Przeglądałem książkę z przepisami kucharskimi. Tyle tu było nowości i ciekawych potraw, aż ślinka ciekła. Kupiłem ją całkiem niedawno, kiedy miałem okazję udać się pierwszy raz samodzielnie na miasto, aby zrobić zakupy. Daję słowo, że gdyby nie ja, ta dwójka pomarła by z głodu. Nie mogłem uwierzyć, że nie potrafili gotować. A może coś tam jednak umieli, ale są zbyt leniwi, aby nastawić chociaż garnek z wodą. Lektura tak mnie wciągnęła, że prawie bym nie zauważył Seana, którego więcej nie było w mieszkaniu, niż był. Nic dziwnego, że Mavis się tym zainteresował. Nie chciałem wtrącać się w ich rozmowę. Nie rozumiałem co działo się w życiu Seana, ale nieźle je sobie skomplikował. Kiedy wyszedł i znów zostaliśmy z Mavisem sami, ten wyjawił mi swoją prawdziwą tożsamość.
- Isaac - powiedziałem, testując to słowo.
Na moich ustach zagościł uśmiech. Ciekawe imię. Czyżbym w końcu awansował i dostąpił zaszczytu poznania bliżej szefa? Zamknąłem książkę i oparłem się wygodniej o oparcie kanapy. Spoglądałem na chłopaka zamyślony.
- No co? - zapytał, kiedy dłuższą chwilę nic nie mówiłem.
- Nic, tylko nie spodziewałem się, że kiedykolwiek wyjawisz mi swoje prawdziwe imię. Mavis... Ten pseudonim jest niezły.
- A wiesz, co łączy nas jako grupa? - Poprawił się w fotelu, aby nachylić się i oprzeć łokcie o kolana.
- Przyjaźń, zaufanie...
- Chodzi o tatuaż - zaśmiał się z moich odpowiedzi. - Tamto może też, ale chodzi o nasz znak rozpoznawczy.
- Zauważyłem, jak ostatnio Sean szykował się na randkę z panią policjantką, że miał na plecach tatuaż drozda. Mavis. Drozd... To ma sens - mruknąłem, następnie cicho się śmiejąc.
- A tobie co znów odbiło?
- Mavis, z początku myślałem, że to jakiś klub fanów Mavis z tej bajki... Hotel Transylwania - zacząłem głośniej się śmiać z własnego pomysłu.
- Jesteś niemożliwy - powiedział tylko kręcąc głową i znów zaciągając się dymem.
Po chwili się opanowałem. Podniosłem się z miejsca, przeciągając się. Spędziłem w niewygodnej pozycji jakiś czas, przez co zacząłem odczuwać ból pleców. Za długo studiowałem tą książkę kucharską.
- A jeśli o tatuażu mowa... Musimy go kiedyś ci zrobić, co powiesz na dzisiaj? - zapytał.
- Tatuaż? - zdziwiłem się tym absurdalnym pomysłem.
Co jak co, ale tatuażu nigdy nie miałem w planach. Ta wbijając się igła... Nic przyjemnego. Wbiłem spojrzenie w mężczyznę. Nie przesłyszało mi się. Wspomniał o tatuażu dla mnie.
- Nie mów, że boisz się igieł? - zadrwił, a na jego twarzy widoczne było rozbawienie.
- Nie... Wcale, ale tatuaż jest konieczny? I kto mi go zrobi? Ty? - zapytałem, czekając na jego odpowiedź.
Isaac?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz