czwartek, 14 lipca 2022

Od Maxwell'a CD Rimmy/Do Lukrecji

W pierwszej chwili chciałem wyjść z samochodu i ruszyć za dziewczyną. To chyba było najgłupsze co mogła teraz zrobić; wyjść z samochodu i mnie nie posłuchać. Chciałem wytłumaczyć jej o co chodzi, ale nie wiedziałem jak. Bo jak można komuś spójnie i spokojnie wytłumaczyć, że jest prawdopodobnie celem szajki, która zabawia się losem ludzi? Stalkowanie, dręczenie? Nawet zabijanie?
Odrobiłem swoją pracę domową. Kiedy była w pracy, ja od momentu w którym zostawiłem ją pod mieszkaniem starałem się czegokolwiek dowiedzieć. Dzwoniłem, jeździłem, pytałem. Dodatkowo miałem na głowie też swoje obowiązki, nie płaci mi się w końcu za siedzenie w domu, a dbanie o to, żeby na terenie Pangeii panowała względna harmonia między dilerami, dostawcami i każdym innym naszym podwładnym. Dosłownie przypadkiem, podczas odbioru jednego z utargów obiło mi się o uszy od jednego z naszych chłopaków o bandzie oszołomów, która z opisu swoich poczynań pasowała idealnie do tych, których widziała Rimma.
Po dłuższym drążeniu w temacie okazało się, że miałem rację. To ci sami ludzie, a na dodatek byli jakimiś wysłannikami Serpents. Kundle, które zgarniają dla nich szybką i łatwą kasę. Miałem okropny mętlik w głowie, nie wiedziałem tak naprawdę co teraz mogę zrobić w sprawie Rimmy, skoro i tak już wybiegła z samochodu jak oparzona. Była już pewnie na tyle daleko, że teraz nie było sensu już po nią wychodzić. Westchnąłem ciężko i odchyliłem głowę do tyłu po czym zamknąłem o czy.
- I co ja mam teraz kurwa zrobić? - mruknąłem do siebie.
Tak naprawdę zostałem na lodzie. Miałem swoich ludzi, ale koniec końców to Zeno byłby dla mnie największą pomocą. Teraz nie było już o niej mowy, skoro cytując 'nie chce mnie już widzieć na oczy'. Nie chciał już nawet mnie wysłuchać, nie mówiąc tylko o dzisiaj, a również o jakimś spotkaniu w inny dzień, kiedy opadną emocje. Zastanawiało mnie czy w ogóle pomyślał nad tym, czemu to zrobiłem? Jaki miałem motyw? Chyba kurwa nie myśli, że zrobiłem to tak o, dla większej ilości adrenaliny w życiu? Sam powinien wiedzieć, jak jest z miłością w życiu. Jego zgubiła, a właściwie jego narzeczoną. Mnie to wszystko tylko utwierdziło w przekonaniu, że zrobiłem dobrze. Nie ważne co by nie było, nie mam nikogo kogo kochałem na sumieniu. Bo nie naraziłem żadnej partnerki/partnera na takie niebezpieczeństwo.
Na obecną chwilę jedyne co mi zostało to wrócić do domu. Może przez drogę cokolwiek wpadnie do mojej jak na razie pustej głowy. Ale nie mogłem też dać temu wszystkiemu mnie pochłonąć; przecież nadal miałem swoje obowiązki. Chciałem pomóc byłej, ale musiałem też dbać o interesy. Nawet kiedy mój własny szef i przyjaciel nie chciał mnie widzieć. 
~~~~~~ 
Dni mijały dość szybko, może i nawet zbyt szybko. Każdy dzień zapełniałem sobie od poranku do późnego wieczora. Wszystko przeplatało się między pracą, a sprawą Rimmy. Nie zdobyłem w tym temacie żadnych nowych informacji, ale starałem się zachować oko na dziewczynie. Wiedziałem już gdzie mieszka i po prostu czasem się tam pojawiałem. Z dystansu, wtopiony w tłum, tak aby mnie nie zauważyła i udawało mi się to. Mogłem wysłać do tej roboty kogoś z podwładnych, ale nie byłem głupi. Cały ten czas nie chciałem jej na nic narażać, a posłanie tam jakiegoś podlotka mogłoby to wszystko spalić. Ale wiedziałem, że w najbliższym czasie będę musiał jej cokolwiek powiedzieć. Uchylić skrawka tajemnicy, aby miała świadomość tego, że musi być uważna. I że czy tego chce czy nie, będzie musiała w razie różnych przypadków się ze mną kontaktować.
Dzisiejszego dnia musiałem udać się do willi w lesie. Jak każdego tego dnia miesiąca musiałem dowieźć utarg z ostatnich trzech miesięcy. Celowo zrobiłem to w czasie, kiedy Zeno był w kancelarii żeby uszanować jego życzenie. Dobry ze mnie przyjaciel i pracownik prawda? A tak serio nie chciałem po raz kolejny wszczynać wojny. Wiedziałem, że to wszystko mogło być nadal zbyt świeże, żeby wyciągać dłoń. A ostatnie czego potrzebowałem to właśnie kolejna kłótnia. Tak więc zrobiłem to pod jego nieobecność, bo skoro miałem w razie potrzeby klucze, nie musiałem bać się zamkniętych drzwi.
Samochód zostawiłem w podziemnym parkingu, wyjąłem z bagażnika torby wypełnione pieniędzmi i ruszyłem na górę. Moim celem było biuro, w którym znajdował się ukryty sejf. Prosta sprawa, odłożyć pliki banknotów i zmyć się. Potem wyślę sms'a o tym, że wszystko jest na miejscu i...
- Dobrze, że jesteś.
..kurwa.
Odwróciłem się na pięcie, a za mną nie stał nikt inny niż Lukrecja. Była ubrana bardzo swobodnie, jakiś welurowy beżowy komplet dresowy. Tak, wiem co to welur, bo w swoim życiu spędziłem tyle chwil z kobietami, że trudno takich rzeczy nie zapamiętać. Miała ręce skrzyżowane na piersiach i patrzyła na mnie dość.. zawiedziona?
- Tak, jestem. Jak każdego piętnastego. - odparłem jak gdyby nigdy nic i ponownie zacząłem iść w stronę biura. Oczywiście zrównała się z moim tempem.
- Nie jesteś głupi, więc takiego nie udawaj. - mruknęła na co jedynie westchnąłem. - Specjalnie przyjechałeś wtedy, kiedy na pewno nie ma Zeno.
- Cóż..
- O co wy się w ogóle tak pożarliście? - nie zamierzała prowadzić ze mną gadki szmatki, od razu przeszła do konkretów. - Nawet mi nie chciał nic powiedzieć! Oprócz tego, że jesteś zakłamany, więc bardzo chętnie posłucham o co chodzi.
- Bardzo miło mi to słyszeć. - zacisnąłem dłonie na torbach które niosłem, a ta jedynie mi się uważnie przyglądała. - Zwłaszcza, że nie chciał mnie nawet wysłuchać. Ale to jego decyzja. Ja się dostosuję. Mam zdecydowanie za dużo kurwa na głowie.
- Co się stało? - zapytała ponownie.
Byliśmy już przed drzwiami biura, które bez słowa otworzyłem. Bez słowa wszedłem do środka, a za mną brunetka. Zająłem się wpierw tym, po co tu w ogóle przyjechałem zanim zacząłem gadać na ten temat. Bo nie sposób było to jakoś krótko skwitować i musiała to rozumieć, bo spokojnie zajęła miejsce na kanapie stojącej niedaleko okna. 
Kiedy skończyłem odkładać pieniądze usiadłem obok niej i przez chwilę się nie odzywałem. Może powinienem to tak po prostu kolokwialnie mówiąc 'wyrzygać'? Już chyba nie warto jakkolwiek delikatnie tego ujmować, a szczerze? Teraz już po prostu potrzebowałem cokolwiek na ten temat powiedzieć.
- Mam żonę. - zacząłem dość grubo, a na twarzy dziewczyny wymalował się czysty szok.
- SŁUCHAM?
- Daj mi skończyć. - powiedziałem od razu na co ta się zamknęła i uważnie mnie obserwowała. Przetarłem twarz dłonią, po czym opadłem na oparcie kanapy. Odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy, zanim zacząłem swój długi monolog, którego miałem nadzieję, że dziewczyna nie przerwie. - Ożeniłem się kiedy miałem osiemnaście lat. Było nam dobrze, ale po dwóch latach stwierdziliśmy, że to był błąd i jesteśmy tak jakby w separacji od tamtego czasu. Nie było żadnego oficjalnego rozwodu po prostu.. żyjemy własnymi życiami i nawet się za bardzo nie kontaktujemy. Jeśli by tego chciała, podpisałbym te papiery od razu i vice versa. Kiedy to wszystko się działo byłem podlotkiem, nawet się wtedy nie przyjaźniliśmy. Po tym jak ja i Zeno staliśmy się przyjaciółmi nie byłem z nią już od dawna i nie miałem potrzeby o tym wspominać. Zrobiłem to niedawno z głupoty i już wtedy był na mnie wkurwiony. Ale w czasie kiedy już się przyjaźniliśmy.. miałem kilka poważnych związków. Nie mówiłem o nich nikomu, bo chciałem chronić tych których kocham. Nie chciałem ich mieszać w to życie, wolałem na styk prowadzić podwójne życie, aniżeli kogoś narażać. Niestety za każdym razem kończyło się to okropnie ale.. przynajmniej wszyscy żyją. Wiem, że mimo tego co stało się teraz z Zeno, że robiłem dobrze. Popatrz co stało się z Leah.. - westchnąłem ciężko na wspomnienie załamanego przyjaciela, który był gotów się zabić tamtego dnia. - W jego kancelarii pojawiła się moja była, Rimma Barysheva. Jest w niebezpieczeństwie, wiem co i kto jej grozi, nie mam pojęcia co z tym zrobić i na dodatek Zeno się o niej dowiedział. To było ostatnie pociągnięcie. Nie chce mnie widzieć, wysłuchać, nic. 

< Lukrecja? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz