piątek, 29 lipca 2022

Od Sumiere Do Anraia

Miałam nadzieję, że przez kilka dni, a nawet dodatkowy tydzień, który byłam w LA, moja kochana siostra, odpuści sobie te cały wyjazdy i wróci ze mną do Londynu do naszego brata, który musiał być przez ten czas sam. Okazało się jednak co innego. Mimo iż udało mi się załatwić wszystko z przeniesieniem, musiałam zebrać papiery i dokonać pełnej dokumentacji, by móc je swojemu nowemu przełożonemu dać. Jako że tak nakazał komendant tej jednostki, w której byłam oraz ten, do którego zamierzałam iść. Wszystko się inaczej potoczyło, ale chociaż nadzieja była, że to diabelskie dzikie nasienie, ruszy z nami. Oczywiście dowiedziałam się na lotnisku, że skubana teraz leci do swojej przyjaciółki Elodie. Najwyraźniej się umówiły albo chce wydusić z niej informacje, czemu ta spierdzieliła, jakby się jej pupcia paliła. Posłałam jej jedynie znaczący uśmiech, a ta słodycz moja przytuliła się, jakby nigdy nic.
- Co mam w takim razie powiedzieć Juni? - odezwałam się, pytając i sięgnęłam po telefon, by sprawdzić, czy lot się opóźni.
- Lecisz prywatnym odrzutowcem, który należy do rodziców, ale go nie używają i jeszcze sprawdzasz, czy się opóźni lot? - jej ton wskazywał na oburzenie oraz coś w rodzaju zdziwienia.
- Nie odpowiedziałaś Kikka. - z naciskiem na jej imię. Było to jasne do zrozumienia, że ma odpowiedzieć, albo skończy się to dla niej źle.
- Dzwoniłam do niego i mówiłam, że przedłużył mi się urlop i praca. Poza tym będzie mieć cię. O mój odrzutowiec jest gotowy. Na razie. - pożegnała się i jak torpeda, ruszyła, by nie dostać opierdzielu, za to, jak się zachowuje.
Pomachałam jej, patrzyłam jeszcze chwilę, zanim weszłam na pokład odrzutowca. Cel był jasny Londyn. Dziwnie jest tam wracać, dziwniejsze jest to, że prawie nic się nie zmieniło, oprócz tego, że mafie szaleją, policja siedzi w miejscu, a mieszkańcy robią co to zwykle. Gdy przez te kilka lat, pracowałam w wielu miejscach na świecie w policji, może miałam najwięcej zatrzymań, jednakże papierologia jest czymś nieco przyjemniejszym. Może tym razem też uda mi się to zrobić dokładnie i szybko, choć nadal pamiętam, jak niektóre sprawy mogły się nawet miesiącami ciągnąć. Nie pochwalam tego, by wymierzać samemu sprawiedliwość, bo policja gucia za przeproszeniem robi. Jednakże z drugiej strony, gdyby ktoś porwał albo skrzywdził moją rodzinę, a policja siedziałaby na dupach i szukała poszlak, zamiast działać. To chyba sama, bym musiała działać i ich odnaleźć. Dlatego rozumiem, mimo że nie pochwalam. Chociaż czasem lepiej zadzwonić po znajomych, by samemu się z tym nie mierzyć.

***

Możliwe, że przysnęłam, gdyż nie miałam z kim rozmawiać, ani co robić. Wstawanie z rana, nie jest moją mocną stroną. Dlatego czas spędzony na locie przeleciał szybko i sprawnie. Mogłam skupić się na tym, by zabrać odpowiednie bagaże, a wraz z nimi pojawił się kierowca. Osobnicy, którzy zazwyczaj w klubach robią za ochroniarzy, tym razem byli ze mną. Dokładniej to wraz z moim wylądowaniem, pojawi się ochrona, służba, lokaje, kierowcy oraz wszyscy ludzie, którzy są w zestawie rodziców. Wszystko jest odgórnie ustawione. Dlatego też ja jedynie wsiadłam do auta, bagaże zostały pochowane do bagażnika samochodu, po czym mogliśmy się skierować w odpowiednim kierunku.
- Panienko. - zwrócił się do mnie jeden z ochrony, po czym podał mi dokumenty. Były to ich teczki, bym mogła mieć wszystko i w razie czego wiedzieć co, jak i gdzie. 
- Wystarczy Cat. - odezwałam się, po czym dodałam. - Dziękuje. Wiecie może co u mojego brata? - spytałam.
- Twój brat, spędzał czas w domu, następnie wyszedł pobiegać i spotkał się z niejaką Rimma Inessa Barysheva. - przerwał, by podać mi kolejne akta. - Zabrał ją do waszego domu, a następnie odprowadził. Kolejne dni spędzał w domu, czasem spotykał się z Rimmą, ale tak nie wychodził. Najwyraźniej czekał, aż obie się zjawicie. - dokończył. Pokiwałam głową, że słucham, po czym odebrałam raporty, były one napisane z różnymi szczegółami, oraz elementami, bym wiedziała, co się dzieje na bieżąco w Londynie, albo na komisariacie. Może być to niezbyt dobre zachowanie, ale lepiej być przygotowanym na wszystko.
Auto dojechało, a ja zabrałam wszystkie dokumenty w ręce, by móc wejść do domu. Ochrona zaparkowała i zaczęła badać teren wokół i nieopodal ogrodzenia, by w razie czego móc zareagować. To miejsce i tak było wykupione, ogrodzone i raczej nikt chyba nie był na tyle głupi, by wpaść gdzieś na czyjś teren.
Bagaże zostały wniesione do domu, wzięłam jedna z walizek i skierowałam się do windy, by móc pojechać nią na drugie piętro, na którym znajdował się mój pokój. Choć najpierw zahaczyłam o gabinet, by zostawić tam segregatory i jedna z walizek. Dokumenty zaniosłam do pokoju, by móc je odłożyć na łóżko. Następnie ruszyłam po resztę bagażu, by móc je dostarczyć do pokoju i połączonej z nim garderoby. Można po części powiedzieć, że mamy trzy piętra domu, wyglądającej jak luksusowa willa, do tego tyle miejsca, że nawet strych jest, w którym nie ma gratów, a wręcz można się na nim schować i móc odpłynąć, czy wyluzować, gdy reszta świata daje ci w kość. Zanim zaczęłam się rozpakowywać, zajrzałam do pokoju brata, ale go w nim nie było. Ruszyłam na siłownię, która znajdowała się "w miejscu, gdzie mogłaby być piwnica", to tam go znalazłam. Najwyraźniej nie słyszał, gdyż był zajęty i słuchał w słuchawkach muzyki.
Poczekałam kilka minut, a gdy w końcu odłożył sztangę, podeszłam do niego i delikatnie szturchnęłam go w ramie. Gdyż odwrócił się na pięcie i na mnie spojrzał, jakby zobaczył ducha.
- Siostra. Co ty tu robisz? - zawołał i jednocześnie zapytał, już chciał mnie przytulić, jednak wskazałam palcem na łazienkę, która znajdowała się w korytarzu.
- Weź prysznic, gdy się odświeżył i przebierz, to cię przytulę. Zgoda? - spojrzałam na niego, przechylając głowę. Chłopak się zaśmiał jedynie na moje zachowanie, ale ruszył, zrobić to, co powiedziałam. Może chciał, się do mnie przytulić. Dziwnie jest tu wrócić, choć to miejsce stało puste, gdyż wykańczali je, a potem meble z różnych krajów przylatywały. Zresztą sypialni rodziców tutaj nie ma, są za to pokoje gościnne. Mało osób też tu mieszka, gdyż zaledwie nasza trójka i kilka osób ze służby. Ochrona się zmienia, dlatego też można rzec, że jest to forteca. Nawet nie trzeba wychodzić na zewnątrz, gdyż ten dom to miejsce, zapewnia wszystko, czego ci potrzeba.
- Czy to prawda, że Kikka do ciebie dzwoniła i mówiła, że ma urlop i nie przyleci? - spytałam, gdy brat otworzył drzwi przebrany, jedynie wycierał ręcznikiem głowę i zabrał do koszyka brudne ubrania i wilgotne ręczniki, których używał.
- Tak to prawda. Dzwoniła do mnie wczoraj i mówiła, że leci do Elodie, by się z nią spotkać. Po ich spotkaniu ma pojawić się w Dubaju, na parę dni i przyleci do nas. - rzekł Juni, gdy kierowaliśmy się windą na parter. Można też schodami, ale są za daleko.
- Spotkałam ją na lotnisku. - powiedziałam, brat się nie zdziwił, gdyż najpewniej on też ją spotkał.
- Trudno jest ją zatrzymać w jakimś miejscu na dłużej. Ciekawe ile wytrzyma w Londynie, zanim ponownie gdzieś poleci. - odezwał się chłopak. Odłożył koszyk z praniem, by ktoś ze służby się tym zajął. Razem z bratem skierowałam się do salonu, byśmy mogli jeszcze trochę porozmawiać, oraz najpewniej zaraz kucharz coś przyrządzi, byśmy mogli razem zjeść.
- Najpewniej jak będzie mieć zajęcie, może zostanie na dłużej. Jednakże jak to ona, lubi podróżować i co drugi tydzień, najpewniej gdzieś będzie musiała jeździć, albo polecieć. Z nią nigdy się nie wie. - powiedziałam i wysłałam wiadomość do siostry, że dojechałam, po czym wysłałam jako dodatek selfi z bratem.
- Pewnie jeszcze leci. Wiesz, gdzie jest Elodie? - spytał młodszy brat.
- Nie mówiła, gdzie leci, pewnie i tak nie powie. Słyszałam, że spotkałeś się z Rimmą. To coś poważnego? - spytałam. Choć dokładniej wypytywałam go, bo dawno się nie widzieliśmy.
- Serio Sumi. No ja cię proszę. To zwykła znajomość, dziewczyna ma swoje życie, a ja mam swoje. Poza tym nie mam głowy do związków. Do tego przecież nie minęło zbyt wiele czasu, odkąd tutaj wróciłem. Ja cię proszę, opanuj się. - Jupiter mówiąc to, ogarnął włosy z twarzy i westchnął po czym, gdy chciał mi uciec, zwyczajnie go przytuliłam do siebie.
Możliwe, że za szybko z tym wyskoczyłam, jednakże się martwię i może nie podoba mi się ta dziewczyna. Najpewniej dowiem się o niej wszystko, ale to i tak nie zmienia tego, że nie powinnam się wcinać, jednakże... Koniec, dopiero przyjechałam. Tym się zajmę innym razem. Na komisariat, pojadę jeszcze dziś, wcześnie jest, ale to jak odpocznę i ułożę dokumenty. Mój brat pewnie zostanie w domu albo zrobi coś innego.
- Masz zamiar wyskoczyć na komisariat podrzucić dokumenty? - spytał nagle brat, gdy zaczęliśmy jeść, a w telewizji zaczął lecieć jakiś film.
- No miałam w planie po jedzeniu tam podjechać, by je zostawić. Mogę też następnego dnia, ale powinna je dziś podrzucić. - odezwałam się, by móc mu odpowiedzieć, po czym kontynuowałam jedzenie.
- Pojadę z tobą, a potem możemy zwiedzić miasto. Co ty na to? - dopytał, jakby już to było pewne.
- Pewnie możesz jechać. O ile wiem, muszę je podrzucić do prowadzącego, a jeśli go nie będzie to do jego zastępcy. Reszta się tamci zajmą. - kierowałam się z pustym talerzem do kuchni, by go odnieść, brat poszedł w mojej ślady.
- Pięć minut i wychodzimy? - spytał. Jedynie kiwnęłam głową i ruszyłam do swojego pokoju, by się ogarnąć. Wypadło mi z głowy nawet, że po przyjściu do domu powinnam wziąć prysznic. Jednakże za wiele się działo. Dlatego też wzięłam prysznic, przebrałam się w wygodne ubrania, ale zarazem eleganckie i na tyle luźne, by nie było mi w nich ani za gorąco, ani za zimno. Włosy miałam rozpuszczony, zanim jednak wyszłam z pokoju, delikatny makijaż pojawił się na mojej twarzy, do tego wzięłam, schowałam telefon do kieszeni spodni, po czym wyjęłam dużą kopertę, chciałam ją przejrzeć czy jest w niej wszystko, co potrzebne. Tak też było, schowałam dokumenty do koperty, po czym wyszłam z pokoju. Po drodze, a dokładniej przed drzwiami stał brat gotowy do wyjścia, robił sobie selfi i bawił się moimi kluczami do auta. Najwyraźniej zostały już dostarczone.
- Czyli zabieramy moją maszynę. Kiedy zostały dostarczone? - dopytałam, wkładając koturny.
- Dwa może trzy dni temu. - rzekł chłopak, po czym wyszedł. Oznajmił także, że wrócimy późnym wieczorem oraz że reszta służby ma wolne. Oczywiście drobna rozmowa z ochroną, po czym zgrabnie i żwawo wyjechaliśmy.

***

Pojawienie się na komisariacie, w zdecydowanie innym zamiarze niż odebranie rodzeństwa albo przyjaciół tuż "chłopaka", a dokładniej byłego z tegoż miejsca, było nowe. Choć może nie, jednakże za każdym razem, gdy się pojawiałam, tak to właśnie czułam. Brat wszedł ze mną, jakoś udało mi się dogadać z recepcją i nas wpuścili. Choć mój brat musiał czekać na zewnątrz. Wzburzony tym, wolał już poczekać w aucie, dlatego dałam mu kluczyki, by w nim poczekał. Ruszyłam zgrabnym ruchem, wymijając policjantów i policjantki. Nie dziwił mnie ten fakt, choć niektóre elementy się różniły. Można rzec, że niektóre komisariaty wyglądają na luksusowe z nowoczesną technologią i drogimi pojazdami, inne nieco bledną. Jak to mawiają, każde ma swój urok. Skierowałam się najpierw w kierunku gabinetu przełożonego, a był nim Harvey Fuller jednakże, gdy miałam zapukać. Jakaś osobistość, we mnie uderzyła. Przynajmniej tyle, że nie wytrąciła mi dokumentów.
- Ostrożniej staraj się chodzić. Mniej wpadania na innych. - odezwałam się spokojnie. Gdyż nerwy niczemu i nikomu nie są potrzebne. Na spokojnie też można to załatwić. Jeśli nie ma Fullera, wówczas zostawię ową kopertę u kogoś innego. Może recepcja albo ten oto osobnik. Zobaczymy, jak się to ułoży. Poprzedni przełożony wołał, bym zrobiła to od razu, by nie czekać, jednakże zobaczymy, jak wyjdzie, choć nie chce, by brat na mnie zbyt długo czekał.

<Anrai?>
1875 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz