Zaśmiałem się słysząc jego dziecinne pytanie. No jasne. Przecież kurwa ja wyglądam jak tatuażysta z pierwszej ręki zwłaszcza z takimi warunkami jakie panowały u nas w chacie.
-Pojebało Cię? To by się skończyło obciętą kończyną. - roześmiałem się cicho. Widziałem, że nie jest do tego przekonany, dlatego zerknąłem na niego w międzyczasie. Nie miał wyjścia. Teraz jest mi coś dłużny, a jeśli chce się zemścić to musi zacząć się trochę podporządkowywać. - To takie straszne dla ciebie? - zapytałem sięgając po telefonu i googlując sobie jakiś dobry salon tatuażu.
- To badziewie jest na całe życie, a ja tak średnio jestem zdecydowany. Nie boisz się, że ktoś się pokapuje?
-Przecież o to chodzi, cymbale. - wziąłem buszka i w tym czasie podałem mu telefon mając na lokalizatorze salon, który wybrałem.
-To po co ukrywasz swoje imię? To nie ma żadnego sensu.
-Po to żebyś pytał. - już się lekko zirytowałem i kiedy zobaczyłem, że już sobie obczaił to co mu pokazałem, zabrałem mu telefon z ręki - Jestem artystą, lubię takie smaczki, a zamieszanie i sianie fermentu to moje drugie imię.
Za moment oznajmiłem swojemu koledze, że jutro musi się przygotować na to psychicznie. Jeśli chce zostać pełnoprawnym członkiem Mavis to musi spełnić pewne normy, a jedna z nich jest właśnie ten tatuaż. Zgodziłem się wyłącznie na to żeby był mały i nie specjalnie widoczny. Idiota. Przecież za jakiś czas będzie pokazywał go z ogromną dumą.
Na następny dzień i w sumie.... kolejny, w którym Seana w ogóle nie było w naszym życiu - zabrałem Rhysa w umówione miejsce. Powoli zaczynało mnie wkurwiać to, żemój przyjaciel zamiast poświęcić czas nowemu to szlajał się z laską, dlatego w międzyczasie wysłałem mu dosadnego sms'a.
-Zazdrosny jesteś? - oczywiście nie umknęło to bystremu wzrokowi Rhysa, który uśmiechnął się widząc jak ponownie się wkurwiam. Jedynie spiorunowałem go wzrokiem popychając na drzwi od salonu, które niestety zdąży otworzyć ręką. Szkoda, bo jego morda pięknie odcisnęłaby się na tych szklanych drzwiach i znowu wyglądałby jak bezdomny.
-Siema. - rzuciłem na wejściu do recepcjonistki, która prawdopodobnie dzień wcześniej odebrała ode mnie telefon żeby się umówić. Nie mieli chyba zbyt wielu klientów skoro już dzisiaj znalazły termin. Albo po prostu ten tatuaż co chciał Rhys nie zajmie im dużo czasu. Po kilku minutach czekania wyszła do nas mała blondyneczka wyglądająca jak nasz tatuator. Wnioskowałem to rzecz jasna po jej ubiorze, rękawiczkach i śmiesznym pistoleciku w ręce.
Rhys widząc dziewczynę jakoś dziwnie się jej przyglądał przez chwilę co oczywiście mi nie umknęło. Ona również zareagowała tak jakby już się znali, dlatego zareagowałem.
-Wy się znacie? - zapytałem patrząc to na jedno to na drugie.
Rhys/Lydia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz