestety moja reakcja byłaby przesadzona i wzbudziłaby większe zainteresowanie Isaaca. Nie chciałem go okłamywać. Dużo mu zawdzięczałem, lecz nie mógł poznać tej części mojej przeszłości. Przynajmniej nie teraz. Widząc, że Isaac jest w gotowości do ewentualnego użycia broni, trochę się wystraszyłem. Gdyby coś stało się Hiddenowi, miałbym całą mafię na karku. Z Pangeą miałem na pieńku, ale nie polowali na mnie jak to robiło Serpents. I wolałbym, aby nasze relacje się nie zmieniły na te gorsze.
- Chodź na słówko - powiedziałem do czarnowłosego, który mierzył mnie groźnym spojrzeniem.
Dałem znać Isaacowi, że zaraz do niego dołączę. Raz jeszcze zlustrował Hiddena, po czym bez słowa wyszedł na zewnątrz. Chyba mógł mi zaufać w kwestii, że w razie zagrożenia sobie poradzę. Przez szklane drzwi widziałem, jak wyciąga elektryka, aby znów zatruwać swoje płuca. To jego nieodłączny element.
- Czego chcesz? - mruknął, krzyżując swoje ręce na piersi. - Zastanawiam się czemu jeszcze chodzisz po tym świecie. Serpents cię nie dopadło?
Zignorowałem jego dalszą wypowiedź. Nie zamierzałem dać się sprowokować. Nie mogło dojść do starcia.
- To ja powinienem zapytać, po co na mnie naskakujecie. Nie wtrącam się w wasze interesy. Zgodnie z obietnicą trzymam dziub na kłódkę i nikomu nie chwalę znajomością z wami. Więc po co to przedstawienie? - zapytałem niezadowolony.
Spojrzałem na dziewczynę, która miała chyba niezły ubaw z obserwacji tego widowiska. Lekki uśmiech gościł na jej twarzy. Z kolei młodszy chłopak stał w zupełnej ciszy, nie bardzo chyba wiedząc jak odnaleźć się w rozgrywanej sytuacji.
- A ty oczywiście musiałaś zadzwonić do swojego księcia na białym koniu, który zjawił się błyskawicznie - powiedziałem, wskazując na dziewczynę oskarżycielsko.
- Cóż... - powiedziała jedynie, nie wysilając się na lepszy komentarz.
- Przez to przedstawienie będę miał serię niewygodnych pytań - kontynuowałem. - Miałem milczeć, ale dzięki wam nasza umowa poszła się jebać. Nie zamierzam kłamać.
- Puść parę z gęby, a cię zabiję na miejscu - odparł Hidden.
- Czyżby? - zapytałem powątpiewająco. - Nie jestem już tym samym tchórzem, którego znałeś. Lepiej nie przeceniaj swoich możliwości.
Zakończyłem swoją wypowiedź po czym w milczeniu opuściłem to miejsce. Hidden nie wydawał mi się wcale taki groźny jak kiedyś. Raczej nie miałbym problemu, aby ostudzić nieco jego zapędy. Nie chciałem jednak problemów. Miałem się nie wychylać.
- Jak pogawędka ze znajomymi? - zapytał Mavis, kiedy zatrzymałem się obok niego.
- Fantastycznie, strasznie się za nimi stęskniłem - odparłem, odrobinę się przy tym krzywiąc. - Możemy już stąd iść?
Nie zamierzałem spędzić tu ani minuty dłużej. Wolałem wracać do nas lub wybrać się gdziekolwiek, gdzie nie będzie nikogo, kto życzyłby mi śmierci.
Hidden, Isaac?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz