(...) kto przeprasza, ten drugiemu wytrąca broń z ręki.
- Magdalena Samozwaniec, Tylko dla kobiet
Wściekłość z powodu tego, że nie pozwolił jej jechać z karetką, szybko jej minęła. Hidden znajdował się w dobrych rękach. Widziała, że mafios przejmuje się bardziej, niż to okazuje.
- Mamy tu z tobą zostać? - zapytała Lan, mając na myśli to, czy odwiezie Lydię do jej domu.
W końcu ten apartament był jej domem. No, opłacanym przez Zeno, ale jej.
- Nie wypuszczę was stąd samych, a nie jestem już w stanie prowadzić samochodu. Śpicie u mnie w sypialni, a ja prześpię się na kanapie.
Pozwolił Lydii wziąć coś z szafy Leah. Musi lubić tę dziewczynę. Miała nadzieję, że dziewczyna położy się w sypialni, wtedy ona będzie mogła porozmawiać z Zeno. Uczepiła się jednak jak rzep psiego ogona i nie chciała puścić - poszła za nią do salonu i usadowiła się na drugim fotelu.
- Zatrzymałaś się tutaj? - zagaiła blondynka, spoglądając na balsam do ciała stojący na stoliku.
Z pewnością nie używał go Zeno.
- Mhm - odmruknęła Lan, kompletnie nieskupiona na świecie rzeczywistym
- Nie idziecie spać? - mężczyzna w końcu odłożył swoją komórkę, w której grzebał odkąd wyszedł z łazienki.
- Ciężko spać, gdy osoba, na której ci zależy, jest w szpitalu.
- Słucham? Tobie ZALEŻY NA NIM? - podniósł brwi do góry, poprawiając się na kanapie do pozycji siedzącej.
- Nie jestem tak bezduszną istotą, za którą mnie masz - odwarknęła, mierząc go zimnym wzrokiem.
Coś w niej pękło. Miała zamiar przeprosić Zeno, ale jego wieczne pretensje i traktowanie jej jak dziecko przechyliły czarę goryczy. Lydia wodziła wzrokiem między tymi dwojga, aż w końcu postanowiła wstać, rzucając tylko ciche "Dobranoc". Milczeli oboje, mierząc się wzajemnie wzrokiem, lecz żadne nie zamierzało go odwrócić. Oboje byli urodzonymi zwycięzcami i walczyli do końca o swoje racje.
- Na razie nie pokazałaś mi nic innego.
- A dałeś mi jakąkolwiek szansę? Nie znasz mnie, widzieliśmy się parę razy w życiu, a ty masz o mnie takie zdanie, jakbym wyrządziła ci największą krzywdę na świecie - wywróciła oczami z irytacją
- Jesteś do niej tak podobna, a zarazem taka inna...
- Jesteś cholernym głupcem. Oczywiście, że nie będę Leah. Jesteśmy oddzielnymi organizmami. Opowiadała ci kiedykolwiek, jak się rozdzieliłyśmy?
- Tak, po ucieczce z Korei przygarnęła ją rodzina... - zaczął, lecz Koreanka mu przerwała.
- Mnie nie przygarnęła żadna rodzina - powiedziała przyciszonym głosem, wyzbywając się wszelkich negatywnych emocji w jednej sekundzie. Zaczęła zastanawiać się, czy powiedzieć mu prawdę. Wolała jednak ja na razie zachować dla siebie. - Nie wiesz, co przeszłam, żeby ją odnaleźć. A teraz ona jest martwa i...- załamał jej się głos.
Podszedł do niej, podając jej chusteczkę wyjętą z kieszeni spodni wiszących na krześle. Machnęła ręką na znak, że nie są jej potrzebne. Nie płakała, nie była nawet pewna, czy potrafiłaby płakać. Zbyt wiele łez zostało przez nią wylane przez tamte trzynaście lat.
- Przepraszam, jeśli zawiodłam twoje oczekiwania. Nigdy nie starałam się nią być i nigdy nie będę. Wierzę, że moja siostra była cudowną, jedyną w swoim rodzaju istotą, z pewnością byliście sobie przeznaczeni. Czasem jednak los mówi nam "pierdol się". - zaśmiała się z goryczą w głosie.
Niespodziewanie Zeno położył jej dłoń na ramieniu, ciężar jego ciała podział krzepiąco. Dreszcz, który przebiegł przez jej ciało sprawił, że poczuła ból w stłuczonej wcześniej dłoni.
- Tak, masz rację. Zbytnio żyję przeszłością, której przecież nie mogę już zmienić. Wybacz, jeśli to odbiło się na tobie. Ale ty także oceniłaś mnie po okładce.
Nastała chwila ciszy, ponieważ przez gardło Lan nie chciało przejść to jedno słowo...
- Przepraszam - wypaliła
Zeno zabrał rękę i podszedł do okna, odwracając się plecami do niej. Oczami wyobraźni widziała, jak szef mafii się uśmiecha.
- Nie szczerz się. - mruknęła - I przestań mnie traktować jak dziecko, którym od dawna nie jestem. Jeśli coś robię źle, nie wahaj się ze mną porozmawiać, by mi to wytłumaczyć. Czasami po prostu nie rozumiem albo nie wiem, jak coś działa. Nie robię ci tego na złość - wstała i także podeszła do okna.
- Piękny widok. Ale bardziej spodoba ci się ten z twojego nowego biura. - powiedział, obracając się do niej twarzą. Faktycznie się szczerzył.
Spojrzała na niego pytająco.
- Będziesz pracować przy fałszowaniu dokumentów.
A więc w końcu miała się na coś przydać Pangei. Podobała jej się ta myśl, no i oczywiście pieniądze, które płyną z tego fachu.
[Lydia? Zeno?]
691 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz