Nie potrafiłam nigdy wybadać tego człowieka. On potrafił być normalny i miły, ale czasami miałam wrażenie, że usilnie robi wszystko, by tylko dać mi do zrozumienia, że jego twarda powłoka jest nie do ruszenia. Moje życie w tym momencie było tak ustawione, że miałam wyjebane co się ze mną stanie, a jego celowe próby pokazania mi, że naprawdę jest straszny powodowały u mnie jedynie niesmak, a nie strach. Po co miałam bać się człowieka, dla którego jestem na razie jedyną żywą tarczą, która pójdzie za nim wszędzie nawet jeśli oznaczałoby to śmierć.
Przez dłuższa chwilę trwałam tak kompletnie niewzruszona. Nie odpowiadałam, bo po co tracić zbędny tlen, który mogę wykorzystać do oddychania. Jeśli chce żebym mu odpowiedziała to po prostu musi mnie puścić- było to tak samo dla mnie jak i dla niego bardzo logiczne. Potrzymał mnie tak jeszcze chwilę po czym puścił jakby... znudzony?
- Nie ma z tobą totalnie zabawy Jullena. - prychnął odchodząc gdzieś dalej. Co za typ. Myślał, że będę błagać o to by mnie puścił? Już chyba wolałabym się udusić. Błagać to ja go będę w razie, gdyby ktoś inny miał mnie ochotę zaszlachtować, a zginąć z jego rąk to jak dostąpić cholernego zaszczytu.
Chwilę starałam się wyrównać oddech do takiego stanu w jakim się znajdował, a w tym czasie mój szef udał się do sypialni, gdzie usiadł na łóżku i przeglądał swojego roztrzaskanego smartfona. Prawdopodobnie śledził to co się działo teraz na ulicach Londynu i czy czasem nikt nas nie szuka. Sądząc po jego niewzruszonej minie nic takiego się nie działo żebyśmy musieli się martwić. Zaszłam go od tyłu, weszłam na łóżko kolanami i za momencik zwiesiłam się chłopakowi na szyi spuszczając ręce do przodu i obejmując go lekko.
- Już będę grzeczna, tatuśku. - wymruczałam mu do ucha czując jak wszystko jego mięśnie są spięte po tej akcji i zmęczone po tylu godzinach bez odpoczynku. Ten kretyn oczywiście zaśmiał się tylko cicho i odwracając się w moją stronę odepchnął mnie jedną ręką tak, że za chwilę wylądowałam na pupie opierając się rękami za plecami.
- To dobrze, bo nie chcesz żebym sam ciebie uciszył.. - spojrzał na mnie poprawiając kilka kosmyków włosów, które wyszły mu z koczka. Przysunęłam się nieco bliżej niego, tak żeby mieć go dosłownie między nogami i kiedy tak nie spodziewał się z mojej strony żadnego ruchu ściągnęłam z jego włosów gumkę przez co brązowe kosmyki spłynęły po jego ramionach zakrywając tym samym kawałek jego twarzy.
-A co jeśli czasem chciałabym być inaczej uciszona niż ręką? - powiedziałam dość cicho odgarniając mu z twarzy włosy. Jayden nigdy nie pozwalał na aż taki spoufalanie się, jednak sądziłam, że jest już tak zmęczony, że nawet specjalnie nie będzie mu się chciało mnie dyscyplinować. Jeszcze chwilę siedzieliśmy w takiej pozycji wpatrując się w siebie, aż do momentu kiedy dłoń Jaydena nie wsunęła się w moje włosy, a usta złączyły w dość namiętnym, pełnym pożądania pocałunku. Tego bym się po nim nie spodziewała, ale skoro już dostaję nagrodę w takiej postaci nawet nie śmiem protestować. To jakaś odskocznia od tych wszystkich starych dziadów. Zaraz po tym jeszcze chwile nie odsuwał się ode mnie swoim nosem lekko trącając mój i trzymając usta dość blisko.
-Do spania. - mruknął odpychając mnie od siebie, bym teraz skończyła w pozycji leżącej na łóżku. Nie odezwałam się już, po prostu zostałam tak czekając aż ten położy się obok gasząc wcześniej światło. Jeszcze chwilę ślęczał w telefonie zanim oboje poszliśmy spać.
---
Na następny dzień mieliśmy zebrać się dosyć szybko, ale wyszło to jakoś tak, że dopiero o 12 wyszliśmy z domu żeby udać się do Richarda. Nawet nie wiedziałam po co Jayden chciał do niego jechać, ale przez cały ten czas nie odzywałam się nawet słowem.
- Już obmyślasz plan zemsty? - zwrócił się do mnie w końcu.
- Zastanawiam się po chuj do niego jedziemy.
< Jayden?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz