Sytuacja z Natalie konkretnie wbiła mnie w ziemie. Nie sądziłem, że przez tak krótki okres czasu tyle osób będzie w stanie kopnąć mnie w dupę z takim impetem, że w ogóle stracę ochotę do dalszej egzystencji. Oczywiście tak szybko jak wróciłem do Londynu Nat wybyła z mojego mieszkania, a ja zostałem zupełnie sam - znowu. Całymi dniami wylegiwałem się w łóżku jedynie przeglądając telefon i instagrama. Co innego miałem robić skoro Dex był pewnie zajęty, a Seth chodził do szkoły. Tyle by było z tego jego 'nigdy Cię nie zostawię'. W końcu około godziny 15 zwlekłem się z wyra bo wypadałoby chociaż udawać, ze coś jem i normalnie funkcjonuje. Po kilku minutach usłyszałem jak ktoś używa mojego kodu do mieszkaniu, bo domofon wydał charakterystyczny dźwięk mówiący o tym, że ktoś odblokował drzwi wejściowe. To mógł być... każdy. Dużo osób znało ten kod na wypadek, gdybym wpadł na to, że jednak lepszym pomysłem byłoby się powiesić. Cóż... nie odpowiadam za to, komu oczy wypadną, bo paradowałem jedynie w białych bokserkach nie mając ni innego na sobie w tym momencie.
-Czemu ty kurwa nie odbierasz telefonu? - poirytowany Seth wszedł do środka od razu rzucając swoją sportową torbę gdzieś w kąt. Zlustrował mnie od stóp aż po sam czubek głowy i westchnął głośno prawdopodobnie z bezsilności. - Hidden... ty dopiero wstałeś?
-Nie no wstałem jakiś czas temu jeżeli chodzi obudzenie się, a jeżeli chodzi Ci, że z łóżka to... tak. Wstałem i zamierzam coś zjeść, chcesz tosta? -odwróciłem się do niego tyłem zmierzając do kuchni. Podreptał za mną nie mówiąc kompletnie nic. Już wtedy wiedziałem, że jest zmartwiony tą koleją rzeczy, ale po prostu nie wie jak odpowiednio zacząć temat bym czasem nie wybuchł.
-Jak długo się tak będziesz zachowywał? - odparł opierając się o blat kuchenny tuż obok tego, na którym właśnie przygotowywałem tościki.
- Ile będę chciał a co? Chcesz tego tosta czy nie? - machnąłem mu kromką chleba przed twarzą na co ten jedynie wyrwał mi ją i wcisnął do ust. O nie KOLEŻANKO tak to my nie będziemy się bawić. Wyplułem chleb i jedną ręką chwyciłem go za koszulkę by zaraz przystawić go plecami do lodówki. Ałć moja rączka i wszystkie pozostałe mięśnie wykorzystane o tego manewru. - Co ty się tak do mnie sadzisz już na samym wejściu, o co Ci chodzi?
Ten tylko uśmiechnął się do mnie i nim sie spostrzegłem złapał mnie jedną dłonią za szyje i zamienił nas miejscami konkretnie uderzając moimi jeszcze obolałymi plecami o lodówkę. Jęknąłem z bólu, a widząc jego lekko kpiący uśmieszek dmuchnąłem mu w twarz i przeklnąłem pod nosem.
-Zdałem sobie ostatnio sprawę, że ciągle trenując jestem przecież od siebie silniejszy zwłaszcza teraz kiedy leżysz i gnijesz w łóżku. Możesz być sobie wielkim mafiozą, ale do mnie to Ci trochę brakuje. - puścił mnie a momencik żebym mógł dokończyć swoje tosty. Stałem się przez to bardziej potulny, bo w sumie miał rację. Teraz kiedy nie trenowałem, nie ruszałem się za dużo i nadal rehabilitowałem - nie byłem dla niego żadnym zagrożeniem. Przez chwile stałem w miejscu masując swoją szyję przez jego uścisk. Spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Podobało mi się to...- mruknąłem - Poza tym.. co ty tu robisz?
Seth?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz