Wpatrywałem się w przyjaciela jak wryty, bo dostrzegałem, że tak jak ja przestałem mu wszystko mówić tak i on nie pozostawał mi dłużny. Tylko że.... o tym, że miał żonę powinienem wiedzieć już wcześniej, bo przecież to nie jest akcja z przed miesiąca. Od tak po prostu nie wkłada się komuś obrączki na palec w dwa dni nie mówiąc o tym nikomu. Wiedziałem, że Max pod tym względem to wariat i często w takich chwilach ponoszą go emocje, jednak teraz od dłuższego czasu z nikim nie zawarł na tyle intymnych relacja.... a teraz takie coś?!
-Najlepiej od początku. - mruknąłem wmurowany w ziemie do tego stopnia, że aż musiałem się napić. Nie wiedziałem czego się spodziewać i co tak właściwie usłyszę od niego. Nie wiedziałem... czy ja jestem na to przygotowany.
-Tylko, że ten początek wcale nie jest taki oczywisty. - zaśmiał się nerwowo rozmasowując sobie kark. - Poza tym.... nie jesteś wkurwiony, że nic nie powiedziałem wcześniej?
-Pewnie jak minie to wszystko to dostaniesz wpierdol, ale dzisiaj nie mam sił się denerwować. Po prostu chce wiedzieć co to za dziewczyna, która skradła...
-Nawet nie kończ! - przerwał mi rzucając w moją stronę małą poduszeczką, która leżała obok niego. Rzecz jasna: nie trafił, bo sprawnie uniknąłem ciosu odsuwając głowę w bok. - Gdyby coś nas emocjonalnie łączyło to raczej częściej byś ją ze mną widział, a tak to pewnie jakiś rozwód się szykuje...
Próbowałem maksymalnie szybko kodować co mówił do mnie Max, jednak po kilku minutach stwierdziłem, że to jest kompletnie bez sensu. Już powoli nic do mnie nie docierało, a ja chciałem jedynie odpocząć.
-Stary... możemy o tym wszystkim porozmawiać jak to się skończy? - odchyliłem się w fotelu lekko do tyłu kładąc kark na oparciu i wlepiając tępe spojrzenie w sufit. - Mam dosyć...
-Może gdybyś nam trochę zaufał i przestał wszystko robić sam to...
-Zeno.... - do pokoju niespodziewanie wpadł Harvey, który specjalnie nie patyczkował się z tym żeby zapukać. No tak... Policja. Tam u nich to normalne, że każdy wbija sobie do biura jak mu popadnie, chociaż jak tak na to patrzę to chyba wychodzę na hipokrytę, bo tutaj też nikt nie uznaje mojego autorytetu. - Przeszkodziłem?
- Nie specjalnie... - odpowiedział mu Max niekoniecznie zadowolony z jego obecności w ogóle w tej posiadłości już nie mówiąc o pomieszczeniu, w którym byliśmy.
- Rhys powiedział mi gdzie przetrzymują Hiddena. - od razu zerwałem się z miejsca słysząc to zdanie chcąc niemal od razu łapać za kluczyki od samochodu i broń. - Jest to jakiś mniejszy klub, melina w centrum miasta.
- Musimy to w takim razie zrobić z głową, bo jest mało miejsca do chowania się, a poza tym oni znają je lepiej niż my... - Max jak zwykle myślał logicznie za mnie. Spojrzałem najpierw na jednego, potem na drugiego po czym nerwowo przeczesałem włosy palcami.
-Dobra zróbmy to raz tak jak należy i po prostu niech Harvey weźmie tam Policję. Do nich nie powinni strzelać. - odparłem z przekonaniem w głosie.
Dokładnie tak. Żaden o zdrowych zmysłach człowiek nie zdecyduje się zranić Policjanta. Za to grożą jeszcze większe wyroki niż za handlowanie bronią czy narkotykami. Musieliby mieć naprawdę nieźle nasrane w głowie żeby porywać się na coś takiego.
Po kilku wymianach zdań Harvey po prostu wyszedł uprzednio dostając ode mnie kluczyki do jednego z zaparkowanych samochodów. Mówił coś tam o tym, że zapomniał telefonu od nas z domu więc dodatkowo jeszcze musiałem mu dać klucz od chaty. Maxwell przez cały ten czas patrzył na mnie jak na wariata, ale nie miałem powodów, by nie ufać Policjantowi, który do tej pory jeszcze nas nie wkopał, a wręcz stara się pomóc.
Ten wyszedł, a do środka wparował.... jaki dzieciak, którego usłyszeliśmy aż z biura. Po prostu minął się z Harveyem co tez wychodziło na naszą korzyść. Lepiej żeby nikt nie widział z nami policjanta. Młody zaczął coś mamrotać, tłumaczyć, a przy tym wszystkim łapać oddech i raz na jakiś czas przeplatać imię 'Hidden'. Z całej jego historii wynikało, że nieźle go poturbowali, a jemu udało się uciec wyłącznie z pomocą mojego brata. Był tak roztrzęsiony, że nawet ni starałem się mu nic teraz tłumaczyć, po prostu Lien go zabrała w to samo miejsce, gdzie trzymany był Rhys. Nie było czasu na zajmowanie się jeszcze jakimś randomem chociaż naprawdę doceniałem fakt, że niemal sam tracił dech w tym żeby ratować całkowicie nieznajomego mu człowieka.
----
Przyszły szwagier wybiegł z domu od razu szykując się na akcje, a ja w tej chwili zwołałem całe towarzystwo będące w willi żeby obgadać sprawę Przy okazji dowiedziałem się o kiepskim stanie Lukrecji, która teraz była już względnie pozbierana do kupy, aczkolwiek nadal blada jak ściana. Koniecznie chciała iść z nami, a ja nie mam takiej siły perswazji żeby rozkazać jej zostać. Po prostu miała się trzymać z tyłu i tylko pod tym argumentem pozwoliłem jej z nami iść.
Katrfin trzeba było wręcz trzymać żeby nie poszła ich tam wszystkich sama powystrzelać jak kaczki. Nie była też zadowolona z faktu, że akcja ma być dyskretna, bo będzie tam policja, która niekoniecznie będzie rozgraniczała tych dobrych i tych złych, a plan był taki by pozwolić Policji zabrać Hiddena. Lekarz którego mieliśmy jako wtyke mógł w tym wypadku nie wystarczyć, a przygotowani musieliśmy być na wszystko
Cała ekipa oprócz Lien, która niestety jeszcze nie umiała posługiwać się bronią, przebrała się w jak najbardziej zakrywające ciało ciuchy w ciemnych kolorach. Kominiarki to nie były akcesoria, które kochaliśmy, jednak nie za bardzo było jakiekolwiek wyjście. I tak postanowiliśmy ubrać je wyłącznie na nos i usta, by nic nie ograniczało nam widoczności. (jakby się ktoś zastanawiał to takie)
[Pół godziny później]
Około godziny 19:00 byliśmy już pod umówionym klubem, jednak trzymaliśmy się z tyłu. Mocno z tyłu. Obserwowaliśmy sytuację porozrzucani na kilka miejsc w ten sposób, by mieć idealną widoczność z każdej strony. Niestety byliśmy szybciej niż Harvey i posiłki, dlatego zdecydowałem, że spróbujemy to zrobić zanim przyjedzie policja, która potem tyko zgarnie łupy.
Miejsce nie było specjalnie obstawione, wystarczyło sprzątnąć chyba dwóch albo trzech 'ochroniarzy' pilnujących drzwi co nie było specjalnie trudne. Schody zaczną się dopiero w środku.
W całej akcji brałem udział tylko ja, Max, Katfrin i Lukrecja, która trzymała się najbardziej z tyłu, a jej zadaniem było odnaleźć Hide. Rozdzieliliśmy się chcąc działać jak najbardziej pod przykrywką: Katfrin poszła z Luką, a ja i Max bez patyczkowania przemierzaliśmy kolejne kolejne korytarze i sale co jakiś czas zostawiając za sobą jakiegoś trupa.
W momencie gdy dotarliśmy do jednej, kluczowej sali - oni już na nas czekali. Wpatrzony w drzwi mężczyzna z uśmiechem tak szerokim, że ciężko go było nazwać normalnym już na pierwszy rzut oka. Tuż obok tleniona blondynka w kominiarce trzymająca dwa pistolety, którymi wymachiwała nad głową.... Hiddena.
-No... myślałem, że szybciej się wyrobicie. - teatralnie zarzucił ręką spoglądając na swój zegarek na nadgarstku. Nie mówiłem nic szczególnego, po prostu wycelowałem, jednak ten pomachał do mnie palcem jak do małego dziecka i wskazał na leżącego, nieprzytomnego Hiddena.- No nie radziłbym, bo moja droga koleżanka ma pełny magazynek.
-Ty śmieciu chyba nie wiesz z kim zadzierasz... - Max niemal wybuchł również kierując swoją broń na niego.
W tym momencie do naszych uszu doszedł dosyć głośny dźwięk policyjnych syren i megafonu, który informował nas o tym, że w sumie to albo złożymy broń, albo nas rozstrzelają. Trzeba było się stąd ulatniać jak najszybciej, a widziałem po tamtym drugim, że tego to się nie spodziewał. Prychnął coś pod nosem, a kiedy nie patrzyłem po prostu dla zmylenia i zrobienia zamieszania wyciągnął broń i oddał kilka strzałów gdzieś między nas co zmusiło mnie i Maxa do szybkiej reakcji i zasłonienia się czymś. Na szczęście chodząc tutaj doskonale wiedzieliśmy, którędy uciekać, a najszybszą drogą były oczywiście tylne wyjścia. Nie było szans, by było tak dużo policji, ze obstawiliby wszystko, dlatego bardzo szybo zarówno my jak i ten kretyn z Serpents zbiegliśmy z miejsca dopiero na zewnątrz uświadamiając sobie, że w środku zostały jeszcze dziewczyny.
-Muszę po nie iść..
-Kurwa chłopie chcesz zarobić kulkę? Katfrin tam jest, ona jest niczym komandos rozwali ich wszystkich..
Spojrzałem na przyjaciela, który starał się mnie uspokoić i niestety... musiałem przyznać mu rację. Nie mogłem tam już wrócić. Teraz chciałem jak najszybciej, by Harvey wyciągnął stamtąd Hiddena...
<Jayden opisz tam swoją perspektywę c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz