Jak tylko padło sformułowanie 'może pożyczysz mi...' od razu w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Ten stary dziad chyba nie sądził, że dam w te jego brudne łapska moje najcudowniejsze, najukochańsze dziecko! (zaraz po Justinie~). Lukrecja wiedziała co się święci, więc jak tylko gościu skończył paplać, spojrzała na mnie wymownie. Oczekiwała chyba, że będę potulny jak baranek i przystanę na tą śmiała propozycje.
-Chyba Cię pojebało, tak z lekka mówiąc. - złożyłem ręce na piersi, a moja poza bardzo dobitnie mówiła, że będzie mnie musiał zmuszać do jakiejkolwiek współpracy. - Nie wiem za kogo się uważasz, ale taka koza jak ty nie będzie dotykać mojego motocyklu. - prychnąłem wyniośle kątem oka zerkając na powoli irytująca się Lukrecje. Coś czuję, że jak wrócimy to ja mogę tego nie przeżyć, a uwierzcie mi, że moja siostra bywała naprawdę brutalną sadystką. W ramach kary czasami nawet kazała mi robić pranie.
-Koza!? Ty gówniarzu nie dość, że się przez ciebie do pracy spóźnię to jeszcze..
-Hola, hola! Dobra wystarczy! - Luka próbowała rozgonić tą napiętą atmosferę stając między mną a nim. I dobrze, bo zaraz naprawdę rzuciłbym się do niego z łapami, przysięgam. - Hidden do kurwy nędzy.. -krzyknęła tym razem na mnie, a ja z desperacji westchnąłem głośno i przetarłem twarz dłonią.
-Dobra już dobra! Zawiozę Cię, ale ani mi się waż mnie obejmować gnojku, bo przez całą swoją karierę geja nie byłem nikim aż tak obrzydzony. - wskazałem na swój środek transportu i ignorując wszelakie komentarze ze strony tego typka po prostu kazałem mu wsiadać. Deszcz nieco ustał więc istniała szansa, że nie zginiemy na pierwszym wykonanym zakręcie.
Do samej cukierni jak się potem okazało, prowadził mnie jego obleśny, wskazujący palec. Przecież podczas jazdy takim cudeńkiem i tak prawie nic nie słychać, więc nawet jeśli coś mówił to na szczęście nie dotarło to do moich boskich uszu. Mogłyby zwiędnąć od nadmiaru tak skażonych dźwięków. W sumie to mogłem go gdzieś poprzecierać na zakrętach to Lukrecja i inne panny nie patrzyłyby już na niego z takim samym zauroczeniem w oczach.
Stanąłem przy bocznej ścianie jego miejsca pracy, ściągnąłem kask i gdyby nie resztki etyki wpojonej przez moją matkę, kazałbym mu wypierdalać z szoferki i wypucować siedzenie.
- No milionerem to ty ewidentnie nie zostaniesz. - przeleciałem wzrokiem cały budynek po czym spojrzałem na niego. Otrzepywał się z niewidocznego kurzu i poprawiał włosy tak żeby jakoś wyglądać w tej robocie. I tak nic mu już nie pomoże, po co się wysilać.
- Nie tobie to oceniać. Pewnie żerujesz na swojej dziewczynie, bo sam do niczego się nie nadajesz.
-To moja siostra, pacanie. Ani mnie, ani ciebie nie stać na taka sztukę jak Lukrecja. - również zsiadłem z motocyklu i mierząc go od stop aż do głowy uśmiechnąłem się szyderczo - No to teraz lalusiu chcę najlepszą bułeczkę cynamonowa w mieście za to poświęcenie. - powolnym krokiem zmierzałem do drzwi wejściowych do cukierni.
Rhys?
467 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz