Powrót do Londynu niestety przyszedł wcześniej niż się tego wszyscy spodziewaliśmy. Nikt nie sądził, ze sytuacja do tego stopnia wymknie się spod kontroli, a Serpents dowie się o mojej nieobecności szybciej niż przewidywałem. Opuszczone miejsca zazwyczaj były składowiskiem nielegalnych przedmiotów. Rzecz jasna nie stały sobie w kontenerkach zaraz na wejściu, a były doskonale ukryte, ale z jakiegoś powodu CI psychole mieli doskonała umiejętność obserwacji i dosłownie rozpracowali system naszych dostaw oraz ich miejsce.
Musieliśmy szybko coś z tym zrobić. Max reagował szybciej niż ja, dlatego gdy tylko się o tym dowiedział postawił tam jeszcze więcej ludzi. Jak się domyśliliśmy - napad miał być zaplanowany na czas dostawy, bo wtedy jest największe zamieszanie i najwięcej niewinnych, nie wmieszanych w nasze porachunki ludzi, których wolałbym nie stracić. Serpents doskonale o tym wiedziało, dlatego wybierze taki moment, by zrobić jak największą rozrubę.
Wracając do swojego mieszkania pierwsze co zrobiłem to powiadomiłem kilku moich ludzi o tym jak wygląda sytuacja. Musieli być na to przygotowani. Usiadłem wygodnie w fotelu w biurze swojego apartamentu i myśląc nad cała sytuacją w końcu wybrałem numer do chłopaka mojej siostry. Odebrał niemal od razu chociaż na pewno był teraz w pracy. Oddział policji bez niego kompletnie sobie nie radził, dlatego dzień po naszym powrocie był już na równych nogach w swoim mundurku na komendzie. Nie rozmawialiśmy długo, nie wiedziałem kto z nim jest i kto może nas słyszeć, dlatego poprosiłem jedynie o przyjazd do mnie wraz z Lukrecją jeżeli jest taka możliwość. Nie protestował - jak zwykle. Był niezastąpiony, a zrobienie sobie z niego kompana do walki z psycholami było chyba moja najlepszą decyzją, jaką miałem okazję podjąć w ostatnim czasie.
W tym czasie zająłem się ogarnięciem chwilowego lokum dla Faye, która była pierdoloną księżniczką pod ym względem. Harveyowi, mnie i Blair udało się nakłonić komendanta do przydzielenia jej do oddziału Harveya oraz oddania w jej ręce jednego z pracowniczych mieszkań niedaleko posterunku. Nie była z tego zadowolona, bo moje słowa o wspólnym mieszkaniu wzięła chyba zbyt dosłownie. Jeszcze się będzie musiała dziewczyna natrudzić.
-------
Około godziny 21 do mojego mieszkania wpadł Harvey z Lukrecją. Ja natomiast delektowałem się zimną whisky z lodem w kształcie czaszki w środku. Niezły bajer, podobało mi się. Oczywiście poczęstowałem kolegę tym samym zanim zacząłem cokolwiek mówić. Był nieco zestresowany z tego co widziałem, ale u niego to było normalnie. Podczas naszych rozmów zawsze był jakoś dziwnie spięty, albo to po prostu jakieś moje dziwne wrażenie.
-Coś się stało, że kazałeś nam przyjechać? - Luka od razu wyczuła pismo nosem
-Serpents prawdopodobnie planuje kolejną masakrę...- upiłem łyk trunku zerkając na Harveya, który od razu zrozumiał dlaczego go tutaj dzisiaj zaprosiłem - Trzeba to mądrze rozegrać, bo policja na pewno śledzi Serpents po tym jak dobrali się do Florencji i jej rodziny, dlatego jak chcemy wszyscy ujść z życiem to...
-....muszę to rozegrać tak żeby policjanci nie weszli za szybko. - Harvey dokończył będąc myślami w jakiejś swojej retrospekcji. Skinąłem głową w zupełności się z nim zgadzając. - Mamy jakieś szczegóły?
-Nie mamy nic. - odpowiedziałem - Wiem tylko, że dostawa broni ma być za dwa dni w opuszczonej elektrowni za Londynem. Cały budynek nieźle zarósł, dlatego to będzie istna ciuciubabka, nawet nie będzie wiadomo do kogo celujesz....
Kiedy tylko chciał się odezwać usłyszeliśmy dzwonek telefonu. Jego telefonu. Lukrecja od razu przewróciła oczami, do odkąd tylko wrócili Harvey praktycznie spał z telefonem w ręku. Działo się tyle, że jego oddział po prostu nie nadążał za sytuacją. Jak się okazało był to jeden z jego podopiecznych. Musiało się stać coś poważnego, bo tak szybko jak się u mnie znaleźli - tak szybko wyfrunęli z informacją, że muszą jechać na komendę. O tej porze? Nie wnikam.
------
Zerknąłem na telefon - było już sporo po 22, a ja w sumie od rana nie odpisywałem Faye na sms'a, którego wysłała mi o godzinie około 12. Przez cały dzień dobijała się do mnie kilkoma telefonami, ale po tym co przeczytałem w jej wiadomości odnośnie tego jak bardzo mnie nienawidzi za to pracownicze mieszkanie - po prostu dałem sobie spokój z odbieraniem. Teraz był idealny moment na to żeby jeszcze bardziej podnieść jej ciśnienie, dlatego wstałem z miejsca i uprzednio ubierając na siebie czarną bluzę z kapturem wyszedłem z mieszania. Na pieszo, bo przecież po pijaku nie będę jeździł, skierowałem się w stronę jej nowego lokum żeby zobaczyć czy fatycznie jest takie tragiczne. No pewnie luksusy to nie będą sądząc po tym do jakich przyzwyczaiła się będąc na poprzednim stanowisku.
Nie zamierzałem się zapowiadać czy chociaż by pukać. Dobrze wiedziałem, które mieszkanko jest jej, bo przecież praktycznie sam ustalałem to z komendantem, a znając pewną siebie Faye - drzwi i tak były otwarte. Nie pomyliłem się i od chwili znalezienia się przed drzwiami byłem niemal pewien, że i dzisiejszego wieczoru blondynka zapewni mi masę wrażeń.
Wszedłem do środka po cichu, by nie wzbudzać podejrzeć. Rzecz jasna podłoga mi w tym nie pomagała, bo skrzypiała jak jasny chuj, dlatego już po kilku minutach w mieszkaniu rozległ się głos dziewczyny mówiący 'Kto tu jest?'. Uśmiechnąłem się pod nosem zmierzając w głąb ciemnego pomieszczenia, którym był najprawdopodobniej salon. Jedynym oświetleniem jakie docierało do wnętrza były latarnie święcące za oknami.
Nawet się nie spostrzegłem kiedy blondynka przystawiła mi gnata do pleców mocno wciskając lufę w moje mięśnie. Nawet jej nie słyszałem. Ogarnęła już całe mieszkanie i wiedziała gdzie podłoga skrzypi? Była aż tak pojebana?
-Odwróć się, ręce do góry i ściągnij kaptur tak żebym widziała twoją twarz. - powiedziała cichym tonem jakby bała się, że narobi w tym bloku za dużo szumu. Odwróciłem się powoli cały czas czując pistolet na ciele. Prawdopodobnie gdybym chciał byłbym w stanie wyrwać jej broń, ale nie wiem jak by na to zareagowała, a strzelanie w takiej okolicy mogło nam obu przysporzyć problemów. Nie zamierzałem słuchać wszystkich jej rozkazów dlatego ręce miałem cały czas schowane w kieszeni bluzy. Spojrzała w góre chcąc mnie zidentyfikować, a kiedy uświadomiła sobie kim jestem westchnęła głośno od razu opuszczając pistolet.
-Czy ty jesteś jakiś zjebany za przeproszeniem? Odstrzeliłabym Ci łeb, wiesz? - złapała się za czoło pokazując tym samym swoją frustrację zaistniałą sytuacją. - Jak ty w ogóle tu....ah kurwa mniejsza. Czemu o tej godzinie? Po co w ogóle do mnie przychodzisz?
- Umiesz zadać więcej pytań w jednej minucie? - ściągnąłem kaptur z głowy i spojrzałem na nią. W moim tonie wyczuwalna była lekka kpina, dlatego dziewczyna złożyła dłonie na piersi i przekręciła oczami jak to miała w zwyczaju. - Będę musiał wyjechać na trochę.. - spoważniałem dzieląc się z nią tą informacją.
Niestety, ale ta akcja, która miała mieć miejsce za jakiś czas wymagała ode mnie sto procent, a Faye nie mogła w tym uczestniczyć. Nie mogła się do mnie dobijać i ze mną widywać, bo mogłabym na tym ucierpieć.
- Po co i gdzie? - widocznie posmutniała, co byłem w stanie zobaczyć mimo tej maski emocjonalnej jaką na siebie zakładała żebym tylko się nie połapał.
- Nie będę się spowiadał. Powinnaś się cieszyć, że mówię Ci to osobiście... - westchnąłem
-Aha no jasne. To po chuj mi to mówisz jak nawet nie zamierzasz zdradzić szczegółów? - odwróciła się do mnie tyłem aby odłożyć pistolet na komodzie - Spoko, jedź, poradzę sobie bez ciebie, pewnie zapomnę, że istniejesz do tego czasu...
Gestykulowała rękami podczas gdy ja pokornie słuchałem jej kolejnego wywodu. Była w tym niezła, dlatego prawdopodobnie żaden facet z nią nie wytrzymał. Ściągnąłem z siebie bluzę, która rzuciłem gdzieś na bok i korzystając z tego, że jest do mnie tyłem i nie specjalnie zwraca na mnie uwagę, podszedłem do niej od tyłu. Miała dość luźny sweter na sobie, dlatego lekko podwinąłem jego brzeg wsuwając dłonie pod materiał i obejmując blondynkę od tyłu. Nie mówiłem nic, a jedynie lekko się nachyliłem, odgarnąłem jej włosy na jedną stronę i dotknąłem nosem jej szyi.
- Co jeśli ja sobie nie poradzę? - szepnąłem jej do ucha
<Faye?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz