czwartek, 26 sierpnia 2021

Od Taigi CD Rhysa

 Spojrzałam na telefon, który trzymałam dyskretnie pomiędzy kartkami notesu. Przygryzłam końcówkę od długopisu i odpisałam. 

- "Za pół godziny kończę zajęcia, Uniwersytet Medyczny przy parku, i nie, nie będę czekać, jak Cię nie będzie wybiorę jedzenie z moim chłopakiem".

Po wysłaniu wiadomości schowałam telefon do torby, aby z niewielkim uśmiechem móc dalej słuchać wykładu i notować to ważniejsze informacje. Karciłam sama siebie za takie zachowanie. Nie powinnam była tak szybko ulegać prośbą chłopaka, wciąż muszę pamiętać kim jest i w jakich okolicznościach się poznaliśmy. Jednak... co jeżeli zamiast przy martwej wątrobie i broni poznalibyśmy się właśnie na zwykłej imprezie. Każde myślałoby, że to drugie jest zwykłą osobą, z nudną pracą, zajęciami, szczęśliwą rodzinką i bandą znajomych. Może właśnie wtedy, bez całej wiedzy na jego temat, gdy stał ze mną przy drzwiach potrafiłabym rzucić się na niego, i niczym korzenie drzewa oplątać swoje nogi wokół jego tali, wpijając się w miękkie usta. Wyobrażając sobie taki obraz wręcz poczułam jego perfumy tak intensywnie, że musiałam się rozejrzeć po sali. Być może to moja wyobraźnia, ale miałam przeczucie jakby właśnie wszedł do sali, słysząc moje myśli. Spojrzałam zaskoczona na długopis, na którym widniały ślady moich zębów. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak bardzo się w niego wbiłam poniekąd fantazjując o mężczyźnie. Pokręciłam głową, jakbym w ten sposób chciała odgonić od siebie wszelakie myśli na temat Rhysa i ponownie skupiłam się na notowaniu. 

Wykładowca skończył jak zawsze strasząc nas wejściówką na następnych zajęciach, wrzuciłam wszystko do swojej torby, jeszcze raz szybko przeczesałam włosy niewielką szczotką i poszłam do szatni ubrać lekki płaszcz w kolorze ciemnego miodu. Trzeba było przyznać, że zaczynało się robić coraz chłodniej, zwłaszcza dzisiaj nie był zbyt przyjemny dzień. Brakowało mi tylko teczki, żebym wyglądała jak typowa studentka. Jasne dżinsy z dziurami na kolanach, koszula w kolorze butelkowej zieleni i trampki. Wyszłam przed uczelnię, gdzie spotkałam biuściastą blondynkę z zajęć, która znowu zaczęła mi marudzić o notatkach. O dziwo nagle przerwała swój monolog zupełnie w jego środku, patrząc w stronę ulicy. Podniosłam jedną brew i również tam spojrzałam. Tak, opierający się o auto chłopak, to był właśnie Rhys, który trzymał w dłoni telefon. Również wyciągnęłam swój, jak się okazało, napisał mi 2 minuty wcześniej, że czeka. Uśmiechnęłam się niezauważalnie i mijając dziewczynę, rzuciłam jej krótkie "cześć". Podeszłam do chłopaka, który się do mnie uśmiechnął. 

- Myślałam, że jednak nie przyjedziesz  - Przyznałam chowając swój telefon. 

- Przecież byliśmy umówieni - Wzruszył ramionami - Na co masz ochotę, chińczyk, kuchnia włoska, jakiś fastfood? - Zaczął wymieniać, a ja się zastanowiłam chwilę. 

- Co powiesz na sushi? Dają tutaj w okolicy całkiem dobre - Zaproponowałam, gdyż właśnie na to miałam ochotę od samego rana. 

- No to wsiadaj - Oderwał się od drzwi, wskazując głową na swoje auto. 

- To jest niedaleko możemy się przejść - Westchnęłam. 

- Boisz się, że Cię gdzieś wywiozę? - Uśmiechnął się pokazując proste, białe zęby. Czy się bałam? Sama nie wiem. Czy chciał mnie zabić? wątpię, prędzej wywieźć i przelecieć, tak ta opcja zdecydowanie bardziej by mi pasowała, niż morderstwo. 

- Bać? - Zaśmiałam się - Bardziej się boję mojej koleżanki ze studiów, że zaraz tutaj przybiegnie i mnie pobije żeby wejść do tego auta, niż Ciebie - Zeskoczyłam z chodnika i podeszłam od strony pasażera, aby otworzyć drzwi auta. Rozsiadłam się wygodnie we fotelu, zapinając pasy. 

Rhys?

531 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz