piątek, 22 lipca 2022

Od Zeno - CD Lydii/Do Faye

 Po spotkaniu z Lydią w ogóle odechciało mi się jakichś bliższych relacji z kobietami. To fakt - kręciło się ich trochę koło mnie, ale nie spodziewałbym się, że najbardziej niepozorna z nich wyzna mi miłość i to w taki sposób. Można powiedzieć, że poniekąd czułem się okropnie zraniony tym co powiedziała, bo do tej pory Lydia była jedyną osobą, której wprost powiedziałem co czuję. Po prostu to olała, zero współczucia, zero rozmowy, po prostu skupiła się na tym co ona aktualnie czuje i wszystko inne miała w dupie. Już teraz rozumiałem dlaczego tak bardzo bała się zaprzepaścić naszej relacji skoro każda jej relacja z mężczyzną kończyła się w taki sposób. 

Wsiadłem do czarnego samochodu tuż po tym jak od niej wyszedłem, ale jeszcze chwilę siedziałem tak na parkingu żeby pozbierać myśli do kupy, a przede wszystkim moją zranioną dumę. Po kilku dłuższych minutach zdecydowałem się pojechać do apartamentu. Usiadłem wygodnie na kanapie w ciemnym mieszkaniu i westchnąłem głośno. Byłem już tym zmęczony, że musiałem dbać o każdego, a od jakiegoś czasu nie miał kto dbać o mnie. Los chciał, że w tym momencie spojrzałem na telefon. SMS od Faye o treści 'Jak było na randce ☺?' jeszcze bardziej mnie podkurwił tym bardziej, że ona niemal na pewno pisała to zgryźliwie. Telefon wskazywał godzinę 22, a więc u Lydii spędziłem gdzieś ledwo dwie godziny. Nie odpisywałem Faye więc tym bardziej dziwne wydało mi się kolejne powiadomienie i teraz sms o treści 'domyślam się, że jesteś już w chacie więc zaraz będę z winiaczkiem'. No ta kobieta była niereformowalna jakaś? Albo mnie śledziła, albo jak nie patrzyłem wgrała mi w telefon lokalizację, która skrupulatnie wysyłana była na jej pocztę. Nim się spostrzegłem blondyneczka wbiła do mnie jak do siebie o dziwo ubrana w coś innego niż odkrywającą niemal wszystko sukienkę, ale jednak nadal dość mocno wyzywająco. W białym było jej do twarzy.

- Czego ty znowu chcesz... - mruknąłem cicho kiedy ta od razu skierowała się do kuchni żeby otworzyć arbuzowe wino. Pierwszy raz widziałem taki specyfik, ale z legend jakie słyszałem już dawniej wiedziałem, ze kobiety piją różne dziwne alkohole. 

- Nie odpisywałeś. Martwiłam się. - zaśmiała się cicho na co ja tylko przekręciłem oczami. Wiedziałem, że to nie prawda, dlatego stojąc w drzwiach do kuchni złożyłem ręce i kiedy chciała wyjść z dwoma kieliszkami w ręce po prostu stałem i czekałem nie chcąc jej przepuścić. - Dobra tak poważnie to poszperałam trochę jeszcze w starych aktach policyjnych do których mam dostęp, bo chciałam się czegoś o tobie dowiedzieć i dotarłam do sprawy twojej.... narzeczonej. 
To słowo lekko mnie tknęło tym bardziej, że dzisiaj osiągnąłem już swój limit. 
- Trochę już mnie wkurwia twoja wścibskość...
- Gdybyś sam się trochę otworzył to nie musiałabym szperać.- wręczyła mi kieliszek, który wziąłem dopiero po krótkiej chwili
- A nie wpadłaś na to, że może właśnie przez takie kobiety nie mam ochoty o niczym rozmawiać? - po tym co powiedziałem przez chwilę staliśmy patrząc sobie w oczy. - Jestem zmęczony...- westchnąłem wypuszczając ją z kuchni i upijając łyk tego arbuzowego świństwa. 
Dziewczyna tak jak wcześniej wydawałoby się, że chce opuścić kuchnie tak teraz stanęła na przeciwko mnie. Lustrowała mnie spojrzeniem jakby chciała cokolwiek z niego wyczytać, ale ja po tej całej emocjonalnej przejażdżce z Lydią nawet nie chciałem tego komentować. 
- Doszłam też do wniosków, że z jakiegoś powodu to twoja narzeczona zginęła, to twojego brata teraz porwali i to ty ostatnio zostałeś odwiedzony przez jedną policjantkę z najbliższego posterunku, a twoje akta są praktycznie puste.... - to mówiąc powoli odstawiła kieliszek na stoli obok żeby już za chwilę szybkim ruchem chwycić kołnierz mojej czarnej koszuli i sprowadzić mnie nieco niżej, żeby swobodnie mogła na mnie patrzeć. Rozpracowanie tego wszystkiego zajęło jej mniej niż tydzień. Naprawdę musi być dobra. Nim się spostrzegłem przystawiła mi lufę do klatki piersiowej bardzo umiejętnie celując w okolice serca. 
- Wiesz co robisz mierząc do mnie z naładowanej broni? - odpowiedziałem spokojnie doskonale wiedząc z kim mam do czynienia. 
- Wiesz co robisz ukrywając coś przede mną? - szarpnęła mnie lekko co jak mniemam miało mnie zdyscyplinować. 
- Jak bym Ci ufał nie musiałabyś do mnie mierzyć...- tym razem już nieco ostrzej zwróciłem się do niej łapiąc dłonią za lufę pistoletu. - Strzelaj jak masz takie jaja.

<Faye?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz