Siedząc i opłakując swoją chujową sytuację miałam wystarczająco dużo czasu żeby napisać do wszystkich co to było konieczne i przy okazji ogarnąć sobie jakieś alibi, które byłoby w stanie wyciągnąć mnie z opresji. Zeno na razie nie chciał się wtrącać i zabronił też tego całej reszcie. Gdyby się wtrącili już teraz szansa, że mogłabym to jakoś przekręcić na swoje po prostu by się rozpłynęła. W którymś momencie usłyszałam dzwonek telefonu, a na wyświetlaczu oczywiście Harvey...
Niepewnie odebrałam telefon choć to było do przewidzenia, że albo tu przyjedzie, albo będzie próbował się ze mną kontaktować.
-Dlaczego dzwonisz... - powiedziałam pierwsza zanim ten zdążył powiedzieć chociażby 'halo' - Nie powinieneś się ze mną kontaktować...
-Luka...musisz im udowodnić, że to nie ty zabiłaś Florencje. Rozmawiałem z nimi i jeśli pojedziesz do labolatorium...
-Harvey.. - przerwałam mu drżącym głosem - Ta broń była moja. Może nie jestem związana z zabójstwem Flo, ale nie jestem też czysta. Znajdą coś czy tak czy tak. - po moich słowach z drugiej strony telefonu odezwała się tylko głucha cisza. Harvey nie był przygotowany na to co właśnie mu powiedziałam i nie mogłam mu się dziwić. Powiedział jedynie, że porozmawiamy za chwilę. Miałam czekać na to aż przyjedzie, bo przez telefon tylko zbędnie się pokłócimy. Niewykluczone, że to i tak się stanie, ale wolałam chyba widzieć jego reakcje niż tylko domyślać się tego co czuje. Po kilkunastu minutach był już u mnie, a kiedy wszedł do środka od razu ujął moją twarz w dłonie. Uniósł ją lekko do góry bym spojrzała mu w oczy, a kiedy zobaczył, że płakałam czule pogładził mnie po policzku.
-Nie płacz, jestem przy tobie. - powiedział cicho, takim tonem, które od razu mnie uspokajał. Nie był zły o Rhysa? Dlaczego stawiał mnie wyżej niż swojego brata? Nie rozumiałam tego już w sumie od samego początku dlaczego mam takie przywileje. - Nawet jeśli ta broń jest twoja, wyciągnę Cię z tego. Obiecuje.
Zapewniał mnie krótką chwilę, że pojechanie na komendę to dużo lepszy pomysł niż ucieczka, która była po prostu jeszcze bardziej podejrzana. Dlatego też się zgodziłam tam pojechać żeby wzięli ode mnie odcisk palca i przepytali jak na prawdziwym przesłuchaniu. Zrobiłam to tylko dla niego, bo mi nie było to potrzebne do szczęścia, ale skoro na szali stał nasz związek to nie miałam innego wyjścia.
Zrobiłam to o co prosił i po godzinie, około już tej 24 stawiłam się na komendzie, gdzie czekało tych samych dwóch policjantów. Kiedy jeden z nich chciał złapać mnie za ramię Harvey złapał mnie za dłoń i pociągnął do tyłu konkretnie dając im tym do zrozumienia, że najpierw chce wiedzieć co zamierzają.
-Spokojnie, Alvaro. - uspokoił go ten z dłuższymi włosami - Nie musisz odprowadzać swojej księżniczki, jest dużą dziewczynką.
-Felix... stąpasz po cienkim lodzie.
-Uwierz, że ty stoisz już na krze, Harvey. - wtrącił ten drugi stojący przy drzwiach, za którymi prawdopodobnie zaraz miałam z nimi zniknąć. Wyglądali na maksymalnie spokojnych i opanowanych, z kolei ja.... byłam tak rozstrojona i zestresowana, że nie wiem czy będę w stanie powiedzieć cokolwiek.
Ostatecznie moja sympatia puściła mnie i pozwoliła iść z jednym z nich. Gdy tylko zniknęłam za drzwiami ten taki 'bez wyrazu' od razu odwrócił mnie do siebie tyłem i założył kajdanki. Byłam w stanie wydać z siebie jedynie ciche 'co?'.
-Wybacz, ale nikt nie jest taki naiwny by uwierzyć w jakiś bajki. Harvey przywiózł Cię tutaj po wcześniejszej rozmowie z nami. Taki po prostu był plan...
Słysząc to na chwilę się zawiesiłam. Czy on właśnie chciał mi powiedzieć, że mój chłopak... po prostu mnie sprzedał? Nawet nie byłam w stanie się opierać, krzyczeć czy wołać ... zwyczajnie dałam prowadzić się dalej nie powstrzymując już dłużej potoku łez.
Harvey/Anrai?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz