Co się z nim do cholery działo ? Kiedyś poradziłby sobie z tą dziewczyną w mgnieniu oka, a teraz ? Wyglądało na to, że wyjęła mu przysłowiową pałeczkę z rąk zanim w ogóle zdążył się zorientować. Jeśli nie chciał zawalić całej akcji już na samym wstępie, musiał odzyskać przewagę, o ile faktycznie kiedykolwiek tak naprawdę ją posiadał. Walić formalne procedury. Najwyżej znowu oberwie nieco od szefa, a w najgorszym razie dostanie zawieszenie. No i co z tego ? Tutaj przecież stawka szła o ludzkie życie. Jeśli ta nieszczęsna Mongołka zostanie odsprzedana dalej i wywieziona za granicę, zrobi się z tego międzynarodowa afera. A wtedy z pewnością posypią się głowy. Nie trudno było zresztą zgadnąć czyja spadnie jako pierwsza. W całym wydziale to on miał w końcu najmniejszy staż i najsłabsze plecy. Krótko mówiąc jeśli nie chciał znowu skończyć jako haker, a w najlepszym razie jako nauczyciel informatyki w jakiejś podrzędnej podstawówce, musiał się zmobilizować, by jak najszybciej zdobyć choć najmniejszy trop związany z porwaniem tej konkretnej Azjatki.
- Wszystko zależy od tego, co jesteś w stanie mi zaoferować. - Odparł, szperając prawą ręką w kieszeni swojej grafitowej, polarowej bluzy z kapturem pamiętającej jeszcze czasy przed narodzinami Eurydice w poszukiwaniu portfela.
Właściwie miał ją wyrzucić już wtedy, gdy jego młodsza siostrzyczka oddała mu ją wreszcie po tym, gdy pozbyła się ostatnich objawów przebytej ciąży, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że nawet jeśli rozciągnięta w wielu miejscach, może mu się jeszcze przydać. I najwidoczniej miał rację, skoro siedząca tuż koło niego blondynka nie zdążyła jeszcze wyczuć, że ma przed sobą gliniarza. Zresztą zastanówmy się chociaż przez chwilę, który z tych wypacykowanych lalusiów przylazłby tutaj w pojedynkę i to w dodatku bez broni z prawdziwego zdarzenia ? Odpowiedź wydawała się aż za prosta - żaden. A on tymczasem nie tylko wepchał się w samą paszczę lwa nie wspominając o tym nikomu z wyjątkiem Kendy, która przebywając na detoksie i tak nie mogła tego nikomu wypaplać, ale także zaopatrując się uprzednio jedynie w stary nóż oficerski, który stanowił jego jedyną pamiątkę po kochanym ojczulku. Być może było to czyste szaleństwo, ale dopóki działało, nie zamierzał się nad tym zastanawiać.
- Za samo towarzystwo tak uroczego aniołka jak Ty, mogę dać tyle. - Wydobywszy portmonetkę na światło dzienne, wyciągnął z niej równowartość połowy kwoty, którą parę godzin wcześniej zażądała od niego jedna z piękniejszych prostytutek, jakie miał okazję poznać w trakcie swojego dawnego życia i obrócił w taki sposób, by panna de la Cour mogła dokładnie widzieć nominały, ale równocześnie nie mogła ich dotknąć. - No chyba, że masz jeszcze jakieś koleżanki. - Wypowiadając ostatnie zdanie, tylko z ogromnym trudem zapanował nad cisnącym się mu na twarz grymasem obrzydzenia. Nawet za starych czasów uważał, że jednym z najbardziej bezwstydnych dni w jego życiorysie, będzie ten, w którym z własnej woli zdecyduje się skorzystać z usług córy Koryntu. Jego zdaniem bowiem te biedne kobiety zasługiwały na zdecydowanie godniejsze warunki bytowania. Były przecież czującymi istotami, a nie tylko miłosnymi robotami, których jedyną powinność stanowiło spełnianie chorych męskich zachcianek.
< Jullena ? >
490 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz