Będąc już w domu odświeżyłam się
trochę i przebrałam żeby wyglądać jak człowiek, chociaż moim przypadku można by
rzec, że jak bogini. Zdecydowałam się na
coś luźniejszego. Młodszy brat pana wielkiego prawnika zdawał się być bardziej
rozrywkowy więc intuicja podpowiedziała mi, że mniej elegancki strój bardziej
się sprawdzi. Musiałam przygotować się na każdą ewentualność, a odnosiłam
wrażenie, że Hidden był znacznie prostszy niż jego starszy brat.
Po drodze do willi ukrytej między
drzewami zatrzymałam się w sklepie żeby zaopatrzyć się w jakieś tanie wino bo
na więcej ten zgred nie zasługiwał i mały torcik, na którym cukierniczka
napisała BARDZO SZCZERE „wybacz moje karygodne zachowanie”. Przed ruszeniem w
drogę wysłałam Zeno SMS’a chcąc go spotkać na miejscu.
Faye: spotkajmy się w twoim domku w lesie, mam ci coś ważnego do powiedzenia <3
Faye: i nie, nie jestem w ciąży jakby co więc nie musisz uciekać
Faye: serio
Przez całą drogę śpiewałam sobie piosenki
Abby czekając na odpowiedź od księcia z bajki ale niestety się nie doczekałam.
Na podjeździe stało kilka samochodów. Żaden z nich nie należał do Zeno. Tak
przynajmniej mi się wydawało. Chociaż, kto mu zabroni mieć kilka furek? Zapukałam
do drzwi, żeby nie robić zbędnego hałasu dzwonkiem i mieć usprawiedliwienie
dlaczego weszłam sobie od tak do obcego domu. Wystawiłam głowę do środka
rozglądając się po pomieszczeniu. Moim celem był gabinet Zeno. Na moje
nieszczęście dom był pełny jakiś ludzi. Tak przynajmniej to brzmiało. Poszłam
więc w ich stronę. Tylko taką drogę znałam do celu mojej wycieczki. Stukanie
szpilek o posadzkę od razu przyciągnęło wzrok zebranej grupki w salonie.
- Heeeej – uśmiechnęłam się tak uroczo
jak tylko potrafiłam. – Zeno już przyjechał? – i wtedy mój wzrok skupił się na
jednej personie. Jebany donosiciel, w wolnym tłumaczeniu pan Harvey Fuller. Znaczy,
pewności nie miałam ale składało się to w sensowną całość. Widząc mnie od razu
wyciągnął telefon i wystukał na nim kilka słówek. Rękę mogłabym dać sobie
uciąć, że pisał swojemu właścicielowi o moim przybyciu. Piesek.
- Nie, jeszcze nie. W ogóle miał
przyjechać? – siostra Morettich popatrzyła po zebranych.
- A tak niespodziewanie to wyszło.
Trochę się pożarliśmy i chciałbym mu to jakoś wynagrodzić – spojrzenia zebranych
były bardzo zmieszane. Musiałam szybciutko się ewakuować. Bałam się, że ktoś zacznie
coś podejrzewać. Nie licząc pana Harveya. Mój wzrok spoczął na niczego
nieświadomym Hiddenie. – Pomożesz mi? Potrzebuję lampek do winka – a Harvey dalej
coś klepał w tym telefonie. Musiałam działać szybko, bo zapewne czekał na instrukcje
od Zeno. Jeśli uda mi się wyjść w jednym kawałku będzie wspaniale.
- Po chuj ci. Piłem już więc nie
mieszam – miałam ochotę przewrócić oczami, a moja dłoń ciaśniej zacisnęła się
na szyjce butelki. Nie dałam tego po sobie poznać.
- Nie dla ciebie mój drogi tylko
dla mnie i twojego brata. Byłbyś tak dobry?
- Dobra dobra – podniósł się na równe
nogi i ruszył w stronę prawdopodobnie kuchni. Uśmiechem pożegnałam zebranych i
ruszyłam grzecznie za nim. – Z przyjemnością kurwa się do was przyłączę - westchnęłam
głośno. Oj jakież to było dzieciątko. Wyciągnął z szafki dwie lampeczki i
wystawił je naprzeciwko mnie tak, żebym rozlała alkohol. Aż przykro mi było
powtarzać, że to nie dla niego.
- Chodź. Pokażę ci gdzie je
postawić – grzecznie poszedł za mną wciąż licząc na wspólną popijawkę. Razem
poszliśmy do gabinetu Zeno. Postawił lampki na jego biurku. Tuż obok odstawiłam
torcik i winko. – Niestety słodziutki ale muszę jeszcze coś zrobić przed przyjazdem
twojego brata także gdybyś był tak dobry i zostawił mnie samą – nie wiedziałam
za ile mogę spodziewać się przyjazdu Zeno. Miałam mało czasu na przeszukanie
jego dokumentacji. Młody usiadł na podłodze. Popatrzyłam na niego zdziwiona i
zamrugałam kilka razy.
- To mój dom – skrzyżował ręce na
klatce piersiowej niczym dziecko. Westchnęłam głośno. No nic. Uklęknęłam przed
nim i rozsunęłam zamek sukienki praktycznie do pępka ukazując trochę więcej niż
powinnam.
- Grzecznie proszę. Mam małą
niespodziankę dla twojego brata. Tylko twojego brata – niczym kotka przysunęłam
się do niego tak, że nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry. – Pozwolisz? –
patrzyłam mu prosto w oczy czekając na reakcję.
<Hidden?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz