Odetchnąłem z ulgą w pewnym sensie. Przynajmniej już nie chciał mnie zabić. Może i wyglądałem na opanowanego jakby kompletnie nie bał się konsekwencji, ale tak naprawdę starałem się mieć dobrą minę do złej gry. Nie wiedziałem z kim przyszło mi się mierzyć, a to co zrobiłem, tek akt obrony wyciągnął ze mnie resztki jakiejkolwiek siły. Spojrzałem w tył próbując trzymać równowagę i jednocześnie wycierając twarz chusteczką, którą dostałem od Rhysa.
- A taki był piękny.. - westchnąłem patrząc na swój roztrzaskany motor. W sumie jak tak się poturlał to trafił gdzieś na pobocze, a że to nie była jakaś główna ulica Londynu (stąd też nikogo się tu nie spodziewałem) to myślę, że jak go tutaj zostawię to nikomu i tak większej różnicy to nie zrobi. Zerknąłem kątem oka na Rhysa, który bacznie obserwował co zrobię i chyba czekał na jakiś mój zgryźliwy tekst. Już otworzyłem usta, by zacząć mówić, ale w tym samym momencie Sean otworzył okno od kierowcy i ponaglił nas dość konkretnie żebyśmy się w końcu pakowali. Tak też zrobiłem, a gdy już siedziałem na miejscu pasażera z tyłu zerknąłem jeszcze do kieszeni spodni czy mój telefon w ogóle jest cały. On nie miał prawa tego przeżyć, więc kompletnie nie zdziwił mnie widok totalnie roztrzaskanej szybki. - Gdzie mnie zabieracie? - usiadłem sobie na środku i ramionami oparłem się o ich siedzenia.