Odkąd Rimma pojawiła się kancelarii miałem nieco więcej czasu, by dobrze przejrzeć wszystkie papiery i dokładniej ogarnąć sprawy, które do tej pory czekały na pełną dokumentację. Moje asystentki nie nadążały, a Blair jeszcze średnio się do czegokolwiek nadawała, dlatego nowa dziewczyna mocno mnie odciążyła. Dzisiaj nie miałem akurat żadnych klientów, dlatego spokojnie siedziałem w biurze co chwilę upijając łyk swojej ulubionej kawy. Nie ukrywałem tego, że gdy nikt nie patrzył to po prostu przeglądałem telefon zwłaszcza teraz kiedy szykował się jakiś nowy zrzut nietestowanej broni, a ja chciałem jak najszybciej uzyskać informacje gdzie dokładnie trzeba będzie się udać.
Przelatywałem palcem w dół drugą ręką chwytając filiżankę i przysuwając sobie do ust, gdy nagle do pomieszczenia wpadła Blair. Nie pukała - weszła jak do siebie.
- Rozumiem, ze mnie możesz nie lubić, ale tutaj panują jakieś zasady. - warknąłem niezadowolony z jej bezpośredniej postawy, a mimo to kompletnie nic sobie z tego nie zrobiła. Usiadła na kanapie pod ścianą i również wyciągnęła swój telefon. Czuła się tutaj swobodnie zwłaszcza dlatego, że o wszystkim wiedziała i w każdej chwili mogła mnie wsypać.
-Rimma ma chyba ciekawego adoratora, skoro jest tu od kilku dni, a już dostaje kwiaty. Chyba, ze to od ciebie. - mruknęła spoglądając na mnie kątem oka na co ja prawie zakrztusiłem się napojem, który właśnie nabrałem do ust.
-Chyba zwariowałaś. Przyniosłaś Rimmie jakieś kwiaty na ten adres? - spojrzałem na nastolatkę uświadamiając sobie co właśnie do mnie powiedziała. Nowa naprawdę byłą tu od kilku dni i to było wręcz niemożliwe, by ktoś tak szybko wyczaił gdzie obecnie pracuje bez... stalkowania jej. Nie zamierzałem się w to mieszać, ani wybitnie interesować na tyle by do niej iść. Chciałem jedynie wiedzieć jak to wyglądało z punktu widzenia Blair, która jak się okazało - dzisiaj pełniła funkcję poczty kwiatowej. Tylko do tego się na razie nadaje.
Zbliżała się godzina 16 więc powoli zbieraliśmy się do wyjścia. Zabierałem wszystkie rzeczy, marynarkę i jeszcze upewniłem się, że wszyscy wyszli dostatecznie szybko z biura, bym czasem ich nie zamknął. Zazwyczaj pracowałem do późnych godzin, ale dzisiaj nie zamierzałem tutaj przebywać dłużej niż to konieczne i to jeszcze w ciężkich do okiełznania papierach. Wychodząc z holu zobaczyłem znajomy samochód, a już za chwilę dziewczynę, która zmierza wprost do niego witając się... z nikim innym jak z samym Maxwellem. Blair spojrzała na mnie, a widząc moje mocne zdziwienie złapała mnie za przedramię. Czy ja właśnie jestem świadkiem kolejnej tajemnicy jaką miał przede mną mój przyjaciel? Teraz wyjaśniałoby to te kwiaty, które Rimma niosła w ręce praktycznie biegnąc w jego stronę.
Prawie niewidocznie dla wszystkich wścibskich spojrzeń zacisnąłem dłoń w pięść. Tego było już za wiele. Najpierw tajemnica z żoną, teraz dziewczyna, o której nam nie powiedział, a za dwa dni przystawi mi pistolet do pleców? Dość szybkim tempem, ale takim, które jeszcze nie zwracałoby zbytniej uwagi skierowałem się wraz z Blair w stronę przyjaciela. On wysiadając i chcąc otworzyć drzwi swojej towarzyszce niestety został potraktowany dość szorstko kiedy chwyciłem za jego ramię i siłą odwróciłem go w swoją stronę.
- Chcesz mi kurwa wyjaśnić...? - warknąłem totalnie zlewając obecność dwóch kobiet. Teraz to już nie były żarty, które mógłby zbyć zwykłym 'porozmawiamy później'.
- Yyy... bo to nie tak. Ja Ci zaraz wytłumaczę tylko pozwól, że..
Rimma najwidoczniej chciała też słyszeć tą rozmowę, bo tak jak przed chwilą siedziała już w samochodzie, tak teraz wysiadła i stanęła tuż obok McKaina.
-....ona jest moją byłą dziewczyną i po prostu ostatnio się spotkaliśmy i..
- Twoje tłumaczenie jest tak żałosne, że nawet nie mam ochoty tego słuchać. - Już nieco bardziej stonowany jak na mnie przystało odparłem w jego stronę. Ponownie trzymałem emocje na wodzy, bo czułem jak mała dłoń Blair lekko dotyka moich pleców co dało mi do myślenia. Rimma zapewne jest niczego nieświadoma, a mogłaby się mnie wystraszyć.
- Mówię prawdę! Stary to jest pogadnka przy kielichu, a nie czas na kłó... - i w tym momencie nie wytrzymałem i chwyciłem go za kołnierz koszuli przyciągając tak, by dobrze widział w tym momencie moje spojrzenie. Zamilkł od razu. Nawet jeśli byliśmy podobnej postury to z jakiegoś powodu to ja pełniłem funkcję tego stojącego wyżej.
-Ja już skończyłem słuchać i rozmawiać. - to mówiąc nieco cichszym tonem puściłem go dodatkowo lekko odpychając. Na całe szczęście dziewczyny się nie wtrącały, a jedynie obserwowały sytuację. Blair prawdopodobnie wiedziała, ze nie byłbym w stanie zrobić krzywdy człowiekowi, któremu do tego momentu ufałem. - Przegiąłeś. - skwitowałem podnosząc lekko głowę i pokazując mu kto ostatecznie stoi tutaj wyżej.
- Dasz mi w ogóle wytłumaczyć zanim się pobijemy? - ten już nieco bardziej zirytowany też starał się dojść do porozumienia. - Nie mieszaj ich w nasze rozmowy..
-Nie zamierzam, ale dobrze jak i jedna i druga dowiedzą się jaka jest twoja definicja 'przyjaźni'. - już teraz mówiłem maksymalnie spokojnie. - Nie pokazuj mi się na oczy. - po tych słowach po prostu poprawiłem mankiet, odwróciłem się i odszedłem. Blair dodreptała zaraz za mną, jednak szła kompletnie bez słowa. Otworzyłem jej drzwi do samochodu, do którego za chwilę również wsiadłem tylko na miejsce kierowcy. Położyłem obie dłonie na kierownicy i odchylając głowę do tyłu oparłem ją o oparcie fotela. Zamknąłem na chwilę oczy czując baczny i skupiony wzrok blondynki na sobie. Wypuściłem głośno powietrze z ust i po chwili zerknąłem na nią kątem oka.
- Zanim Cię odwiozę zajedziemy jeszcze do szpitala...
<Blair, Max, Rimma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz