piątek, 16 września 2022

Od Lukrecji - Do Dextera

 Cała ta sytuacja była srogo pojebana. Nie wiedziałam jak mam zareagować, czy się śmiać czy płakać. Powinnam im coś powiedzieć, a może siedzieć cicho? Mój mętlik w głowie kompletnie mi nie pomagał, a jedynie utrudniał całą sytuację. Dlaczego Harvey miał tą broń  i dlaczego schował ją właśnie na komisariacie? Zadawałam sobie to pytanie pędząc przez klatkę i zbiegając wąskimi schodami w dół apartamentowca. Odpowiedź miałam pod nosem - przecież on nadal wierzył, że była to broń Rhysa więc nie miał podstaw by jej tam nie trzymać. Prawdopodobnie i tak nie chciał sprzedać brata, ale też nie musiał się tego obawiać skoro teoretycznie się nienawidzili. 

Cała zapłakana, z rozwianymi włosami wyleciałam na pozbawioną ludzi ulicę. Dochodziła godzina 22, a jedyni ludzie jacy znajdowali się na zewnątrz to byli ci siedzący za kierownicami samochodów, które mnie mijały. Rozejrzałam się w dwie strony szukając jakiegoś w miarę bezpiecznego miejsca, w którym mogłabym wyciągnąć telefon. Po chwili błądzenia usiadłam w jakiejś ławce w parku i trzęsącymi dłońmi starałam się odszukać numer Zeno. Oczywiście nie odbierał dokładnie tak samo jak Hidden i Max. Mieli swoje sprawy, ale akurat, gdy byli najbardziej potrzebni żaden z nich nie odbierał telefonu. W końcu padło na Dextera, który dzięki bogu odebrał telefon po drugim sygnale. Był nieco zdziwiony co wywnioskowałam po jego głosie. Nie byliśmy jakoś blisko siebie, ale można to nazwać braterską relacją wynikającą z tego, że dość często przebywał z Hiddenem. 

-Luka? Coś się stało?

-Możesz...po mnie przyjechać? - starając się jak najbardziej hamować łzy wydukałam do telefonu parę słów. Nie pytał o nic związanego z moim stanem. Usłyszałam po prostu krótkie 'gdzie jesteś' i zaraz po podaniu mu dokładnej lokalizacji po prostu rzucił słuchawką. Czekałam może jakieś 10 minut jak nie krócej. Musiał jechać naprawdę szybko i równie szybko biec w moją stronę w parku. Ukucnął tuż przede mną, a widząc to jak staram się zahamować płacz po prostu pomógł mi wstać i zaprowadził do samochodu. Dopiero, gdy byliśmy już u niego, siedzieliśmy na kanapie, podał mi herbatę i usiadł na przeciwko. 

-Nigdy nie widziałem Cię w takim stanie, co się stało? Gdzie Hidden i Zeno? - przykrył mnie kocykiem niczym niezawodny starszy brat

-Wtopiłam, Dex... - pociągałam nosem już względnie nie płacząc. Byłam w zbyt wielkim szoku, by płakać i się martwić. Na to przyjdzie czas jutro. - Koledzy Harveya znaleźli moją broń u niego w biurku. To kwestia czasu aż rozpracują kto jest w Pangei...

Chłopak był w takim szoku, że chyba nawet nie wiedział co odpowiedzieć. Doskonale zdawał sobie sprawę co narobiłam i jakie skutki będzie miało to, że dalej będę spotykać się z Harveyem. 

-Przecież oni pierwsze co zrobią to zapukają do drzwi Zeno.... - łączył fakty na głos. 

-Co ja mam teraz robić... - schowałam twarz w dłoniach.


Dex?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz