poniedziałek, 25 lipca 2022

Od Vincenta CD Jayden'a

- Vinnie! Ja chcem tą w kwiatuszki! Pszczołki są fee - moja czteroletnia siostra jęczała mi do ucha, siedząc sobie wygodnie w moich ramionach, kiedy to ja jedną ręką przeglądałem szafę pełną ubrań. Było dzisiaj wyjątkowo ciepło i oboje uznaliśmy, że trzeba się ubrać w coś lekkiego i wygodnego, więc padło na sukienkę. Niestety, gdy wyciągnąłem pierwszą z nadrukiem ze zwierzętami, moja słodka Meredith stanowczo zaprotestowała, iż nie będzie ona pasowała do jej niebieskich bucików, które już wcześniej wytargała z szafy. Musiałem więc ustąpić i zaproponować kolejne sukienki.
- Kochanie, w takim tempie to pozamykają nam wszystkie kawiarnie - uznałem z rozbawieniem, wyciągając w końcu ubranie z motywem kwiatowym. Mieliśmy dzisiaj w planach pojechać zjeść coś słodkiego do nowo otartej kawiarni, która w ostatnich dniach zdobyła bardzo dobrą sławę i opinie. Po części jechałem tam też, by zbadać grunt dla mojego przyjaciela, który obawia się, że nowy lokal może stać się dla niego nie lada konkurencją...
Jednak wpierw musieliśmy jakoś się ogarnąć i wpaść z pewną sprawą do Kingsmaker'a.
- To nie wina Merri, że Vinnie nie umie w mode - fuknęła pod nosem, a ja jedynie wywróciłem oczami.
- Dobrze, dobrze, to może teraz się przebierzemy? - zaproponowałem, sadzając ją na jej zbyt wielkim jak dla czterolatka łóżku, ale co poradzę, że uwielbiam ją rozpieszczać...
- Sama! - krzyknęła i uroczo zaczęła walczyć ze zdjęciem własnej piżamy. Bez słowa obserwowałem jej zmagania, co chwila zakrywając dłonią usta, aby przypadkiem nie zauważyła, że się śmieję.
- Vinnie pomóż...! - jęknęła, kiedy już całkiem się pomotała we własnych poczynaniach i nie wiem jakim cudem jej głowa w połowie była wepchnięta we fragment rękawa.
- Już, już - nie potrafiłem powstrzymać chichotu, kiedy pomagałem się jej uwolnić z tego małego potrzasku.
- Dziemkuje - odpowiedziała wesoło, a ja już bez słowa założyłem jej sukienkę przez głowę i szybkim ruchem wyprostowałem materiał. - Wow! Merri teraz wygląda, jak księżniczka! - podskoczyła z podekscytowania na łóżku.
- Tak, moja mała księżniczka - zamruczałem, całując ją w czoło, po czym chwyciłem ją znowu w swoje ramiona. Sam już byłem ubrany w garnitur, więc jedyne co nam pozostało to wsiąść do samochodu i podjechać do lokalu, by załatwić szybko robotę papierkową i dalej w drogę.
Byłem już na schodach, kiedy moja siostra nagle oznajmiła, że zamiast kucyków, to chciałaby jednak warkoczyki. I kim ja jestem, by odmówić tym pięknym oczom? Tak, więc w końcu po kolejnych trzydziestu minutach spędzonych na pleceniu włosów mogliśmy w końcu opuścić dom. Jeszcze przed wyjściem chwyciłem telefon leżący na blacie kuchennego stołu, przelotnie sprawdzając czy nie dostałem żadnych wiadomości. Jak się okazało, nie miałem nowych powiadomień. Jayden przez te ostatnie kilka dni się nie odezwał, ale to nic. Pewnie był zajęty, ja zresztą też w ostatnich dniach byłem na kilku małych misjach. Mimo to poczułem lekkie ukłucie zawiedzenia, gdzieś tam głęboko we wnętrzu.
- Gotowa? - zapytałam z uśmiechem na ustach, zapinając pasy fotelika dla dzieci, w którym siedziała zadowolona Meredith. Machała wesoło swoimi małymi nóżkami i uśmiechała się tak szeroko, że dziwiłem się jakim cudem jeszcze jej nie bolą policzki.
- Tak! - wyrzuciła ręce w powietrze, a ja skinąłem głową, po chwili zatrzaskując za sobą drzwi i kierując się do swojego miejsca za kółkiem. Po staremu postanowiłem włożyć płytę z napisem "ABBA" do odtwarzacza wbudowanego w stacyjkę i ustawiłem optymalną głośność, tak by muzyka rozbrzmiewała przyjemnie w samochodzie. Meredith już nawet zaczęła trochę nieudolnie nucić na głos utwór "Mamma Mia", kiedy to ja odpalałem silnik. Takie podróże były zdecydowanie najlepsze.
Dojechanie do sklepu krawieckiego zajęło nam mniej więcej dwadzieścia minut, wliczając to oczywiście mały postój w korku. Było już w końcu południe, więc nic dziwnego, że na londyńskich ulicach panował już niezły tłok.
- Dzień dobry panie Hart i panno Baxter - już na wejściu do lokalu powitał nas recepcjonista, który posłał łagodny uśmiech w stronę małej dziewczynki, spoczywającej tak jak zwykle w moich ramionach.
W holu byliśmy tylko my, ale słyszałem, że w drugim pomieszczeniu już znajdowali się potencjalni klienci, którzy prawdopodobnie przeglądali nasze ręcznie szyte męskie czy też kobiece garnitury.
- Witaj Andrew - skinąłem w stronę mężczyzny i spojrzałem znaczącym wzrokiem na siostrę.
- Dzień dobły Ande - wyćwiergotała radośnie, a ja już nawet nie miałem serce, by ją poprawiać.
Zwykle, gdy wpadałem do Kingsmaker z małą, Andrew bardzo chętnie poświęcał jej chwilę i pilnował, kiedy ja załatwiałem jakieś pierdoły związane z biznesem. Mimo że cała działalność była przykrywką, to wciąż zapewniała duże przychody, dlatego watro było mieć oko na to i owo.
- Dobra młoda, muszę podpisać kilka papierków - oznajmiłem, stawiając ją na nieskazitelnie czystej i lśniącej posadzce. - Poczekaj grzecznie dobrze?
Dziewczynka pokiwała energicznie głową i pobiegła od razu do mojego biura, do którego uprzednio skierował się Andrew, aby przynieść kilka papierów, które potrzebowały moich podpisów. W tym właśnie odosobnionym pokoju walało się trochę zabawek, którymi Merri chciała się najwyraźniej pobawić.
- Jak tam? - zapytał mężczyzna, kiedy już wrócił z plikiem dokumentów. Postanowiłem rozprawić się z nimi w recepcji, gdyż nie było ich aż tak wiele, by specjalnie rozsiadać się za biurkiem. Oparłem się trochę nonszalancko o blat i zacząłem od razu składać parafki, tam gdzie było trzeba.
- Wszystko poszło zgodnie z planem - odpowiedziałem automatycznie, dobrze wiedząc, do czego insynuuje swoim pozornie normalnym pytaniem. Zachowałem przy tym powściągliwy ton głosu i pokerowy wyraz twarzy.
- Cieszę się... - po tych słowach nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka zawieszonego przy drzwiach, informując tym samym, że mamy nowego gościa.
- Witamy pana! Niestety nasi wszyscy pracownicy są obecnie zajęci, więc jeśli panu się nie śpieszy, to czy mógłbym prosić o chwilę cierpliwości? Może pan usiąść, a ja może przygotuję kawę lub herbatę - Andrew od razu profesjonalnie podszedł do sprawy, witając nową osobę bez najmniejszego zająknięcia. Już sam miałem zamiar się odwrócić, by przywitać nowo przybyłego, ale ten postanowił mnie uprzedzić...
- Vincent?
Podniosłem nieco zaskoczony wzrok na Jayden'a, który stał na środku holu, stanowczo nie pasując swoim ubiorem do charakteru tego miejsca.
- Jayden? - uśmiechnąłem się na widok mojego starego kumpla, wyprostowując się jak na zawołanie i oddając mężczyźnie stojącemu za ladą podpisane już papiery. - Co ty tutaj robisz?
- Głupie pytanie - prychnął, uśmiechając się przy tym zuchwale. - Sam przecież poleciłeś swój biznes, dlatego postanowiłem wpaść i zobaczyć, czy znajdę tu coś dla siebie - dodał, wsadzając ręce do kieszeni.
No tak. Proponowałem mu tamtego wieczoru, by może kiedyś odwiedził tego typu miejsce, ale nie sądziłem, że na serio się tutaj zjawi. Jestem szczerze zdziwiony i podekscytowany.
Już miałem mu coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałem tupot małych stóp i nagłe szarpnięcie nogawki moich spodni. Standardowo spojrzałem w dół na schowanego za moją nogą małego szkraba, który najwyraźniej zaalarmowany przybyciem nowej osoby, musiał przybyć na przeszpiegi.
Po minie Jaydena mogłem stwierdzić, że tym razem to on był zszokowany pojawieniem się tej małej osóbki, bo wbijał spojrzenie to w Merri, to zaraz we mnie, chyba przez chwilę nie wiedząc, co powiedzieć.
- Nie mówiłeś, że masz dzieciaka - wypalił nagle prosto z mostu, nie ukrywając przy tym grymasu, z którego mało co nie parsknąłem na cały głos śmiechem.
- To moja siostra - poprawiłem go od razu, nie chcąc, żeby sobie myślał, nie wiadomo co. - Nie wspominałem o niej, ponieważ myślałem, że będzie na tę rozmowę lepsza okazja - wzruszyłem lekko ramionami, schylając się delikatnie w stronę dziewczynki, która wpatrywała się w Jayden'a, jak wół w malowane wrota. - No już, przywitaj się...
Poklepałem ją pocieszająco po plecach, a ona nieśmiało puściła moją nogę i zrobiła kilka kroków w stronę wysokiego mężczyzny.
- Dzień dobły, nazywam się Meredith Baxter i mam... - wystawiła szybko cztery palce i pokazała je Jayden'owi. - Cztery lata! - uśmiechnęła się nagle dumna sama z siebie, a ja w nagrodę poczochrałem ją po czubku głowy.
Zerknąłem w stronę kumpla, który stał cały czas w miejscu, a po jego minie domyśliłem się, że w jego mózgu zachodzą bardzo poważne procesy myślowe. A tak w skrócie to miał wypisane na twarzy proste i łatwe w odbiorze "WTF". Można jeszcze to było porównać do tego kółeczka mulącego na okrągło, kiedy na moment wyjebało neta i strona nie chce się załączyć.
Jednak nagle Jayden odchrząknął znacząco i niepewnie ukucnął przed moją siostrą, dalej chyba jeszcze się zastanawiając jak to rozegrać. Nie powiem, było to bardzo zabawne, ale jednocześnie urocze.
- Cześć... Nazywam się Jayden - spojrzał tym razem zaciekawionym wzrokiem na dziecko przed nim. - Jestem kolegą twojego brata ze starych czasów, miło mi cię poznać, czy coś - wypowiedział to zdanie trochę pospiesznie, wyciągając przy tym dłoń w stronę Meredith. Moja młoda dama wyraźnie była speszona spotkaniem jegomościa, ale dzielnie przezwyciężyła swoją nieśmiałość i uścisnęła swoimi maleńkimi rączkami zaoferowaną przez mężczyznę dłoń.
- Merri też jest miło - wyszczerzyła się radośnie, po czym znowu skocznym krokiem zbliżyła się do mnie.
- To co? Może przejdziemy do drugiego pomieszczenia? W końcu nie chcielibyśmy marnować twojego czasu - wskazałem ręką drzwi prowadzące do wolnego pokoju, w którym mieściła się mała wystawka, a także w miarę obszerna przymierzalnia.
- Panie Hart - Andrew już chciał coś powiedzieć, ale odciąłem go jednym ruchem dłoni.
- Poradzę sobie - uspokoiłem starszego mężczyznę delikatnym uśmiechem. Może i byłem agentem, ale na potrzeby bycia wystarczająco wiarygodnym, nauczono mnie ściągania pomiarów, a nawet doradzania klientom, jaki krój powinni wybrać, aby idealnie pasował, chociażby do ich budowy ciała.
- W takim razie, zapraszam - skinął głową i wyszedł zza lady, aby otworzyć nam drzwi.
- Merri czy możesz poczekać jeszcze chwilę? - skierowałem to pytanie do młodej, która wciąż rzucała ciekawskie spojrzenia w stronę Jayden'a.
- Tak! A mogę popatrzeć jak Vinnie pracuje? - zrobiła wielkie oczy, ale tym razem musiałem oprzeć się jej urokowi.
- Może kiedy indziej. Idź pobaw się w moim gabinecie, a gdybyś coś potrzebowała, to pytaj Andrew, dobrze? - pogłaskałem ją po głowie, mając nadzieję, że nie będzie robić scen z powodu odmowy. Jednak moja siostra była grzeczną dziewczynką i spokojnie przyjęła mój sprzeciw. Po tym, jak złożyłem pocałunek na czubku jej głowy, szybko zniknęła za drzwiami mojego biurka.
- "Vinnie"? - Jayden spojrzał na mnie z lekko uniesioną brwią, jednak w jego oczach widziałem psotne iskierki, gotowe rozniecić ogień.
- Nawet nie próbuj - posłałem mu udawane groźne spojrzenie, po czym ramię w ramię skierowaliśmy się do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Może przyszedłem nie w porę? - zagaił ponownie i przy okazji zaczął omiatać wzrokiem małe, ale jednocześnie dobrze zagospodarowane pomieszczenie.
- Daj spokój, nie mógłbym przegapić tej chwili za żadne skarby - uśmiechnąłem się pod nosem, już nie mogąc się doczekać, aż za kilka tygodni wsadzę Jayden'a w garniak. Wiadomo w końcu, że na uszycie dobrego i porządnego stroju potrzeba trochę czasu, wliczając w to oczywiście poprawki. - Miałem zamiar jechać z Meredith do nowo otwartej kawiarni, może chciałbyś potem do nas dołączyć?
- Zobaczymy...
Skinąłem głową i podszedłem do jednego z manekinów, przyozdobionego w czerwony garnitur w kratę.
- Więc, czy wiesz już jaki krój chciałbyś wybrać?
- Stary, dobrze wiesz, że nie znam się na tym, to w końcu twoja branża - skrzyżował ramiona na wysokości klatki piersiowej, patrząc na mnie dość sceptycznie. Cóż tutaj ma rację.
Westchnąłem cicho i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Jayden jest wysokim i umięśnionym mężczyzną, więc kolor czarny, jak i jakiś jaśniejszy idealnie by do niego pasował. Z krawatem również nie byłoby problemu. Spodnie postawiłbym na te z niskim stanem, a marynarkę na delikatnie zwężoną w talii. W razie co to można w późniejszym etapie wprowadzić poprawki, na razie trzeba się zająć czymś innym.
- Dobra, wyskakuj z ciuszków - poleciłem, otwierając drzwi, prowadzące do wcześniej wspomnianej przymierzalni. Była dobrze oświetlona i dość przytulna, gdyż miała ciepłe odcienie, a także wygodny skórzany fotel. Nie wspominając już o dużej ilości luster powieszonych na ścianach wokół.
- Że co? - zmarszczył brwi, patrząc na mnie jak na idiotę, który powiedział mu właśnie, że Ziemia jest płaska.
- Wystarczy do majtek - uśmiechnąłem się do niego sugestywnie. - Zawołaj mnie, kiedy już skończysz.
Zawahał się przed wejściem i myślałem, że zaraz się na mnie rzuci, by wydrapać mi oczy, ale grzecznie wszedł do środka i już po kilku minutach mogłem dołączyć do niego w środku. Uprzednio jednak zdjąłem marynarkę i rozpiąłem kilka górnych guzików od koszuli, a także obowiązkowo zawiesiłem sobie przez szyję metr krawiecki.
- No to zabieramy się do roboty! - klasnąłem w dłonie, dając sobie jeszcze chwilę, by obejrzeć dokładniej i przy lepszym świetle tatuaże na ciele mojego kumpla. Cóż, muszę przyznać, że robiły wrażenie i naprawdę podobał mi się ich projekt. Jednak znowu wróciłem myślami do rozmowy sprzed kilku dni i jakoś tak mnie ogarnął smutek na ten widok.
- Długo się będziesz tak gapił? - Jayden sprowadził mnie wnet na Ziemię i bez slowa zbliżyłem się do niego na odpowiednią odległość.
- Czyżby mój wzrok cię peszył? - uśmiechnąłem się złośliwie, ściągając z szyi metr.
- To nie ty tutaj stoisz w samych gadkach, nie wiadomo, po jakiego kija...

Wywróciłem teatralnie oczami, mrucząc pod nosem "drama queen", na co mężczyzna jeszcze bardziej się napuszył.
- Dobra, wyprostuj się teraz dla mnie ładnie - chwyciłem go nagle za ramiona, odpychając je delikatnie do tyłu. Chciałem najpierw zacząć od jego ramion, dlatego szybko owinąłem taśmę, tam gdzie było trzeba i spisałem w podręcznym notatniku potrzebne pomiary. Stopniowo i sprawnie posuwałem się coraz niżej, muskając przypadkowo gdzieniegdzie palcami jego nagą skórę, na co wzdrygał się nieznacznie.
- Uprzedzam, że wzwód w takich momentach jest całkowicie normalny - puściłem mu oczko, mając nadzieję, że nie da mi zaraz za to w pysk.

<Jayden? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz