poniedziałek, 25 lipca 2022

Od Hiddena - CD Setha

 Męski przedstawiciel świata i to na dodatek taki, który nie będzie śmiał się z każdej 'czulszej' rzeczy, która przechodzi mi przez usta? Niebywałe, ze jeszcze uchowali się tacy ludzie jak on, którzy potrafili rozmawiać o takich rzeczach tak otwarcie. Tym bardziej teraz doceniałem jego obecność i to, ze wyciągnął mnie z tych czterech ścian. Kilka moich ostatnich dni.. ba! Tygodni! To były męczarnie patrzenia na białe, czasem miętowe ściany szpitala, zdzieranie skóry na kółkach wózka inwalidzkiego i staranie się opanować czucie w zmasakrowanej ręce. Oprócz swojego ciała z podłogi musiałem podnieść jeszcze swoją psychikę i męską dumę. 

- Myślę, że wiedzą i to chyba... nawet jest im na rękę. - spojrzałem w końcu na niego podnosząc się ponownie do siadu. - I wcale nie jestem takim dupkiem jak Ci się wydaje... - dopiłem alkohol i położyłem butelkę po drugiej stronie (nie od tej co leżał Seth~) - Trochę skumulowało się we mnie to co nie powinno, a rzadko z kim rozmawiam tak jak teraz z tobą.

- Udajesz idiotę? - zaśmiał się cicho - Ktoś Cię kiedyś widział w takim stanie w jakim ja Cię widziałem wtedy? Miałem wrażenie, że nie czujesz bólu...

- Szczerze to nie za wiele pamiętam z tego wszystkiego. Nie czułem bólu wtedy. Dopiero teraz jak na to wszystko patrzę... - uniosłem zabandażowaną rękę do góry przyglądając się jej dokładnie. Kątem oka widziałem, ze Seth tez patrzy w tę stronę. - To sobie uświadamiam, że mogłem stracić rękę. - złapałem się za głowę uświadamiając sobie swoją nieprzeciętną głupotę. 

- To byłaby wielka strata... - chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, a do mnie jeszcze przez chwilę dochodziło to co właśnie powiedział zanim spojrzałem na jego twarz i ujrzałem ten niecny uśmieszek. 

- Nie cwaniakuj, bo zaraz Ci dopierdole jakimś równie błyskotliwym tekstem, prawiczku. - złapałem go zdrową ręką delikatnie za włosy, które następnie lekko zmierzwiłem - Chętnych na szybkich numerek jest pod dostatkiem, o to nie musisz się bać. Ja po prostu jestem wybredny, a w razie czego... - pochyliłem się w jego stronę -... ty mnie wyręczysz jak moja ręka nie będzie sprawna. - puściłem mu oczko układając usta w tak podły uśmiech, że z rozkoszą za chwilę obserwowałem jak mój kolega lekko się peszy i odwraca. 

Przez chwile oboje zamilkliśmy, a że skończył nam się alkohol to już nawet nie było czym zatkać ust. Chwilę temu widziałem jeszcze jak na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się nieodebrane połączenie, a zaraz po tym wiadomość od Maxa żebym w m8iare możliwości zjawił się w lesie, bo Rhys dał nogę. Oho ten chłopak nie przeżyje spotkania ze mną. W końcu to on był osobą współodpowiadającą za ten cały cyrk. Ma szczęście, ze się nade mną nie znęcał, bo może akurat oszczędzę kilka części jego ciała. 

- Kiedy już o tym wszystkim wiesz... - zacząłem wygaszając telefon i na chwilę jeszcze się tym nie przejmując. - Musiałbym nauczyć Cię jak się bronić w razie potrzeby. - Seth od razu wydawał się rozumieć moje poważne podejście do tego więc nawet zbędnie nie wypytywał. - Wolałbym żeby z mojego powodu nie stała Ci się krzywda, a Serpents będzie szukało kreta, który ich sprzedał. 

Od razu przytaknął mi, a ja bez zbędnego gadania wstałem i za chwilę podając mu rękę pomogłem również jemu. W końcu powiedziałem mu, że musimy zjawić się w 'siedzibie mafii' bo jest mały przypał z gościem, który w sumie pomógł moim oprawcom, a szef i zastępca chwilowo robią coś ważniejszego. Bardzo mocno zastanawiało mnie co jest do kurwy nędzy takiego ważniejszego niż spierdalająca wtyka, ale nie zamierzałem teraz tego kwestionować. W miarę szybko udało nam się złapać taksówkę i przedostać do willi, którą Seth już dobrze znał. 

-W razie czego... - zatrzymałem Setha ręką - Trzymaj się za mną, ok? Chuj wie co mu wpadnie do łba i nie wiem czy nie jest uzbrojony...


<Seth, Harvey i reszta ~>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz