Spędziłem prawie dwie godziny wylewając z siebie wszystko co się ostatnio wydarzyło i jeszcze trochę. Niewiele mi to dało, sądząc po pierwszych wypowiedziach Zeno, ale poczułem swego rodzaju ulgę. Byłem emocjonalnym wrakiem, ale będę żył dalej. Myślałem, że mężczyzna chociaż trochę zrozumie mój punkt widzenia, tak jak jego siostra. Wahałem się nad wiarygodnością jego słów, bo jak może rozumieć moje motywy, skoro wcześniej wypowiadał się kompletnie inaczej? Lukrecja miała rację, nauczenie tych których kocham bronić się jest najmądrzejszym wyjściem. Ale nigdy nie byli na odstrzale tylko dlatego, że nikt o nich nie wiedział. To Leah była w tej pozycji, w momencie w którym została w to wszystko tak wciągnięta, a była dobrze znaną osobistością. Ale nie miałem nawet zamiaru do niej nawiązywać w ten sposób, bo byłby to kompletny brak szacunku.
Moja logika mija się z rzeczywistością? Całą tą rozmowę starałem się zachować spokój i nie wychodzić z szeregu. Ale ten jeden tekst sprawił, że zacisnąłem szczękę i ugryzłem się w język. Nie zamierzałem kwestionować tego, kto powinien być szefem, bo nie jest to moje miejsce. Jednak fakty były takie, że robiłem dużo więcej niż sobie zdawał sprawę. A kurwa powinien. I tak tylko Lukrecja zdawała się być tego świadoma bo Zeno cały czas siedział w swojej 'cywilizowanej' pracy.
Zacząłem się zastanawiać kiedy tak naprawdę odsunęliśmy się z Zeno od siebie na tyle, by wynikło między nami takie poróżnienie. Kiedyś byliśmy, że tak powiem, przyczepieni do siebie nawzajem. Rozumieliśmy się bez słów. Teraz? Nie chcę żeby to zabrzmiało jakoś głupio ale.. od kiedy wokół niego zaczęło się kręcić tyle kobiet dużo się posypało. Może to tylko moje głupie spostrzeżenie, a może ma to jakieś podłoże. Nie mogłem tego stwierdzić, bo po prostu ze mną już o tym nie rozmawiał.
- Dlatego chcę porozmawiać o Rimmie.. - zacząłem ostrożnie, bo tak jak Luka to wcześniej zauważyła; trzeba jak najprędzej się tym zająć. - Kwiaty, które miała ostatnio kiedy nas spotkałeś, one były z pogróżkami. Nieco wcześniej widziała.. jak jakieś oszołomy mordują faceta w alejce na widoku. A teraz zdaje się, że próbują się do niej dopierdolić. Ogarnąłem trochę temat.. to jakaś mniejsza grupka Serpents. Wypatrują sobie cele, szantażują, śledzą je.. albo dostają pieniądze, albo zabijają delikwenta.
- I jesteś pewny, że to oni?
- Nasze źródła nie kłamią. - podniosłem w końcu wzrok znad podłogi, a nasze spojrzenia w końcu się zetknęły. - I chcę prosić Cię o pomoc. Tymczasowe rozwiązanie, potrzebuję dobry ludzi, którzy mogliby mieć na nią oko przez jakiś czas.
- Rozumiesz, że będziesz musiał jej powiedzieć? - splótł dłonie przed sobą, opierając łokcie na kolanach. - Koniec udawania.
- Wiem. I powiem. - skinąłem jedynie pokornie głową. - Potrzebuję tylko kilku dni. Mam w opór roboty na obecną chwilę, a muszę jeszcze zagłębić się w temacie. Nie chcę porywać się z motyką na Słońce.
-.. tyle mogę Ci dać. - odparł po dłuższej chwili, a ja wypuściłem oddech, który nawet nie wiedziałem, że wstrzymywałem. - Tylko nie zaniedbuj przez to roboty.
- Nigdy bym jej nie zaniedbał. - odpowiedziałem jedynie wstając z miejsca, przez co Lukrecja puściła moją dłoń.
Skinąłem jedynie w stronę Zeno na pożegnanie, a dziewczynę pogłaskałem pieszczotliwie po głowie. Chyba na tę chwilę nie warto było zostawać dłużej. Oboje musieliśmy teraz.. ochłonąć, po raz kolejny. Czy pogodziliśmy się? Trudno było to nazwać pogodzeniem, ale na pewno zawieszeniem broni na chwilę obecną, co było jakimś postępem.
Udałem się do swojego samochodu w podziemnym parkingu, a w głowie sporządzałem już listę obowiązków, na najbliższe godzin. Nie miałem czasu na więcej momentów jak te dzisiaj. Nie mogę tak tracić głowy, nigdy więcej. Nie wiem jak sobie poradzę, ale nie popełnię takiego błędu drugi raz. Czułem się lepiej kiedy powiedziałem o tym Luce, ale.. w mojej głowie wydawałem się być teraz zbyt miękki. Jak łatwy cel, którym nie mogłem być. Musiałem się szybko pozbierać i wrócić głową do gry.
~~~~~~~~
- Ech.. - westchnąłem cicho po czym podrapałem się po głowie. - Znaczy.. to chyba jednak za dużo, żeby opowiadać. Zwłaszcza, że widzę, że masz bardzo chujowy dzień.
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz mieliśmy w ogóle czas pogadać. No może oprócz siłowni. - mruknęła. - Opowiadaj śmiało. Potem zajmiemy się mną.. muszę jeszcze trochę ochłonąć, a nawet nie wiem czy będę miała ochotę o tym gadać. - mówiąc to nakryła się jeszcze bardziej kocem i oparła o mój bok.
- No dobrze. - zaśmiałem się trochę nerwowo. Wiedziałem, że nie wyniknie z tego nic pokroju tego, co miałem z Zeno, ale wiedziałem, że też nie będzie tak łatwo. - Więc.. mam żonę i..
- MASZ CO? - dziewczyna natychmiast poderwała się do góry i spojrzała na mnie z oczami otartymi tak szeroko, że zastanawiałem się czy nie sprawiło to jej bólu. - NIE GADAMY MOŻE KILKA TYGODNI I MASZ ŻONĘ? Rozumiem jakbyś powiedział, że masz psa, ale ŻONĘ?
- Czy ja mogę o tym opowiadać ludziom i nie być uciętym w połowie zdania? - pokręciłem głową zrezygnowany.
Była to faktycznie dość długa rozmowa i oberwałem może kilka razy w ramię z jej malutkiej pięści, ale biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia przyjęła to dość znośnie. Nie szczędziłem też mówienia o tym, jak potoczyło się to z Zeno i Rimmą. Na wspomnienie o naszym szefie zobaczyłem, że jej twarz zrobiła się smutniejsza, ale starałem się zachować swoje pytania na później i na razie odpowiadać na masę tych, które miała dla mnie.
- Jezu Max.. - na koniec całej tej tyrady wyglądała na bardziej zestresowaną niż ja. - Ale żeby tak.. Boże, jak Ty w ogóle żyłeś z tym wszystkim i nikomu nie powiedziałeś?
- Jak widać dość mizernie. - zaśmiałem się cicho. - Ale wydaje mi się, że wszystko jest w miarę.. okej. Pozostaje kwestia zajęcia się tymi typkami. Jestem już na dobrej drodze do tego więc.. będę żyć.
- Mogłeś do mnie chociaż zadzwonić. - usłyszałem w jej głosie garstkę żalu, na co jedynie zmierzwiłem jej włosy, co się jej nie spodobało, bo od razu odgoniła moją rękę.
- Masz swoje życie. Tak jak wszyscy.
- Ale chyba jesteśmy przyjaciółmi nie?
- Oczywiście brzdącu. - uśmiechnąłem się lekko. - I właśnie dlatego tu jestem, bo chyba chciałaś porozmawiać o swoich problemach tak?
- Ja wiem.. - mruknęła po czym spuściła głowę w dół. - Tylko.. nie wiem jak ty na to zareagujesz.
- Na pewno nie tak jak Ty. - powiedziałem, co wywołało u niej krótki śmiech. - No już, jak się tym tak stresujesz to możesz do mnie przyjść. - mówiąc to rozłożyłem swoje ramiona, a ta natychmiast skorzystała z oferty i się w nich znalazła.
Zanim zamknąłem ją w szczelnym uścisku zakryłem ją ponownie kocykiem, aż po samą głowę co wydawało się pomóc jej się rozluźnić. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, ale wiedziałem, że po prostu potrzebowała chwili, żeby ubrać wszystko w słowa. Byłem naprawdę zmartwiony tym, jak do mnie napisała o tym, że musi się napić. Wiadomo, nie byłem na tyle głupi, żeby rzeczywiście kupować alkohol, ale sam fakt, że o tym pomyślała był dość martwiący.
- No bo.. - zaczęła cicho. - Ja.. chyba dostałam kosza.. i się strasznie, ale to strasznie przy tym wszystkim wygłupiłam i nie wiem co mam ze sobą zrobić i znowu mam ochotę ryczeć.. - przy ostatnich słowach jej głos się załamał.
- No już Lydia. Możesz płakać jeśli masz ochotę przecież wiesz. - powiedziałem kładąc podbródek na czubku jej głowy i jeszcze bardziej przygarnąłem ją do siebie. Ulokowała twarz w zgłębieniu między moim obojczykiem, a szyją, a ja poczułem, że moja skóra robi się wilgotna. - Kto to był? - zapytałem, nie specjalnie oczekując odpowiedzi widząc, w jakim jest stanie. Gdybym wiedział przed przyjazdem co to za skurwysyn to..
- Chodzi o to.. o to, że to jest Zeno..
.. no i pięknie.
Gdybym tylko coś pił, jestem pewien że wyplułbym to w najbardziej możliwy obskurny sposób, trochę jak w kreskówkach. Zeno? Jest zakochana w Zeno? Jak ja mogłem czegoś takiego nie wiedzieć? Nie zauważyć?
- Dlaczego nic nie mówisz? - wyszeptała po czym pociągnęła głośno nosem. - Jestem głupia nie?
- Nie jesteś głupia, serce nie wybiera, a emocji też nie możesz w sobie tłamsić. Naprawdę Lydia, broń Boże Cię nie oceniam. Nigdy bym tego nie zrobił.. - pogłaskałem ją po plecach w celu uspokojenia jej.
Nie mogłem inaczej niż szokiem nazwać swoich odczuć co do tej nowo poznanej informacji. Bo niestety pod względem uczuć Lydia chyba nie mogła gorzej wybrać. Bo Zeno to.. po prostu Zeno. Zbyt wiele ostatnio działo się i nadal dzieje w swoim życiu.. nie dziwię się, że ją odtrącił w pewnym sensie. Ale nie usprawiedliwiało to tego, że byłem również zły. Dziewczyna którą trzymam w ramionach to moja siostra z innej matki. Przyrzekam, że od kiedy Elodie odeszła z nikim nie miałem takiej siostrzano-braterskiej więzi. Oczywistym było więc, że w innych okolicznościach pewnie chciałbym pogadać sobie z mężczyzną który złamał jej serce. Ale było to niestety niemożliwe.
< Lydia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz