czwartek, 7 lipca 2022

Od Faye - Do Zeno

 Sala obrad. Siedzieliśmy przy okrągłym stole dyskutując o planach na kolejną akcję. Notowałam każdy możliwy szczegół wypowiedzi policjanta wyższego stopniem, który stał przy obrazie wyświetlanym z rzutnika. 

- Ogólnie rzecz biorąc ilość posiadanych przez nas informacji jest praktycznie równa zeru - westchnęłam głośno. Ponad godzina spotkania, a na mojej kartce znajdowało się zaledwie kilka zdań. - Przechodząc do sedna i podsumowania - wyświetlił kolejny slajd, który przedstawiał zdjęcie mężczyzny. Całkiem przystojny, ubrany w garnitur. Nie ukrywam garniaki bardzo mnie kręcą. Przypatrzyłam się uważniej żeby zapamiętać jak najwięcej szczegółów. - Nasze źródła donoszą, że w działalność Pangei zamieszana może być rodzina Moretti-Harris. Nie mamy wystarczających dowodów na zatrzymania czy też przeszukania. Ogólnie nie mamy nic. Naszym pierwszym celem będzie najstarszy syn. Zeno Moretti-Harris. Jakiś czas temu jego narzeczona zginęła w strzelaninie także masz pole do popisu Blake - spojrzał na mnie. Jego dłoń spoczęła na teczce, podpisanej "ściśle tajne", którą jednym ruchem ręki przesunął w moją stronę. - Powinienem raczej rzec Violett Holland - otworzyłam teczkę. Znajdowały się w niej nowe dokumenty personalne i wszystkie szczegóły dotyczące mojego zadania. - Wszystko jasne?

- Tak jest panie naczelniku. Zaczynam od jutra.

- Dobrze. W razie wątpliwości będziemy w kontakcie. Chłopcy z IT przekażą ci nowe sprzęty. Mam nadzieję, że jak zwykle nas nie zawiedziesz - i wyszedł, a za nim cała reszta.

- Do zobaczenia, żonko - ostatni z sali wyszedł Matthew. Nie miałam pojęcia o co dokładnie mu chodziło jednak pozostawiłam to bez komentarza. Nie zostało mi nic innego jak wrócić do domu i zapoznać się z aktami sprawy.

- A więc stąd ta żonka... - mruknęłam czytając plany na łóżku. Przeanalizowałam dokładnie każde zdanie, a kiedy byłam już pewna, że wiem wszystko podpaliłam dokumenty nad zlewem w kuchni żeby pozbyć się wszelkich śladów. Westchnęłam głośno i związałam włosy w kucyk. - Trzeba się przygotować... - przeciągnęłam się i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem. Jak na sytuację, w której miałam się znajdować moja twarz wyglądała zdecydowanie zbyt ładnie. - No to lecimy... - oparłam dłonie o ścianę i z całej siły uderzyłam głową w lustro. Szkło pękło roztrzaskując się na malutkie kawałeczki. Zamroczyło mnie. Złapałam się umywalki żeby nie upaść. Poczułam jak po twarzy zaczyna spływać mi krew. Z kieszeni bluzy wyciągnęłam telefon żeby sprawdzić jak wyglądam i usunąć kawałki zalegającego w skórze szkła. Na moje szczęście nic w niej nie zostało. - Dobrze... - westchnęłam. Na czole zrobił się dość duży, porozcinany siniak, z którego krew rozpływała mi się po całej twarzy. Sięgnęłam po ręcznik żeby się wytrzeć i zatamować krwawienie. Usiadłam na ziemi opierając się o wannę. - Violett Holland, Violett Holland - i tak spędziłam wieczór na przygotowywaniu się do nowej roli. 

Nad ranem dostarczono mi nowy samochód. Niepozorna, biała Toyota Yaris. Brudna, kilkuletnia. Wręcz idealna. W schowku znalazłam klucze, obrączkę i adres nowego lokum, jednak nie ono było moim pierwszym celem. Założyłam pierścionek na palec i ruszyłam w stronę kancelarii, w której pracował Zeno. Całą drogę płakałam żeby wyglądać jeszcze gorzej. Tak jakby roztrzaskane czoło nie wystarczało. Zaparkowałam najbliżej wejścia budynku. Założyłam okulary i kaptur jednak to nie pomagało poprawić mojego wizerunku. Czyli było idealnie. Weszłam do środka i od razu stanęłam przy biurku recepcjonistki.

- W czym mogę pomóc? - zapytała trochę zaniepokojona. Ręce mi się trzęsły więc musiałam oprzeć się o wysoki blat, za którym siedziała młoda dziewczyna.

- M-mam problem, z którym pomoże mi t-tylko Pan Moretti - wydukałam drżącym głosem. Dziewczyna widząc w jakim jestem stanie nie odesłała mnie z kwitkiem tylko kazała poczekać. Zadzwoniła do swojego przełożonego i prawdopodobnie przedstawiła co się stało. 

- Pan Moretti znajdzie dla Pani chwilę.

- Bardzo dziękuję - mruknęłam. Dziewczyna zaprowadziła mnie do biura przełożonego. Zapukała do drzwi i wpuściła mnie przodem. Mężczyzna siedział przy biurku i trzeba mu przyznać, ma klasę. Nie każdy facet wygląda dobrze w garniturze, a jemu pasował idealnie. 

- Panie Moretti, przyprowadziłam Panią... - nawet nie miałam okazji żeby się przedstawić.

- Holland... Violett Holland - Zeno wstał i podał mi rękę w geście przywitania. Ręką nakazał usiąść w fotelu na przeciwko jego biurka i odesłał sekretarkę.

- W czym mogę pomóc? - zapytał skupiając swoje spojrzenie tylko na mnie. Zdjęłam okulary i kaptur.

- Potrzebuję pomocy... Chcę rozwodu z mężem. Już raz próbowałam i - zrobiłam przerwę próbując się nie rozpłakać. - Jak tylko się dowiedział zastraszył mnie, powiedział, że jeśli go zostawię to mnie zabije. Że zamknie mnie w piwnicy i...  - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - Ja już tak dłużej nie mogę... Codziennie boję się o własne życie. Ten człowiek doprowadza mnie do takiego stanu, że nawet antydepresanty mi już nie pomagają. Chcę żyć normalnie... 


<Zeno?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz