Nie znałem drugiej takiej osoby, która paliłaby tak dużo. Chłopak był niczym prawdziwy smok. W pokoju dosłownie było siwo. I to wcale nie przesadzałem. Dym był wszędzie. Isaac uwielbiał elektryki, kiedy ja wiernie pozostałem przy zwykłych papierosach. Nie rozumiałem tej fascynacji olejkami. Cieszył się jak dziecko, kiedy rzuciłem mu olejek lodowych cukierków.
- A chociaż ładna ta świeżynka? - zapytałem, kiedy tylko wspomniał o nowej policjantce.
Miałem słabość do pięknych pań, ale chłopcami też nie pogardzałem. Jeśli rzeczywiście w mieście pojawił się ktoś nowy, kto wart był uwagi, chętnie to sprawdzałem. Lubiłem się bawić, a inni dostarczali mi rozrywkę, nawet jeśli tylko przez jedną noc. Nie bawiłem się w związki. Uważałem to za stratę czasu. Byłem jeszcze młody i uwielbiałem szaleć.
- Jak ją ozdobimy będzie piękniejsza - odparł, opierając się o parapet, następnie składając ręce na swojej klatce piersiowej. - A co, planujesz się zabawić?
- Niewykluczone - powiedziałem z podstępnym uśmieszkiem.
Podniosłem się z już i tak rozwalającego się fotela. Jakoś nigdy nie było nam po drodze, aby zainwestować w porządne meble. W sumie to małe mieszkanko, w którym się gnieździliśmy służyło jako hotel. Bardzo obskurny i koszmarny pokój hotelowy. Nie spędzaliśmy tu zbyt wiele czasu, szczególnie nocą. Prowadziliśmy nocny tryb życia, łatwiej wykonywało się wtedy naszą ,,robotę''. Nie rzucaliśmy się tak w oczy, a i ludzi było mniej. Gliniarze też nieraz omijali ciemne uliczki, nie narażając swojego życia. Dość rozsądnie z ich strony.
Przeszedłem się po pokoju, w końcu udając do kuchni. Była jeszcze mniejsza niż ten ponury i zadymiony pokój. Otworzyłem małą lodówkę w której nie było za wiele. Będąc szczerym powitało mnie światełko lodówki, stara cytryna i trzy piwa. Sięgnąłem po dwie butelki oraz otwieracz znajdujący się na lodówce. Wróciłem do pokoju. Jedno podałem przyjacielowi. Pociągnąłem dość spory łyk zimnego piwa.
- Przydałoby się wybrać na zakupy - wtrąciłem, spoglądając na pochłoniętego jakimiś myślami przyjaciela. Zastanawiałem się, co już kombinował. Taka cisza zwiastowała nadejście nowego planu.
Mruknął tylko pod nosem, kiwając przy tym głową. Zapewne nawet mnie nie słuchał. Stanąłem obok niego, również opierając o parapet. Miałem nadzieję, że go nie rozwalimy. W tym mieszkaniu wszystko się psuło, nawet tynk ze ścian odpadał.
- Tę policjantkę zostaw mnie - powiedziałem, po raz kolejny upijając nieco zawartość swojej butelki.
- Tylko się nie zakochaj - odparł, posyłając mi krzywy uśmieszek.
- O to się nie musisz martwić - zapewniłem, trącając go łokciem.
Odbiłem się biodrami od parapetu i ruszyłem w stronę drzwi. Dopiłem jeszcze piwo, chwytając za kluczyki od mojego auta. Butelkę odstawiłem na lodówkę. Któryś z nas ją kiedyś sprzątnie.
- Zrób zakupy i nie czekaj z kolacją - powiedziałem, puszczając mu oczko, by następnie zniknąć za drzwiami.
Isaac?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz