Mogłam nic nie mówić, bo teraz wychodzi na to, że sama podałam mu Hiddena jak na tacy. Zeno miał racje - budowanie relacji z innymi kiedy jesteś przestępcą i w sumie musisz się przed wszystkimi ukrywać jest trudniejsze niż mi się wydawało, a brat ostrzegał mnie, że kiedy wstępie na tą ścieżkę wszystko się zmieni.
-Nie wiem czemu sugerujesz, że Hidden mógłby mieć jakichś wrogów. Nie znasz go, ale uwierz mi, że to jest ostatnia osoba z całego mojego rodzeństwa, która jest wredna i buduje napięcie między ludźmi. - wzruszyłam ramionami wbijając wzrok w ścianę przed sobą. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, bo nie chciałam się sama gubić w zeznaniach, a powoli czułam się jak na komisariacie. Już wcześniej dostrzegałam, że Harvey bardzo mocno miesza swoje życie prywatne z policją, ale może wynikało to też z jego… nieciekawego życia towarzyskiego? Tego nie mogłam stwierdzić, bo nigdy o tym nie rozmawialiśmy, a nasza relacja potoczyła się aż nad zbyt szybko.
-Nie sugeruje nic takiego, po prostu staram się to jakoś logicznie poukładać…
- Wiesz… czuję się trochę jak na komisariacie kiedy tak o wszystko mnie wypytujesz. - w końcu wstałam z miejsca kierując się do kuchni gdzie chyba zostawiłam swój telefon. - Mówiłam Ci już, że jedyne co wiem na pewno to to, że twój brat był w to zamieszany i….
… nim skończyłąm zdanie usłyszałam charakterystyczny dźwięk przeładowywania pistoletu, przystanęłam więc a moje spojrzenie powędrowało właśnie w tym kierunku. Zrobiłam się niemal blada widząc zmęczonego, poobijanego Rhysa, którym celował wprost we mnie. Ręka trzęsła mu się zapewne od emocji i stresu, bo widziałam, że ciężko jest mu utrzymać broń w jednej pozycji co tylko działało na moją niekorzyść, gdybym chciał uniknąć strzału.
- To było oczywiste, że zwalisz to wszystko na mnie żeby tylko odciągnąć mojego brata od pomysłu, że taka słodka dziewczyna mogłaby mieć coś za uszami. - warknął niemal ignorując policjanta, który w tym momencie zerwał się jak poparzony i w oka mgnieniu znalazł się tuż przede mną zasłaniając mnie.
-Co tu się odstawia, Rhys odłóż broń… co ty tu w ogóle robi…
-Zamknij się i posłuchaj raz w życiu. - kontynuował ten młodszy. - Ta pierdolona rodzinka zwinęła mnie dzisiaj rano z pracy. Naprawde jesteś tak ślepy i nie widzisz, że masz do czynienia z Pangeą, a wszystko co się dzieje to ich sprytnie ułożony plan.
Serce waliło mi jak oszalałe z jednej strony ze stresu, a z drugiej… jakim cudem on się rozwiązał i gdzie znalazł broń? Nawet jeśli ją ma - on totalnie nie ogarnia tych tematów co zauważyłam już, gdy świeżo dołączył do Pangei. Cud w ogóle, że potrafił ją odbezpieczyć i przeładować, ale przecież to niemożliwe żeby Zeno trzymał u siebie w pokoju naładowaną broń. Grał. W środku nie było naboi, a on po prostu chciał mnie nastraszyć.
-Co ty wygadujesz…-Harvey tak jak mnie zasłaniał tak teraz odsunął się nieco w bok i spojrzał na mnie takim wzrokiem jakbym wbiła mu nóż w serce. Posłałam mu tylko krótkie spojrzenie, po czym znowu skupiłam się na rozemocjonowanym Rhysie, który widząc jak robię kilka kroków w jego stronę krzyknął do mnie bym została w miejscu i się nie ruszała.
-Uspokój się. - mruknęłam łagodnie zmęczona już tym wszystkim co się dzieje. Byłam już wystarczająco w dupie: Rhys, który mnie nienawidził i mi groził, Zeno, który zabije mnie gdy tylko dowie się jak bardzo zjebałam tą akcje i…. Harvey, który prawdopodobnie nigdy więcej się do mnie nie odezwie lub nawet wezwie policję. - Broń jest nie naładowana więc już sobie daruj…. - to zdanie chyba lekko go zdziwiło, ale ostatecznie przestał w tym momencie robić z siebie debila i opuścił pistolet. - Nic tutaj nie jest sprytnym planem, my tylko staramy się odzyskać mojego brata, nic więcej.
-My? - Harvey wtrącił się w rozmowę co spowodowało, że na chwilę odwróciłam się w jego stronę - Czyli to prawda? Nawet nie zaprzeczysz?
-Nie okłamuję osób, na których mi zależy.
-Ale ty łżesz…owinięcie sobie policjanta dookoła palca tylko przyniesie wam profity.
Fakt, że ja byłam sama, a oni we dwoje stawiał mnie w bardzo ciężkiej sytuacji. Nie mogłam jednocześnie się tłumaczyć i jednocześnie starać się jakoś obezwładnić Rhysa. Powoli panikując w duszy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu i pewnym krokiem wchodzi do pomieszczenia za momencik opierając się o łuk dzielący korytarz od salonu.
-Dobrze Ci radzę, abyś przestał pierdolić, bo mogłem Cię uciszyć, a tego nie zrobiłem. - Zeno niczym grom z nieba stanął za Harveyem w dłoni obracając kolejny pistolet. Ten był już niemal na sto procent naładowany i przygotowany do strzału w razie takiej potrzeby. Moja sympatia wyglądała na zszokowaną. Całą ta sytuacja spowodowała, ze niemal się nie odzywał. Zapewne nie wiedział czy działać, czy starać się to zrozumieć…. czy jest jeszcze jakaś inna opcja na poprawę tego?
- Zeno… ty… - Harvey wskazał na niego palcem, jednak mój brat ze spokojem westchnął po czym podniósł broń do góry w geście lekkiego poddania.
- Nie tak to miało wyglądać, ale skoro już wiesz to proponuję żebyś usiadł i mnie posłuchał.
-Ale …. jak….Dlaczego porwaliście mojego brata? Dlaczego mafia? Co tu się odpierdala… - Harvey po prostu usiadł na kanapie
-Dlaczego ty w ogóle jeszcze masz zamiar ich wysłuchać? Dzwoń po resztę. - Rhys ponownie się wtrącił
- Jeśli to zrobi to stąd nie wyjdziecie, to chyba proste. - od razu usłyszeliśmy ripostę od strony Zeno - Ja nie zabijam ludzi bez powodu, nie porywam i nie okaleczam. Straciłem narzeczoną przez takich gnojów jak ty, Rhys. Brata nie pozwolę nawet tknąć. - kontynuowała, jednak już teraz powoli zaczął wraca się tylko do policjanta, który miał najwidoczniej niezły mętlik w głowie. - Moi ludzie widzieli Rhysa podczas porwania Hiddena z kilkoma innymi osobami, między innymi z szefem Serpents i jeszcze jedną dziewczyną od nas. Nie ma możliwości, by się pomylił, poza tym gdyby to było kłamstwo Rhys by się tak nie rzucał. Przyszedłem do niego dzisiaj rano proponując by po prostu powiedział gdzie trzymają Hiddena, ale kazał mi się pierdolić, więc grzecznie zrobiłem to co kazał i dopóki nie powie gdzie trzymają mojego brata, nie wypuszczę go stąd.
Patrzyłam na nich wszystkich, ale w szczególności skupiłam się na Fullerze, który chyba w to wszystko nie dowierzał. Widząc jego minę powoli podeszłam i chciałam złapać go za dłoń, jednak odpychając ją konkretnie dał mi do zrozumienia, że niestety całą ta utopia, która trwałą krótką chwilę właśnie się skończyła. Opuściłam dłoń nie zamierzając nic więcej robić i mówić. W sumie to nawet na mnie nie spojrzał, a słysząc cichy triumfalny śmiech Rhysa po prostu poszłam bliżej Zeno. - Jeśli mi nie wierzysz, to może zaczniesz jak będe bezbronny - to mówiąc Zeno położył mu przed nosem na stoliku naładowaną broń. Nie chciało mi się wierzyć, że nie ma nic innego przy sobie, ale było to naprawdę dobre zagranie. Ku naszemu zdziwieniu Harvey przetarł twarz dłonią i głośno westchnął przyglądając się swojemu bratu.
-W takim razie co chcecie z nim zrobić?
-Nic. Oddam Ci go, jeśli zapewnisz mi, że wyciągniesz z niego gdzie trzymają Hiddena i czy jest żywy w ogóle..
-Mam rozumieć, że mam w tym momencie jako Policjant współpracować z mafią? - wstał z miejsca biorąc uprzednio broń ze stołu.
-Sam ich nie rozpracujesz nie siedząc w tym.
To trwało chwile zanim Harvey ostatecznie przyjął ta samą taktykę co my. W końcu jesteśmy teraz po tej samej stronie. Nie czekali zbyt długo, by ponownie zakneblować Rhysa jednak tym razem w prawdziwe kajdanki i taśmę na usta żeby się nie darł. On też prawdopodobnie nie spodziewał się, że jego brat pierwszy raz przejrzy na oczy i zacznie racjonalnie myśleć nie broniąc go przy tym ślepo. Mieliśmy teraz wszyscy pojechać do reszty do leśnej willi wraz z Harveyem, któremu Zeno obiecał pokazać to trochę od kuchni, wytłumaczyć i porozmawiać. Ja jedynie robiłam tutaj za ozdobę, dlatego kiedy Zeno wyprowadził Rhysa do samochodu, ja zabrałam kilka potrzebnych rzeczy i kluczę od domu.
-Lu… -Kiedy wychodziliśmy z domu Harvey jeszcze na chwilę mnie zaczepił. Nawet nie chciałam patrzeć mu w oczy więc kiedy wymijałam go w drzwiach po prostu cały czas starałam się być do niego odwrócona tyłem, zwłaszcza kiedy zamykałam drzwi, a on stał za mną.
-Spoko. Zrozumiałam to wcześniej. Zapomnę o tym co się stało i nie będę się narzucać. - przekręciłam klucz czując jak po policzkach spłynęło mi kilka łez, które za chwile uderzyły o klamkę od drzwi. To było dla mnie za dużo. W tym momencie nie dziwiłam się Elodie, która po prostu to wszystko rzuciła i wyjechała…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz