W pierwszych momentach nie mogłem powstrzymać się od dosadzenia do Rhys'a. Zdecydowanie nie wierzyłem w to, że kompletnie nic nie wiedział. Musiał! Po prostu kurwa musiał, skoro był na bankiecie w momencie kiedy zabrano Hidden'a. A jeśli był przy tym obecny, to na pewno wie gdzie w pierwszej kolejności go zabrano. Nawet taka jedna głupia informacja jest przydatna. Bo nawet jeśli nie jest w tej samej lokacji, to mogły tam znajdować się jakieś poszlaki.
Jedyną pocieszającą rzeczą w tym wszystkim było to, że Zeno najwidoczniej odpowiednio już się nim zajął. Ale miałem żal, że w tym nie uczestniczyłem. Taki z niego przyjaciel. Kiedy w salonie zapanowała niezręczna cisza, Lukrecja zaproponowała żebym razem z Lien poszedł do jakiegoś oddzielnego pokoju, żeby zając się rannym. Na samo wspomnienie o tym miałem grymas zarysowany na twarzy, ale wiedziałem, że lepiej będzie jeśli pójdę z nimi. To, że był ranny nie znaczyło, że nie jest głupi. O ile wiem, że Luka może sobie z nim poradzić, to nie chciałem żeby w ostateczności była zmuszona to robić. W końcu to brat jej.. no właśnie kogo? 'Przyjaciela'? Kochanka? Coś pomiędzy? Nie da się chyba tego w tak prosty sposób określić. W każdym razie chodzi o to, że jest to brat Harvey'a, a wychodzi na to, że jej serio na nim zależy. Więc nie chciałbym, żeby w ostateczności musiała go.. uspokajać, w dość niecywilizowany sposób.
Gdy byliśmy już zdala od Zeno oraz Harvey'a, dziewczyna nie szczędziła czasu i zajęła się Rhys'em. Przez chwilę oponował, ale w końcu nie mógł długo dyskutować kiedy praktycznie przeszywałem go wzrokiem. Padł presji i bardzo dobrze. Ostatnie czego potrzebuję to to, żeby wybrzydzał pomocą jedynej osoby w tym domu, która ma ochotę jakkolwiek mu pomagać. Na moje nie powinien nawet siedzieć w żadnym fotelu, a raczej leżeć na podłodze i może nawet dostać jeszcze z kopa albo dwa.
- Wspomniałaś coś wcześniej o Elodie i Justinie. - zwróciłem się w stronę Lien i starałem się powstrzymać od krzywienia twarzy. Nie dało się ukryć, że jej podobieństwo do siostry nawet mnie trochę bolało. Po prostu miałem wrażenie, że znajduję się w obecności ducha. Ale nie chciałem być głupkiem i sprawić, że poczuje się niekomfortowo.
- Tak. - skinęłam lekko głową, po czym skrzyżowała ręce na piersiach. Przyglądała się z dość nieswoim wyrazem twarzy Rhys'owi oraz Lukrecji. Wkraczając w tę sytuację z informacjami usłyszanymi tylko w połowie musiała teraz próbować wyrobić sobie jakiekolwiek zdanie o tej kanalii, pewnie nie wiedziała jak ma się do końca teraz zachowywać.
- Tak po prostu wysłali Zeno list pożegnalny? Jeden? - nie dało się ukryć mojego zdziwienia, ponieważ nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Jeśli cokolwiek, prędzej pomyślałbym, że rodzeństwo chciałoby przekazać coś takiego twarzą w twarz, a nie jakimś głupim nie spersonalizowanym listem.
- Tchórze. - z ust Lukrecji wydobyło się jedno słowo, bardziej mruknęła je z przekąsem aniżeli powiedziała, ale rozumiałem to. Musiała być tym tak samo zawiedziona jak ja, a w takim natłoku emocji nawet ona może się wyrazić dość negatywnie.
- Z tego co wiem to tak. Napisała, że w ostatnim czasie to wszystko za bardzo ją przytłoczyło.. z Justinem było źle.. i musieli od tego wszystkiego odjeść.
- Raczej uciec. - mruknąłem.
Czułem się dziwnie w towarzystwie właściwie obcej dziewczyny. Niby oznajmiła, że o wszystkim wie, ale nadal było to.. nieswoje. Jeszcze dziwniejsze było to, że nikt mi o niej nic nie powiedział. Rozumiałbym, że nikt mnie nie poinformował, jeśli byłbym takim zwykłym 'pracownikiem'. Ale na litość boską, Zeno to mój najbliższy i najlepszy przyjaciel, znam jego całą rodzinę razem z rodzicami. I ja nie wiedziałem o młodszej siostrze jego narzeczonej? Można by rzec, że lekko zakuło.
Kiedy patrzenie na Rhys'a z minuty na minutę zaczęło sprawiać mi coraz więcej trudności postanowiłem opuścić pomieszczenie. I tak w obecności samej Lukrecji nie byłbym w stanie przeprowadzić żadnego skutecznego przesłuchania. A przecież przez cały ten czas mogłem prowadzić bardziej pożyteczną konwersację z Zeno i Harvey'em. Nie żebym bardzo palił się do tego, żeby rozmawiać z policjantem bo oprócz bycia przestępcą, w moim życiu pojawiły się inne czynniki, które dawały mi wystarczającą niechęć do granatowych mundurów.
Kiedy tylko pojawiłem się niedaleko gabinetu przyjaciela, zobaczyłem jak owy policjant z niego wychodzi. Zdawało się, że w ogóle nie ucierpiał na zdrowiu fizycznym więc po raz kolejny zawiodłem się trochę. Mijając się wymieniliśmy się jedynie spojrzeniami, bez żadnych zbędnych słów. Po co miałem go w końcu zaczepiać?
Bez pukania wszedłem do pomieszczenia, gdzie okazało się, że Zeno prowadził z Harvey'em małą libację alkoholową.
- To tak teraz będziesz traktował każdego policjanta, jakiego spotkasz? - zapytałem unosząc jedną brew kiedy podszedłem dostatecznie blisko biurka. Wziąłem do ręki jedną z pustych szklanek i bezmyślnie zacząłem się jej przyglądać. - Mi nigdy nie proponujesz takich frykasów.
- A czy tekst 'Jak Ty możesz pić tą rudą szmatę?' nie jest przypadkiem Twojego autorstwa? - zapytał, a ja tylko wzruszyłem ramionami.
- Z grzeczności mógłbyś zapytać. A moje gusta znaczenia nie mają. - odłożyłem szklankę na wcześniejsze miejsce i usiadłem w fotelu, który jeszcze niedawno grzał nasz policjant. - Więc? Pogaduszka wychowawcza czy jakieś poważniejsze tematy?
- A jak myślisz?
- Pogaduszka. Dobrze wiedzieć, że twój przyszły szwagier jeszcze nie wygryzł mnie z posady. - zaśmiałem się krótko na co ten jedynie westchnął i przewrócił oczami. Rozsiadł się wygodnie w swoim mosiężnym fotelu i zaczął powoli upijać trunek ze swojej szklanki.
- A co z Rhys'em?
- A jak myślisz? - prychnąłem krzyżując ręce. - Przy Lukrecji nic bym nie zdziałał, nawet jakbym chciał. Powinna mieć trochę inne nastawienie, ale okej, nie chciałem jej podjuszać bez powodu.
- Ta baba przysięgam.. kiedyś wpędzi mnie do grobu.
- Raczej Ty to zrobisz, ale mnie. - momentalnie mój ton głosu zrobił się trochę poważniejszy. Śmiechy śmiechami, nie jestem robotem, ale jeśli już mamy okazję pogadać w samotności to muszę ją wykorzystać. - Dlaczego mi o niej nie powiedziałeś stary? O Lien?
- Max..
- No właśnie tego nie rozumiem wiesz? Jestem twoim przyjacielem, prawą ręką, cokolwiek. Może to nie jest temat na który lubisz rozmawiać, ale ze względów chociażby czysto bezpieczeństwa powinienem o tym wiedzieć. - może i brzmiało to trochę wyrzutnie, ale nie miałem zamiaru tego ukrywać. W końcu w tym biznesie powinna się liczyć szczerość i tylko szczerość.
- Ja wiem, to jest błąd leżący po mojej stronie, ale z tym wszystkim co się teraz dzieje.. nie miałem nawet czasu Ci cokolwiek o tym powiedzieć.
- Rozumiem, ale to nie może się powtórzyć. Jakby.. to jest tak absurdalne jak nie wiem, gdybym ja nie powiedział Ci o mojej żonie. Serio nie fajnie, a do tego skrajnie nieodpowiedzialnie.
-.. co? - po mojej wypowiedzi zapadła chwila ciszy, którą przerwał ciemnowłosy. Jego oczy po kilku sekundach rozszerzyły się ze zdziwienia, a moje zapewne przez to, jaką głupotę właśnie palnąłem. - Cofnij się kurwa i powiedz to jeszcze raz, powoli.
-.. nosz kurwa mać. - palnąłem się otwartą dłonią w twarz i nie powiem, trochę to zabolało. - Słuchaj to.. ja pierdole nie wiem od czego miałbym w ogóle zacząć.
< Zeno ? >
1199 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz