czwartek, 7 lipca 2022

Od Harveya - CD Lien Mi/Do Zeno

Wyszedłem od Zeno z odrobinę mniejszym mętlikiem w głowie. Rozmowa przebiegła spokojnie, lecz nie spodziewałem się, że mężczyzna zaakceptuje mnie jako potencjalnego partnera swojej siostry. Spodziewałem się raczej, że zrobi wszystko, aby mnie od niej odciągnąć. W dalszym ciągu nie znałem odpowiedzi na wiele pytań, ale ogólnie zacząłem pojmować sytuację w jakiej się znalazłem. Zeno darzył mnie zaufaniem, skoro dał mi klucz do pokoju swojej młodszej siostry.

Z początku chciałem udać się na górę i właśnie tam poczekać na Lukę. Liczyłem, że prędzej czy później się zjawi i będziemy mogli porozmawiać, choć trochę sobie wyjaśnić. Nie chciałem przekreślać naszej znajomości. Ostatnio zaczęliśmy coraz lepiej się dogadywać i gdyby nie dzisiejszy dzień... Wszystko szło w dobrym kierunku. Z drugiej jednak strony gorzką prawdę miałem już za sobą. Co mnie mogło jeszcze zdziwić? Lukrecja nie próbowała mnie okłamać. Mogła odeprzeć zarzuty, wymyślić jakąś historię, ale tego nie zrobiła. Była ze mną szczera, choć domyślała się konsekwencji jakie z tego wynikną.

Zamiast na górę, skierowałem się do pomieszczenia, gdzie znajdował się mój brat wraz z Lukrecją i resztą ludzi. Miałem nadzieję, że Rhys się już trochę wyciszył i nie sprawiał jeszcze większych kłopotów. Nie zamierzałem mu odpuścić. Planowałem wydusić z niego informację, gdzie przetrzymywali chłopaka. Kiedy wszedłem do pokoju, pierwszą osobą jaką zauważyłem, była Lukrecja. Zdziwiło mnie to, że siedziała na podłodze, a obok niej znajdowała się ta druga dziewczyna. I może nie było by to jeszcze nic niezwykłego, gdyby nie spływająca krew. Znów krwotok z nosa? Nie zastanawiając się dłużej podszedłem do nich. Byłem zmartwiony stanem w jakim znajdowała się dziewczyna, którą darzyłem uczuciem.

- Co się dzieje? Możesz wstać? - zapytałem, zajmując miejsce jej koleżanki, która usunęła się na bok, pozwalając mi pomóc Lukrecji.

Chwyciłem delikatnie jej twarz w dłonie, aby na nią spojrzeć. Była blada, unikała mojego spojrzenia.

- Nic mi nie jest - powiedziała, odwracając głowę w bok, chcąc podnieść się z podłogi, ale nie był to dobry pomysł.

Miała problem utrzymać się na nogach i gdyby nie moja szybka reakcja, ponownie upadłaby na podłogę. Wystraszyła mnie tym, nie było z nią dobrze. Chwyciłem ją w pasie, by mogła się na mnie podeprzeć. Była taka drobna w moich ramionach.

- Zaprowadzę cię do pokoju i tam odpoczniesz - zdecydowałem, postanawiając wziąć sprawy w swoje ręce i zaopiekować się nią pomimo jej niechęci.

- Zaraz mi przejdzie - upierała się, nie chcąc opuścić tego pomieszczenia. - Nie odejdę, dopóki nie dowiem się, gdzie jest mój brat.

Blondynka podała jej chusteczkę, którą od razu przyłożyła do nosa, chcąc powstrzymać krwawienie. Starała się wyglądać na silną, lecz znałem prawdę. Ta sytuacja z porwaniem bardzo się na niej odbiła. Martwiła się o brata, co nie było wcale dziwne. Cały ten stres, niewiedza powoli ją wykańczały.

- Odpocznij chociaż przez chwilę, dowiem się gdzie zabrali twojego brata i od razu ci o tym powiem - spróbowałem ją przekonać. - Proszę.

Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały, ale nie na długo

- Pomogę ci zatrzymać krwawienie - odezwała się blondynka, ruszając by otworzyć drzwi bym mógł wyprowadzić stąd Lukrecję.

Poprowadziłem ją w stronę wolnej sypialni, którą wskazała mi jej znajoma. Tam pomogłem  usiąść na łóżku, przynosząc zimne okłady powstałe ze zmoczonych w zimnej wodzie ręczników.

- Przypilnuj ją proszę, aby odpoczęła - zwróciłem się do dziewczyny stojącej obok mnie przy łóżku. - Niedługo przyjdę.

Nie chciałem zostawiać tak Lukrecji, ale musiała odpocząć, a moje towarzystwo w tej chwili wcale by jej nie pomogło. Musiałem również przesłuchać Rhysa. Kiedy już odnajdziemy Hiddena, powinno wszystko zacząć wracać do normy. Gdy chłopak będzie bezpieczny,  poszukam odpowiedzi na wszystkie pytania.

Niechętnie opuściłem pokój, raz jeszcze zerkając za siebie na pochyloną w przód dziewczynę z ręcznikiem na karku. Ruszyłem korytarzem, kierując się do pomieszczenie w którym nie tak dawno byłem.

Rhys wyglądał o wiele lepiej. Lukrecja starannie go opatrzyła. Zrobiła to pomimo tego, że zamieszany był w porwanie jej brata. Doceniałem ile wysiłku i samokontroli musiało ją to kosztować. W pokoju byliśmy tylko my dwaj i liczyłem, że to pomoże mi podczas przesłuchania brata. Rhys siedział na kanapie. W dalszym ciągu na jego nadgarstkach zapięte były kajdanki, które sam mu nałożyłem. W kieszeni moich spodni znajdował się do nich klucz.

- Będziesz współpracował? - zapytałem na wstępie, siadając naprzeciwko niego, by dobrze widzieć jego twarz.

- Ty nic nie rozumiesz - odparł od razu, zaczynając się denerwować. - Nie masz pojęcia co tu się dzieje.

- Zatem wyjaśnij mi - kontynuowałem, póki co zachowując spokój. Nie mogłem pozwolić, aby moja równowaga została zachwiana.

Na początku postanowiłem spróbować na spokojnie porozmawiać, lecz jeśli to nie przyniosłoby efektu, miałem kilka sposobów. Nie pierwszy raz przesłuchiwałem... przestępcę. Czasem z Felixem odgrywaliśmy dobrego i złego glinę, co nie raz pomagało nam złamać przesłuchiwanego. Tylko nigdy bym nie przypuszczał, że dojdzie do tego, aby był nim mój własny brat.

- Ten dzieciak nie był celem, nie wiedziałem, że zabiorą jego - powiedział monotonnym głosem, jak gdyby mówił tę kwestię już kilka razy. - To dzięki mnie nie zabili go na miejscu, gdy okazał się nie tą osobą co potrzeba.

- Więc twierdzisz, że jesteś bohaterem?

- Przestań pieprzyć, Harv! Nie widzisz co tu się dzieje?! Nie pozwól, aby i ciebie wplątali w to bagno.

- Miejsce. Podaj miejsce, gdzie przetrzymują Hiddena - przeszedłem do najważniejszego pytania.

- Nie mogę - pokręcił głową. - On mnie zabije, będzie wiedział kto im powiedział.

Spojrzenie wbił w podłogę, a między nami zapadła cisza, lecz nie na długo. Spodziewałem się, że nie będzie łatwo. Dlaczego ten uparty dureń nie poda adresu? Czy on nie rozumie co się stanie, jeśli Zeno straci cierpliwość? Już dał wystarczającą ilość powodów tej rodzinie, aby zechcieli go zabić. Nawet ja pragnąłem skręcić mu łeb za jego własną głupotę.

- Kurwa! Nie rozumiesz, że życie tego dzieciaka jest zagrożone?! - podniosłem ton głosu, chcąc spróbować w ten sposób nakłonić go do mówienia. - Ogarnij się, chcesz mieć go na sumieniu?!

- Nie jestem mu nic winny - powiedział. - A tobie radzę trzymać się z daleka od tej zwariowanej rodzinki, w szczególności od dziewczyny, która owinęła sobie ciebie wokół palca. Kto to słyszał, aby świętoszkowaty Harvey współpracował z mafią?

Zacisnąłem pięści, starając się uspokoić. Z sekundy na sekundę coraz bardziej mnie denerwował. Miałem ochotę uderzyć go w jego i tak poobijaną gębę. Rhys nie myślał logicznie. Zachowywał się jakby postradał zmysły. Chyba już dawno stracił panowanie nad własnym życiem. Nie wiedział co robić, przez co jeszcze bardziej się pogrążał.

- Gdyby na miejscu Hiddena znalazł się Nathaniel, do czego byś się posunął, aby go uratować? - spróbowałem kolejnego sposobu.

Może nie było to w porządku. Znałem czuły punkt czarnowłosego i był to nasz najmłodszy brat. Rhys nigdy nie wyzbył się poczucia winy za tamten wypadek. Zawsze to siebie za niego obwiniał. By nie musieć patrzeć na nieszczęście Natha, wyjechał do Londynu, a teraz ja sam zmuszałem go do przywoływania bolesnych wspomnień.

- Nie waż  się mieszać w to naszego brata! - warknął niczym rozwścieczone zwierzę.

- Jak myślisz, co spotkało tego chłopaka dzięki twojej pomocy przy porwaniu? Myślisz, że trzymają go jeszcze przy życiu? Co będzie musiała przeżywać jego siostra, brat?

Kontynuowałem to przesłuchanie, jeszcze bardziej wpędzając go w poczucie winy. Wiedziałem, że znienawidzi mnie za to jeszcze bardziej niż było to dotychczas. Rhys nie miał silnej psychiki, więc po którymś z moich pytań po prostu podał adres jakiegoś klubu. Wpatrywał się we mnie pustym spojrzeniem, nic więcej się nie odzywając. Nie tracąc czasu, wyszedłem z pokoju, chcąc jak najszybciej powiadomić Zeno o możliwym miejscu przetrzymywania Hiddena. Miałem tylko nadzieję, że nie jest za późno.


Zeno? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz