Nie znałam za wiele osób z Pangei… właściwie z tych nowych ludzi kojarzyłam zaledwie małą garstkę. Zeno nie koniecznie chciał mi ich wszystkich przedstawiać, a ja sama nie potrafiłam się nawet zebrać żeby zacząć jakąś rozmowę z tymi płoteczkami. Zdumiewało mnie to, że narobiło się tutaj tyle pań, które chętnie chwyciły by za broń i nie wiedziałam czy to z powodu moich chłopców czy prawda leżała gdzie indziej. Siedząc już w leśnej rezydencji, do której łaskawie dostałam klucze próbowałam przejrzeć wszystkie sprawy jakimi ostatnio się zajmowaliśmy. Oczywiście nikt nie wystawiał nam paragonów, a raczej dziwne by było wystawianie faktury na…mafię, ale mimo wszystko potrzebowaliśmy więcej potwierdzeń naszych transakcji i to nie takich słownych. Odkąd pamiętam zajmował się tym Max, z którym nie miałam jeszcze okazji się zobaczyć. Chłop zarobiony pewnie dokładnie tak samo jak Zeno i ja, a po tylu latach pewnie nawet już nie pamięta jak się nazywam.
Ubrana w delikatną, zwiewną, czerwoną sukienkę czułam się jak milion dolarów nawet jeśli ta akurat była z zeszłorocznej kolekcji. Dodatkowo czerwona szminka na ustach i opaska w kręconych, czarnych włosach podkreślały moją włoską urodę. Gdybym tylko nie miała tylu spraw do załatwienia to pewnie dłużej rozwodziłabym się na temat swojego olśniewającego wyglądu, aczkolwiek teraz czekała na mnie ciężka sprawa jednej blondyneczki, o której powiedziałmi Zeno. Podobno jego pracownica i zarazem była kobieta Maxwela dostała bukiet kwiatów z pogróżkami. Nie mieliśmy dokładnych namiarów na tego, który posunął się do czegoś takiego, ale mogliśmy gdybać. Przecież na pewno wiedza kim jest ta dziewczyna i w jakim towarzystwie się obraca, a jeśli nie - na pewno za niedługo do tego dojdą. Czasu było niewiele, a blondynce przydałaby się obstawa.
Zabrałam wszystkie potrzebne papiery, a w tym również dane naszej drogiej Rimmy oraz zdjęcie jej miejsca zamieszkania żeby lepiej obstawić to miejsce. Spojrzałam na złoty zegarek mieszczący się na mojej lewej ręce. Ta willa naprawdę była duża, dlatego zazwyczaj nawet nie było wiadomo kto się obecnie w niej znajduje, ale biorąc pod uwagę jaki rozkład dnia dał mi Zeno to Max nie miał dzisiaj za wiele do roboty, a najczęściej wolne chwile spędzał … w siłowni.Mieściła się ona w piwnicy więc zjechanie tam windą chwilkę mi zajęło. Korytarz prowadzący do wolnych ciężarów był dość długi, bez okien więc panował tu półmrok, a jedyne co było słyszalne to stukot moich nie wysokich szpilek i upuszczana sztanga. Widząc mężczyznę, który siłuje się z kilku kilogramową sztangą przystanęłam z szerokim uśmiechem i oparłam się ramieniem o ściankę obok mnie. Nie widział mnie za to ja miałam idealny widok na jego obszerne plecy, które przez te kilka lat naprawdę wypracował.
- Lukrecja, a ty dzisiaj nie miałaś wyjść z Harveyem? - pewny tego kogo mógł tutaj spotkać na szpilkach od razu zwrócił się do mnie po imieniu mojej siostry. Zapewne jeszcze nikt go nie powiadomił o moim powrocie.
- Myślisz, że pan policjant spotka się również ze mną? - nadal z ogromnym uśmiechem odpowiedziałam na to co wcześniej powiedział. Jego zdziwienie było tak duże i tak widoczne, że niemal spuścił sobie sztangę na nogi.
Od razu wstał i odwrócił się w moją stronę. Jego zdziwienie przerodziło się w szeroki uśmiech, którego dawno u niego nie widziałam. No to już będzie z kilka lat.
-Melissa… ty tutaj?
-A tak. - wdzięcznym krokiem przemieściłam się w jego stronę przy okazji lustrując jego pięknie zbudowane ciało. - Świetnie wyglądasz. Z chłopca zrobiłeś się mężczyzną, Max. - podsumowałam go przez co wydawał się jakiś taki bardziej doceniony. - Jak szybko dasz radę się ogarnąć? Wiem, że masz dzisiaj wolne jako tako, ale niestety sprawa twojej byłej nie może czekać. - wydał się lekko niezadowolony z faktu, że o tym wiem. - Musimy ją obstawić żeby nie stała jej się krzywda.
<Max?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz