Nie spodziewałem się, że chłopak naprawdę przyjmie moją ofertę. Myślałem, że będzie chciał zostać w mieszkaniu i nigdzie się nie ruszać. To by było całkiem zrozumiałe. Sam zapewne tak bym zrobił. Natalie próbowała jakoś go pocieszyć, ale jak widać nie tego w tym momencie potrzebował. Wyszedł wraz ze mną, zostawiając ją samą w apartamencie. Trochę było mi głupio, że została sama, ale na pewno rozumiała jego wybór.
Moja wizja napicia się zupełnie różniła się od tej Hiddena. Sądziłem, że zajdziemy do jakiejś knajpki, a nie będziemy siedzieć nad brzegiem jakiejś rzeki niczym rasowe żule i popijać z butelki. W sumie nie było to takie złe. I jeśli myślałem, że Hidden już niczym mnie tego dnia nie zaskoczy, myliłem się. I to podwójnie.
Za pierwszym razem mnie przeprosił, a nawet podziękował za uratowanie życia. Tego się nie spodziewałem. Podziękowania nie były konieczne zważywszy, jak to się wszystko dla niego skończyło. Możliwe, że gdybym szybciej odnalazł kogoś z jego gangu i na czas powiadomił o miejscu przetrzymywania chłopaka, to skończyłoby się zupełnie inaczej. Cóż... Czasu już nie cofnę. Cieszyłem się, że przeżył. I tylko to się liczyło. Kolejny szok przeżyłem, gdy napomknął coś o swojej orientacji. Dotychczas miałem go za stuprocentowego hetero, ale jak widać, myliłem się. Nie wiedząc co na to odpowiedzieć, po prostu milczałem. Miał rację, nie powinienem oceniać ludzi, bo byłem w tym kiepski. Widząc, jak kładzie się na trawie i przypatruje niebu, nie mogłem się powstrzymać, aby znów na niego nie spojrzeć. To było silniejsze ode mnie. Zastanawiałem się, czy często ludzie zawieszali na nim spojrzenia. Zapewne z tą swoją urodą i motocyklem wyrywał sporo lasek. Był przystojny, a blizny na jego ciele ani trochę nie odejmowały jego uroku. I to wcale nie tak, że zamierzałem teraz się do niego kleić. Będąc gejem nie rzucałem się na każdego chłopaka w pobliżu. Ale pomarzyć można, nie? Odwróciłem spojrzenie, aby nie narazić się na kolejny zgryźliwy komentarz z jego strony. Wolałem nie nadużywać jego cierpliwości.
Słuchałem go w ciszy, jak opowiadał mi o wiadomości, którą przekazał mu jego brat. Zrobiło mi się go żal, że w ostatnim czasie spotkały go same nieszczęścia i cierpienie. Hidden był młody, a już tyle w swoim życiu przeżył. Pociągnąłem spory łyk ze swojej butelki, następnie kładąc się obok chłopaka w ten sam sposób. Wpatrywałem się w niebo oraz płynące po nim chmury.
- Przy mnie nie musisz udawać - powiedziałem. - I tak wiem, że jesteś niezłym dupkiem.
Usłyszałem ciche parsknięcie śmiechu. Mimowolnie się uśmiechnąłem, że udało mi się wywołać w nim jakąkolwiek reakcję. Zastanawiałem się, co jeszcze mógłbym powiedzieć, kiedy znów nastała dłuższa cisza.
- Kiedyś też ktoś złamał mi serce - powiedziałem, postanawiając wspomnieć o pewnej osobie. Być może Hidden poczuje się odrobinę lepiej, słuchając mojej okropnie żenującej historii z ogrodnikiem w roli głównej. Nigdy nikogo nie musiałem pocieszać i miałem nadzieję, że nie przyniesie to odwrotnego skutku.
- A to ciekawe - mruknął, przez chwilę na mnie spoglądając. - Któż mógł złamać serduszko takiemu małemu bąblowi?
- Wiesz co, wydaje mi się, że jesteśmy w podobnym wieku, więc mógłbyś już sobie darować tego ,,małego bąbla", co? - Udałem obrażonego, lecz nie na długo. Przekręciłem się na bok, podpierając ręką głowę. Drugą sięgnąłem po piwo.
- Dobra już, zacząłeś to dokończ tę porywającą, łamiącą serca historię - odezwał się po chwili.
- Tylko nie waż się ze mnie śmiać - zastrzegłem, wskazując go palcem. - Był taki starszy mężczyzna...
- Uuu ostro zaczynasz, ile miał lat? Siedemdziesiąt? Osiemdziesiąt? - wtrącił się w moje zdanie, przez co rzuciłem w niego garścią zerwanej trawy. Zaczął wytrzepywać ją ze swoich włosów.
- Siedź cicho i nie przerywaj. Bo utopię cię w tej rzece - mruknąłem, przybierając srogą minę. - Był tylko o osiem lat starszy, bez przesady. Może nie byłem jeszcze pełnoletni, ale zadurzyłem się, okej? To była pierwsza osoba, do której wzdychałem. Dodam jeszcze, że pracował dla moich rodziców, był ogrodnikiem. Moi rodzice nie wiedzą po dziś dzień, że nie mają co liczyć na wnuki. Wtedy to była dobra zabawa, kiedy spotykaliśmy się tuż pod ich nosem. Ale przywiązałem się, zakochałem i nie dało się tego cofnąć. Ten drań nie tylko ukradł zestaw narzędzi ogrodowych, kiedy odchodził...
- Skradł twoje dziewictwo? - Po raz kolejny wtrącił swój komentarz ze śmiechem, przez co spiorunowałem go spojrzeniem.
- Serce, chodziło o serce! - zawołałem, nie potrafiąc się nie zaśmiać. - Chociaż... też masz sporo racji. Ale nie waż się komukolwiek o tym rozpowiadać! Jak widać obaj zostaliśmy przez kogoś wykorzystani i kompletnie olani. Nie wiedzą, co stracili.
Hidden?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz