Noc zdecydowanie szybko mi minęła w tak dobrym towarzystwie. Widząc, że Harper przysypia, postanowiłem już wracać. Sam też zaczynałem odczuwać zmęczenie. Podjechałem pod swój adres. Do tego czasu Harper już na dobre zasnęła. Smacznie sobie spała, z głową opartą o szybę. Kiedy zgasiłem silnik, dłuższą chwilę jej się przyglądałem. Doprawdy słodko wyglądała. Wysiadłem z samochodu, obchodząc go z drugiej strony. Ostrożnie otworzyłem drzwi pasażera i wziąłem ją na ręce. Była lekka, od razu wtuliła twarz w moją szyję. Uśmiechnąłem się na jej słowa. Aparat wraz z pustymi pudełkami po jedzeniu zostały z tyłu. Nie zabierałem ich i musiały poczekać aż po nie później wrócimy.
W mieszkaniu nie było słychać chłopaków. Zapewne jeszcze spali, albo już wyruszyli załatwiać jakieś swoje sprawy na mieście. Najważniejsze, że była cisza. Zaniosłem tą małą do swojej sypialni. To będzie drugi raz, kiedy będziemy dzielić łóżko. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Odłożyłem Harper wygodnie na materac. Była taka śpiąca, marudna a przy tym urocza. Miałem sporo zabawy przy rozbieraniu jej. Wcale nie ułatwiała mi zadania. Po wszystkim odwróciła się tyłem, z zamiarem pójścia spać.
- Mogę cię tak zawsze nazywać, mała - zaśmiałem się.
Przykryłem ją kołdrą, aby dobrze jej się spało. Zanim położyłem się do łóżka, zahaczyłem jeszcze o łazienkę. Wziąłem szybki prysznic. Jedynie w samych bokserkach skierowałem się do łóżka. Tak spało mi się najwygodniej. Miałem nadzieję, że Harper nie będzie to przeszkadzać. Widząc, jak już twardo śpi, zająłem swoją połowę łóżka. Musiałem choć odrobinę się przespać. Opadłem na poduszkę, zamykając oczy. Zapadłem już w sen, kiedy poczułem, że Harper się przemieszcza. Przewróciła się na drugi bok, będąc tym samym bliżej mnie. Wystawiłem rękę, aby ją do siebie przytulić. Była niesamowitą przylepą. Zasnąłem po chwili z wtuloną w siebie dziewczyną.
Obudził mnie hałas, który dochodził zza drzwi. Byłem niezadowolony z powodu przerwania mojej drzemki. Harper ani odrobinę się ode mnie nie odsunęła. Musiałem delikatnie zsunąć ją na poduszkę. Sięgnąłem po telefon, sprawdzając godzinę. Dochodziło południe. Podniosłem się niechętnie z łóżka. Raz jeszcze rzuciłem okiem na młodą, po czym wyszedłem z sypialni. W salonie spotkałem chłopaków. Na stoliku znajdowały się dwa pistolety rozłożone na czynniki pierwsze. Rhys i Isaac siedzieli obok siebie na kanapie, będąc lekko pochylonym nad żelastwem.
- To o co się teraz zakładamy? - zapytał starszy, wyginając palce u dłoni by przygotować się na kolejną próbę prześcignięcia Mavisa w składaniu broni.
Mogli tak godzinami, a i tak Rhys nie był jeszcze gotowy, aby wygrać z prawdziwym weteranem, jakim był mój przyjaciel. Ale zabawę mieli, nie ma co. Stanąłem w drzwiach, licząc, że zauważą moją obecność. Dopiero jak stanąłem przy nich to zaszczycili mnie swoim spojrzeniem.
- Co tam? - zagadnął starszy z chłopaków, rozgrzewając nadgarstki.
- Czyżbyś zaliczył dziś kolejną sztukę? - Mavis poruszył brwiami, wskazując na mój brak spodni.
- Mamy gościa. Harper jeszcze śpi, ale nie chciałbym, aby była świadkiem tego... - Dłonią zakreśliłem w powietrzu obszar stolika na którym znajdowały się rozłożone pistolety.
- Od kiedy ty zapraszasz swoje zabaweczki do mieszkania? - zapytał, wyraźnie zaciekawiony informacją, jaką usłyszał.
- To nie zabawka - mruknąłem na określenie jakie użył w stosunku do mojego gościa. - Poza tym jeszcze się z nią nie przespałem, ale to nie wasza sprawa.
- Lepiej się nie zakochuj, w naszym fachu to kiepski pomysł. Będziesz później cierpiał - dodał Rhys, wiedząc to z własnej autopsji.
Biedny nadal nie potrafił podnieść się po stracie swojej dziewczyny. To z powodu jej straty chciał się mścić. Jednakże nic o mnie nie wiedział. Ja się nie przywiązuję... Nie bawię się w związki. Muszę o tym pamiętać. Ta mała nieźle zawróciła mi w głowie i już sam nie wiedziałem czy była mi tak obojętna jak próbowałem się sam do tego przekonać.
- Mniejsza... Posprzątajcie tutaj, aby nic nie zauważyła - poleciłem, wzrokiem ogarniając wygląd salonu.
Szybkim krokiem podszedłem do ściany w której wbity był shuriken. Serio? Wyciągnąłem go, spoglądając na Mavisa. Na widok swojej zabawki, tylko uniósł ręce w obronnym geście.
- Trochę się wygłupialiśmy - wytłumaczył, kiedy odbierał ode mnie swoją własność. - Ale za to zrobiliśmy w końcu zakupy.
- Nareszcie nie umrzemy z głodu - podsumowałem, kierując się do wyjścia. - Nie zapomnijcie o broni.
Wskazałem raz jeszcze na stolik, po czym wróciłem do swojego pokoju.
<Harper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz