Nie wiedziałem, dlaczego nagle teraz Blair zaczęła interesować się Hiddenem. W jej oczach byłem tylko zwyrodnialcem latającym z bronią, który tylko czyha na jej nic nie znaczące życie. Błagam. Litości. Dziewczyna już ostatnio wyprowadziła mnie z równowagi, a teraz kiedy już i tak byłem podminowany zaczęła jeszcze temat Hide. Może, gdyby nie moje treningi ogarniania emocji to jeszcze wybuchłbym do niej, ale teraz wziąłem głęboki oddech, wypuściłem powietrze i starałem się być jak najspokojniejszy.
-Czy to przez to czym się zajmujesz..? - dopytywała, a ja kątem oka ujrzałem jak miętoli w dłoniach materiał swojej eleganckiej spódniczki ze stresu. Dziewczyno, co jak co, ale jeszcze wzrokiem i samymi słowami nie potrafię zabijać. A niektórych bym chciał.
-Hidden też w tym siedzi, więc to nie jest moja wina tak stricte. Napatoczył się im więc zwinęli co było. Dobrze się stało, że to właśnie on, bo ktoś inny mógłby tego nie przeżyć. Hidden... był fizycznie przygotowany żeby coś takiego znieść.
-To wszystko stało się na bankiecie, a ja nawet ... tego nie widziałam i nie wszystko pamiętam.
-Gdybyś zaczęła dokładnie analizować to co robisz nie popełniałabyś głupich błędów i nie wpadała w panikę. Podczas spraw sądowych tez będziesz panikować jak ktoś wyciągnie argument, którego się nie spodziewasz?
Te słowa spowodowały, że Blair zamilkła i nie odzywała się aż do samego szpitala. Nie wiem czy miała wyrzuty sumienia w związku z ostatnio zaistniałą sprawą czy wręcz przeciwnie.... tylko czekała żeby się mnie pozbyć. Tak naprawdę ona jedyna ze wszystkich ludzi jakich znałem mogła mnie sprzątnąć pstryknięciem palca, a jeszcze tego nie zrobiła.
Otworzyłem nastolatce drzwi do szpitala, wylegitymowali mnie i powiedzieli kilka niezbędnych rzeczy do tego, byśmy mogli swobodnie poruszać się po szpitalu. Uświadomili mnie również, że u Hiddena ktoś jest, a jego samego nie należy teraz zbytnio przeciążać, dlatego nasza wizyta nie mogła zająć krótko. Rozumiem, że my nie mogliśmy siedzieć długo.. ale ile siedziałam tam ta obca osoba, które imienia nie chcieli mi zdradzić? Kto to w ogóle był i jak się do niego dostał nie będąc z rodziny? Przecież wiedziałbym....
Te myśli napawały mnie tylko większym niepokojem kiedy tam zmierzałem. Uspokoiłem się dopiero w momencie kiedy za białymi drzwiami ujrzałem lekko opuchniętą, ciemną blondynkę, którą miałem przyjemność zobaczyć razem z moim bratem już na bankiecie. Nie wiedziałem kim była dla Hide, ale na pewno nie była w stanie wyrządzić mu żadnej krzywdy.
-Ja już...- zerwała się z miejsca kiedy nas zobaczyła niczym spłoszony jeleń. Zanim zdążyłem zareagować zauważyłem, jak Hidden lekko zaciska jej dłoń, którą wcześniej go trzymała. Tym sposobem dał jej do zrozumienia, że nie chce by poszła, a ja tez nie zamierzałem negować jego woli.
-Spokojnie. Wiem kim jesteś, pamiętam Cię z bankietu. Dobrze, że ktoś przy nim jest, bo ja niestety za dużo pracuje, by być tutaj cały dzień.
Spojrzałem na brata, który leżał nieruchomo, prawie nic nie mówił i jedyne co robił to wodził za nami spojrzeniem. Jego wyraz twarzy spowodował, że niemal pękło mi serce kiedy na niego spojrzałem, a to doprowadzało mnie wręcz do szału. Jak mogłem do czegoś takiego dopuścić, co jeśli trafiłoby na kogoś innego...
-Jeszcze nigdy... nie pa...patrzyłeś na mnie...tak - Hidden chyba chciał powiedzieć coś więcej, ale to było jedyne co wyszło teraz z jego ust.
-Nie sądziłem, że dasz się tak załatwić... - uśmiechnąłem się lekko podchodząc do łóżka i siadając tuż obok niego. Lekko i bardzo delikatnie zmierzwiłem jego czarne włosy. Jak małemu braciszkowi. - Postaram się o wypis dla ciebie szybciej, ale będziemy musieli załatwić Ci kogoś do pomocy... - to mówiąc zerknąłem na Natalie stojąca tuż za mną...
<Natalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz