czwartek, 7 lipca 2022

Od Jayden'a CD Zeno

Było to jak moment skromnej wygranej. 'Wielka i zła' Pangea pojawiła się w moim skromnym przybytku i mogli spokojnie napawać się widokiem swojego pogruchotanego pupilka kiedy Jullena spokojnie mierzyła do niego z broni. Cała sytuacja zdawała mi się dość komiczna, nie mogłem powstrzymać uśmiechu widząc ich zakryte gęby. No bo co, mają tyle jaj żeby się tutaj znaleźć, a nie mogą pokazać swojej nagiej twarzy? Tylko zakrywać ją kawałkiem szmaty? Przynajmniej byłem na tyle uprzejmy, żeby ukazać się w całej swojej okazałości. Skrywanie tożsamości, zachowanie anonimowości, bla bla bla..
Swego rodzaju ważne wartości, a jednak nie miały one dla mnie znaczenia. Chciałem żeby mnie widzieli. Chciałem żeby znali twarz kogoś, kto ich tak porobił. Co z tego, że tak czy siak się tutaj pojawili? Zadałem cios i odkryłem nieco swoich kart, dostatecznie żeby zrozumieli, że nie lecę w kulki tak jak Harper. Może i nie wykończyłem młodego, ale wiedziałem kto nasyci mnie w zamian za niego. Rhys. Wymknął się podczas swojego przydziału obowiązków, a kilkanaście godzin później zjawiają się oni? Nieprawdopodobny zbieg okoliczności, z pewnością nie ma to ze sobą związku.
Nie mogłem doczekać się momentu w którym go złapiemy. A szkoda, bo chciałem, ale to naprawdę chciałem mu wierzyć, że się postara. Ale widocznie jest tchórzliwym samobójcą; zamiast zakończyć swój marny szczurzy żywot postanowił wydać na siebie wyrok i zostawić mnie tę przyjemność. Zarówno głupie, jak i odważne. A myślałem, że taki młody człowiek może mieć więcej chęci do życia.
Niestety jak wszystko, czego się ostatnio kurwa dotknę sprawa musiała się posypać. 
Słysząc syreny policyjne byłem bardziej niż zdziwiony. Nie spodziewałbym się, że Ci kretyni wplączą do tego mundurowych. To kompletnie nie trzymało się tak zwanych 'mafijnych' realiów ale kto wie. Może są na tyle sprzedajni, że informacje podkablowali za jakiś układ. Przysięgam, że w cały swoim nieciekawym życiu nie spotkałem takiej organizacji jak oni. Mogłem zdobyć się jedynie na prychnięcie, zanim postanowiłem strzelić między dwóch młotów, którzy do nas właśnie mierzyli. Taktyczne odwrócenie uwagi. Złapałem dziewczynę stojącą obok mnie za ramię i pociągnąłem w kierunku, który jedynie ja znałem. Skoro zdążyli przejść się po barze na pewno zamierzali uciec tylnym wyjściem. Na moje szczęście nie mieli pojęcia, że istnieją dwa takie wyjścia, z czego byłem bardzo zadowolony. Było to całkiem proste, ponieważ ruszaliśmy się szybko, a korytarz do niego prowadzący był bardzo wyodrębniony. Jedyna droga, która do niego prowadziła to ta, którą podążaliśmy my. Jeśli ktoś by nas śledził, byłby to ślepy zaułek.
~~~~
Podczas gdy tamci bawili się w zespół SWAT ja i Jullena byliśmy już w moim samochodzie, w drodze do mieszkania Richarda, z którym udało mi się skontaktować. Wyszliśmy z tego bez szwanku, w przeciwieństwie do policjantów, którzy się nam nawinęli na zewnątrz. Policja w Londynie to prawdziwe patałachy, biorąc pod uwagę, że na tak 'poważną' akcję wysyłają osoby, które są jawnymi żółtodziobami, które nie umiały dość szybko nacisnąć spustu.
- Czyli Alibi jest już spalone. - blondynka odezwała się w końcu po raz pierwszy od piętnastu minut. - Mają gówniarza, pewnie przeżył, a teraz gliny będą kręcić się na naszym terenie!
- No i? - odparłem jedynie nie spuszczając oczu z drogi. - To tylko bar. Nie trzymałem tam niczego ważnego. Nie ma tam nic 'brudnego'. Dla mnie to była tylko melina, która dostarczała trochę kasy. I tak nie uda im się dotrzeć do tego kto jest właścicielem. Z gliniarzami sobie poradzimy, nie będziemy srać pod siebie tylko dlatego, że w okolicy są częstsze patrole.
- A co z tymi z Pangei co? Nie zaleźli Ci za skórę ani trochę? - kątem oka widziałem jak znerwicowana obraca się w moją stronę i gestykuluje dłońmi. - Trzeba się na nich odegrać rozumiesz? TRZEBA. Mogliśmy zabić tamtego małolata kiedy była okazja!
- Nie denerwuj się księżniczko, bo to na urodzie szkodzi. - zaśmiałem się chodź wcale nie było mi do śmiechu. - Pierwszy cel to Rhys. Shey pracuje nad namierzeniem go. Wtedy będziesz mogła wyżyć się do woli. Odstąpię Ci tego honoru.
- To niczego nie rozwiązuje. - warknęła. 
- Rozwiązuje problem kabla. A co do Harrisów.. - zacisnąłem dłonie na kierownicy, przez co bardzo mocno odznaczyły się na nich żyły. - Załatwimy ich. Krok po kroku zabijemy każdego z nich. Ten młody to było potknięcie. Z resztą nie zajebiemy tylko ich. Florencia już dawno wykopała sobie dołek, w momencie kiedy nam go podstawiła..
- Po tym co się stało, nie jestem pewna, czy jakikolwiek plan wypali.
Kiedy zatrzymaliśmy się na światłach w końcu odwróciłem się w jej stronę. Jedną dłoń nadal trzymałem na kierownicy, a drugą złapałem ją za szczękę i zmusiłem by patrzyła mi prosto w oczy. Nie użyłem zbyt dużej siły, po prostu chciałem w pewien sposób podeprzeć to, co miałem zamiar powiedzieć tak, żeby dosadnie zrozumiała, że nie rzucam słów na wiatr. Dziwne było to, że śmiała w ogóle mnie kwestionować. A myślałem, że przez ostatnie lata bardzo.. graficznie nakreślałem swoje argumenty i cele.
- Wypali. - powiedziałem śmiertelnie poważny, a ta przełknęła dość głośno ślinę. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale śmierć nie jest tematem, który lekceważę. Złapie ich jeden po drugim, poobcinam po kolei palce, a potem usiądę w wygodnym fotelu i będę patrzeć jak się wykrwawiają. Jullena moja droga, a po tym jak rozprawimy się z Pangeą dam Ci tyle pieniędzy, że będziesz mogła wykupił pół Londynu. Chyba na to zasługujesz, bo okazuje się, że mogę polegać tylko na tobie i Rich'u. - kończąc swoją przemowę uśmiechnąłem się lekko.
Dość imponowało mi to, że nie zatrzęsła się pod moim dotykiem, ale to świadczyło tylko o tym, że nie tak źle dobieram sobie najbliższych podwładnych.
Kiedy zauważyłem, że światło zmieniło się na zielone zabrałem dłoń i ponownie ruszyliśmy w podróż. Najprawdopodobniej zatrzymamy się na noc u mojej wcześniej wspomnianej prawej ręki, że nie narażać się na jakieś wyrywkowe patrole w ciągu nocy.

< Jullena? >
940 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz