Nasze spotkanie przebiegało dużo lepiej od czasu, gdy skończyliśmy grać w butelkę. Zamiast wymyślać rozmaite pytania, po prostu zaczęliśmy rozmawiać na losowe tematy. I oczywiście pić, bo alkoholu nam nie brakowało. Sam nawet nie pamiętałem, abym kiedykolwiek tyle wypił. Być może to była sprawka Felixa, który raz po raz krzyczał o następną kolejkę. Nie chcąc odstawać od reszty męskiego grona dotrzymywałem im kroku w piciu. Jedynie Polly oraz Niver zachowały względny umiar i powoli kończyły swoje drinki.
Kiedy spotkanie dobiegło końca, rozdzieliliśmy się przed barem i każdy udał się w swoją stronę. Nie wzywałem taksówki, chcąc się odrobinę przewietrzyć. Na zewnątrz było zdecydowanie chłodniej niż w barze, gdzie panował zaduch. Przeszedłem już spory kawałek, gdy sięgnąłem po telefon, sprawdzając godzinę. Było już po drugiej w nocy, a przecież obiecałem Lukrecji, że jeszcze dziś się z nią spotkam. Nie zamierzałem rzucać swoich słów na wiatr, dlatego też zrezygnowałem z dalszego spaceru i wezwałem taksówkę.
Kiedy w końcu podjechała, miałem mały problem z chwyceniem klamki od drzwi. Byłem okropnie zmęczony i marzyło mi się wygodne łóżko. Ale jeszcze nie teraz. Obawiałem się jutrzejszego dnia, nie było szans abym obył się bez kaca. Czułem, że będę zdychał. Podałem kierowcy adres zamieszkania Luki i oparłem się wygodnie o oparcie. Kiedy ruszyliśmy, zmorzył mnie sen. Jak się okazało, przysnąłem w taksówce. Obudził mnie kierowca informując, że jesteśmy na miejscu. Nie byłem zbyt szczęśliwy z tej pobudki. Nieco poirytowany wyciągnąłem portfel i zapłaciłem mu, nie czekając na resztę. Nie miałem do tego teraz głowy. Otworzyłem drzwi i powoli wytaszczyłem się z pojazdu. Po chwili odjechał.
Nigdy więcej - pomyślałem, ruszając w stronę znanego mi budynku. Jeśli jeszcze raz którykolwiek zaproponuje wspólne picie, będę musiał bardziej się pilnować z tym alkoholem. Szczególnie, że coś ostatnio moi policyjni kamraci zaczęli aż za bardzo interesować się Lukrecją. Nie wróżyło to nic dobrego. Obawiałem się, że mogliby coś odkryć, nie byli głupi. A mając do dyspozycji policyjne metody śledcze dawało to realne zagrożenie. Nie mogli dowiedzieć się o powiązaniach z mafią. Aby odwrócić ich uwagę, musiałbym wymyślić im jakieś zajęcie. Zapewne cierpieli na brak pracy, przez co doszukiwali się czegoś, co nie mogło wyjść na światło dzienne. Tym zajmę się już jutro o ile nie wyleci mi ten pomysł z głowy do tego czasu.
Kiedy dotarłem pod drzwi, zadzwoniłem dzwonkiem. Nie przemyślałem tego, że mógłbym obudzić tym Lukrecję, bo jakby nie patrzeć, była już trzecia. Teraz było już za późno. Stałem pod tymi drzwiami na wpół przytomny czekając, aż się otworzą. Chwilę to potrwało i już traciłem nadzieję. Może jej nie było? A może nie usłyszała dzwonka? Miałem zacząć odchodzić, kiedy drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się moja kobieta, we własnej osobie. Taka piękna. Taka niewyspana.
- Cześć - powiedziałem, posyłając jej radosny uśmiech. - Obudziłem cię?
Spojrzałem na jej zmęczoną, a raczej zaspaną twarz. Przybrałem zatroskaną minę. Chyba jednak dzwonienie dzwonkiem nie był to najlepszy pomysł. Oparłem się ramieniem o ścianę tuż przy drzwiach, następnie opierając też głowę.
- Obiecałem, że przyjdę, zawsze dotrzymuję słowa - kontynuowałem, kiedy nic nie powiedziała, a po prostu się na mnie patrzyła. - Jesteś zła?
Lukrecja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz