Musiałam przysnąć, gdyż usłyszałam telefon. Był to zarówno służbowy, jak i prywatny. Gdy odebrałam służbowy, dowiedziałam się, że mam zjawić się w leśnej willi i to jak najszybciej. No tak oczywiście, pojadę tam gdy uporam się z tutejszymi sprawami. Poza tym przecież i tak wymknęłam się z tego całego bankietu przed tym całym porwaniem i strzelaniną. Nawet jeśli mnie tam nie było, to sporo wiedziałam. Dowiedziałam się, kto został porwany, przez kogo oraz że Rhys to szczur, zdrajca i łajdak do tego jego brat to glina, a ten glina kręci z Lukrecją. Naprawdę pokręcone to jest. Oczywiście należąc do Pangei, trzeba mieć świadomość, że guru Zeno, się nie patyczkuje i zrobi wszystko, by odzyskać swojego pechowego brata. Może nawet już po sprawie jest. Przydałaby mu się niańka, bo zawsze w coś się wpakuje, albo wybiera nie to towarzystwo, jakie powinien.
Odłożyłam to na bok, po czym odebrałam drugi telefon, tym razem prywatny. Odezwała się niania mam, choć na chwilę pojawić się w domu, bo młody nie chce iść spać. Oczywiście będę musiała to załatwić.
Gdy tylko odłożyłam telefon i się przeciągnęłam, do pomieszczenia wpadła Eve, by oznajmić, że wszystko jest gotowe. Po jej słowach okazało się, że Delfina siedzi na schodach i klnie po hiszpańsku, a w pokoju zostawiła swojego więźnia.
- Zabierzcie go do niebieskiego pokoju. Tam znacznie lepiej będzie mu niż w pokoju. Jeszcze zwije albo zginie i będzie problem. - odezwałam się do Eve. Kiwnęła głową i wyszła. Miała zadanie i wiedziała jak je wykonać.
Zabrałam telefony i kluczyki do auta, gdyż trzeba jechać. Westchnęłam, bo nie wiedziałam co najpierw. Gdy akurat złapałam za klamkę, dostałam wiadomość z zamówieniem. Było to dziwne, ale skoro dodatkowo mam coś do roboty, to trzeba się uwinąć.
Wyszłam z "gabinetu" i ruszyłam do schodów. Del nie siedziała już na schodach, jedynie patrzyła w kierunku, zabranego osobnika. Czyli Eve wszystko jej przekazała. To dobrze.
- Delfina, ruszamy. Swoim więźniem, zajmiesz się, jak wrócimy. - powiedziałam, gdy zaczęłam schodzić po schodach. - Spokojna głowa, nie ucieknie. - dodałam, gdy uporałam się ze schodami. Najwyraźniej jej suczka, też chciała jechać, bo stała przy pani i czekała.
No cóż, nie mnie to wybierać i rozkazywać, gdyż to nie moja sprawa. Przeciągnęłam się i ruszyłam w miejsce, w którym stał mój pojazd. Był on w prywatnym podziemnym parkingu, był on dosłownie z jednej strony klubu. Jego wielkość, była zaskakująca, z zewnątrz wyglądało nie za ciekawie. Mowa tu o jednej stronie, gdyż klub i bar dzielą zaledwie drzwi i ściany. To jednak w tym momencie nie jest aż tak ważne. Dziewczyna, choć najwyraźniej chciała coś powiedzieć, ale milczała. Wsiadłam do pojazdu, jak się później okazało, jej suczka została w towarzystwie Eve. Nie spostrzegłam tego, gdyż mam zbyt wiele na głowie.
Kolejne westchnięcie. Jednakże gdy tylko dziewczyna wsiadła, niemalże po kilku chwilach, odpaliłam auto, zapięłam pasy i wyjechałam z parkingu. Musiałam pojechać w odpowiednie miejsca i po kolei. Może wybrałam dłuższą drogę, ale moje dziecko było priorytetem. Dlatego może zbyt szybko jechałam, ale w jednym kawałku dojechałam. Zaparkowałam, zanim jednak wyskoczyłam z auta jak poparzona, by pognać do malucha, musiałam najpierw powiedzieć coś dziewczynie.
- Poczekaj chwilę, zaraz wrócę. - powiedziałam. Zostawiłam dziewczynę i ruszyłam do mieszkania.
***
Nie zeszło mi długo, ale mogłam potrzymać swojego synka na rękach. Do tego wszystkiego nie zajęło długo, by usnął. Był już śpiący, ale wolał zasnąć utulony przez mamę, niż nianię albo i sam. Jakiś czas temu był w szpitalu, dlatego boi się być sam, a mama musi pracować. Choć mam nadzieję, że niebawem pojadę z młodym na wycieczkę, by pobyć z nim tylko we dwoje.
Wróciłam do dziewczyny. Chyba zajęło mi to trochę dłużej, ale nie musiałam się tłumaczyć. Gdyż nikt praktycznie nie wiem, o tym, że wróciłam z dzieckiem. Ci, co wiedzieli, nie żyją, albo żyją, ale nie są związania z "przestępczością".
Następnym przystankiem, było zamówienie żarcia, nie wiem nawet po co, ale skoro dostałam taką wiadomość, od jakiegoś ludzi w Pangei to lepiej to wykonać. Kupiłam, co trzeba, z tym było się dużo łatwiej uwinąć. Del mi pomogła, zabrać to wszystko do auta i wsadzić powoli do bagażnika, by nic się nie przewróciło czy coś. Nie odczuwałam głodu, a dziewczyna, chyba nie miała apetytu, może to, co dostała, wcześniej jej wystarczyło. Jak będzie coś chciała, to powie. Kupiłam też dla nas, gdyby chciała.
Ostatnim przystankiem była leśna willa. Sama nazwa mówi za siebie, znajduje się w lesie. Jednakże najpewniej "pan policjant i jego brat" już wiedza gdzie się ona znajduje. Dlatego naloty policji mogą być jakaś nowa atrakcja.
Zaparkowałam na podjeździe, było tam już kilka aut. Najwyraźniej niektóry zauważyli, jak wychodzę i się zebrali.
- Masz? - zapytał jeden. Choć to masz, mogło się tyczyć wielu rzeczy i osób. Tu jednak chodziło o jedzenie. Skierowałam się do bagażnika, gdy tylko go otworzyłam i się odsunęłam, zaczęli się zbierać.
- Macie podpisane torebki. - powiedziałam, by się nie zrobił bałagan, jak poprzednim razem. Poprzednim razem to była wojna, chociaż były one podpisane, to pewnie nic nie powiedziałam i nie zauważyli. Pewnie miałam wiele na głowie i dlatego. Teraz jednak było znacznie lżej.
Mało ważne.
- Del, idziemy. - rzekłam do dziewczyny. Najwyraźniej dopiero teraz wysiadła. Gdy podeszłam do dziewczyny, pozostali zamknęli już pusty bagażnik, mogłam zamknąć pojazd i zabrać dziewczynę do środka. Najwyższy czas, by Zeno poznał jednego z nas. Chyba, jest zbyt zarobiony, by móc mieć chwilę na poznanie swoich pobocznych kamratów broni. Posiada zaufanych i zgranych, a reszta zajmuje się sobą. O ile twoja ranga nie sięga wyznaczonej wyżyny, nie ma szans, by spotkać nawet samego bossa. Czasem się sama dziwię, skąd mogę tak bez problemowo przekraczać próg, bez żadnego sprawdzania. Choć nie za specjalnie zwracam uwagę w kontaktach z innymi członkami, gdyż nie widzę w tym jakiegoś większego znaczenia i sensu. Tym bardziej pożytku.
To jednak można odłożyć na inny raz.
< Beatriz aka Delfina? > Może po niej Zeno?
950 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz