czwartek, 26 sierpnia 2021

Od Maxwella CD Killiana

 - Wiem, w końcu nie pierwszy raz tu jestem. - odpowiedziałem trochę ignorując część o tym, że mógłbym opatrzyć dłonie. Zrobię to, ale prawdopodobnie jak będę w domu, chyba nie mam ochoty zabierać czasu temu młodemu. Tak bardzo jak dalsze irytowanie go było kuszące, dostał już nauczkę za swoją odzywkę kiedy nosił te wszystkie worki. Całkiem zabawny widok, nie wspominając już o jego minie gdy mijałem go kilka razy podczas gdy ten męczył się z jednym.

Pozwoliłem się zaprowadzić do głównego budynku, doskonale wiedziałem gdzie jest biuro, ale to jego praca. Niech się trochę wykaże. Szedłem może krok za nim, a między nami panowała kompletna cisza. Mnie jakoś bardzo to nie przeszkadzało, ale Ian wyglądał na jakby.. no nie wiem, zakłopotanego? Cóż, tak czy siak to nie moja sprawa i problem, teraz musiałem jedynie dać swój podpis na dobrze znanych mi dokumentach i mogłem się zwijać. Kiedy znaleźliśmy się pod właściwymi drzwiami blondy wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i otworzył je, wpuścił mnie jako pierwszego, a ja rozgościłem się na fotelu stojącym naprzeciw biurka. Chłopak zamknął drzwi po czym bez słowa zaczął przeszukiwać pomieszczenie, zastanawiałem się czemu tak długo zajmuje mu znalezienie tego papierka do podpisania, ale kiedy stanął przede mną z małą apteczką nie mogłem uwierzyć w to, jaki jest uparty.

- Opatrz to, jeszcze wda Ci się jakaś paskudna infekcja. - powiedział kiedy w końcu przyjąłem to czego tak długo szukał. - A ja w tym czasie wydrukuję ten papierek.

- Widocznie nie mam innego wyboru. 

Ian usiadł przy biurku i włączył komputer, a ja w tym czasie wyjąłem z apteczki wodę utlenioną. Nalałem jej trochę na gazik i zacząłem przemywać poharatane kostki. Nie jestem w stanie zliczyć jak wiele razy byłem zmuszony opatrywać swoje rany, które były dużo gorsze niż to. To mogłem porównać to jakiegoś spaceru na łące, nie czułem nawet żadnego pieczenia, jakby moje dłonie były już na to zupełnie znieczulone. 

Czując na sobie ciekawskie spojrzenie blondyna podniosłem wzrok znad dłoni i spotkałem się z jego zielonymi oczami. Muszę przyznać, że był to dość specyficzny kolor ; niby zielony, ale jednak szarawy? Przypominające kolorem oliwkę, ale trochę.. ciemniejsze. W każdym razie trzeba przyznać, że bardzo ładny kolor. W tym momencie zwróciłem również uwagę na kilka pieprzyków zdobiących jego twarz, oraz na te ukrywające się za kołnierzem jego koszulki.

- O co chodzi? - zapytałem po krótkiej chwili ciszy w której spodziewałem się, że speszony odwróci wzrok jednak nie zrobił tego ku mojemu zaskoczeniu.

- Jak ty.. czy ty jesteś jakimś masochistą? Zachowujesz się jak gdyby nigdy nic. - mruknął w końcu z lekko skrzywioną miną, prawdopodobnie na samą myśl o pieczeniu po przyłożeniu do rany gazika nasączonego wodą utlenioną.

- Można powiedzieć, że już się przyzwyczaiłem. - zaśmiałem się szczerze rozbawiony tym co powiedział. - Jak z tym papierkiem?

- Już się drukuje. - powiedział, idealnie moment później usłyszeliśmy głośną drukarkę, na co ten się skrzywił. - Tyle razy mówiłem, żeby kupić nową. Przecież nas na to stać. A ta przypomina dźwiękiem jakieś prehistoryczne zwierzę.

- Może o tym pomyślę, następnym razem jak się zjawię. - pomyślałem na głoś smarując teraz rany maścią. Spojrzał na mnie dość zdziwiony, a jego brwi były wysoko uniesione.

- Chyba sobie żartujesz. Tyle karmy tu przywozisz i jeszcze chcesz kupować nową drukarkę?

- Skoro mnie stać, to nie widzę w tym najmniejszego problemu. Zawsze jest lepiej pomóc takiemu miejscu niż wydać na jakieś głupoty, albo żeby pieniądze po prostu leżały bezczynnie na koncie.

- To bardzo hojne z twojej strony. - uśmiechnął się lekko co odwzajemniłem.

Można powiedzieć, że w głębi serca traktowałem to schronisko jako swoje zadość uczynienie. To, że jestem członkiem Pangeii nie znaczy, że jestem jakimś skurwysynem bez serca. Czasami zdarza mi się leżeć późno w nocy zastanawiając się nad wszystkim co już w życiu zrobiłem. Ilu ludzi zabiłem. Za ile przedawkowań jestem odpowiedzialny z czasów kiedy byłem jedynie nędznym dilerem. Jednak nauczyłem się z tym żyć, a myśl o tym, że jestem w stanie gdzieś pomóc sprawiała, że czułem się o wiele lepiej.

< Killian?>

668 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz