Przez najbliższe 20 minut nie mogłem się zwlec z miękkiego materaca i dopiero przeraźliwe słońce wpadające przez okno zmusiło mnie do wstania i zadbania nieco o siebie. Wziąłem kąpiel, ułożyłem włosy i ubrałem się jedynie w jasnoszare dresy celowo pomijając bokserki (o tak~ wyobraźcie to sobie teraz i nie dziękujcie~). Ja i dresy to już naprawdę było święto. Biorąc pod uwagę to, że dzisiaj cały dzień miałem zamiar się opierdalać na słoneczku z drineczkiem - nawet nie założyłem na siebie koszulki.
Zszedłem na dół, a nie zauważając nikogo po drodze stwierdziłem po prostu, że reszta albo już wybyła, albo jeszcze niektórzy śpią. Z tego co wiem Lien Mi wzięła Rhysa do siebie, a tamtego gówniarza odesłała do domu z naszym kierowcą. Chociaż była młoda i naiwna to nie można jej było zarzucić złej reakcji w takiej podbramkowej sytuacji. Potem trzeba by się zatroszczyć o jakieś wynagrodzenie dla tego malucha.
Powoli zacząłem sobie robić kawę, ale gdzieś w trakcie stwierdziłem, ze jest dzisiaj za gorąco na kawę, dlatego od razu sięgnąłem po cytryny i mięte, która już sobie powoli więdła na oknie. Nie wiem kto ją postawił w tak szczerym słońcu, ale sądzić na te wyjątkowe umiejętności ogrodnicze to pewnie Max. Prawie skończyłem, gdy do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Nie przejąłem sie zbytnio, bo skoro ktoś wchodzi tutaj z taką pewnością siebie to zapewne wie co robi. I dobrze zrobiłem nie reagując wcale, bo za chwilę w drzwiach do kuchni stanęła lekko zdyszana, młoda dziewczyna.
-Yo. - wyrwałem tylko krótko kątem oka zauważając kto zaszczycił mnie swoją obecnością, a z tego tytułu wyciągnęłam też drugą wysoką szklankę i ponownie zacząłem kroić cytrynę.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś!? - blondynka podniosła nieco pretensjonalny ton. - Przecież ja też jestem jedną z was! - kontynuowała na co ja tylko wziąłem mięte i klasnąłem listki w dłoniach żeby wydobyć z nich aromat, a następnie wrzucić do szklanki.
- To jeszcze nie znaczy, że powinnaś ryzykować życiem w tym samym momencie co ja. - dopiero teraz spojrzałem na nią i zlustrowałem jej wygląd od samej głowy, aż po buty. Bardzo się zmieniła od czasu kiedy pierwszy raz ją spotkałem i można powiedzieć, że wyszła na ludzi. Zadbała o siebie, a za tym szło, że pewnie tez o siostrę. - Nie umiesz strzelać, ani władać nożem nie wspominając już o samoobronie... - wymieniałem kończąc powoli swój cudowny napój jakim jest woda z mięta i cytryną. Zabójczo trudne.
-Ja po prostu chciałam wiedzieć, a nawet nie raczyłeś do mnie zadzwonić. Co z Hide?
-Żyje, ale ciężko z nim. Nie obudził się nawet, nie reaguje na nic ze strony lekarzy. Ma całe pocięte plecy, złamane żebra, obojczyk i skręcony nadgarstek. - mówiąc to nie pokazywałem po sobie żadnych emocji, jakby mnie to kompletnie nie ruszało, jednak jeżeli chodzi o Lydie to wiedziałem, że ona dobrze wie jaki jestem i jaka jest prawda.
-To nadal nie zmienia faktu, że mogłeś chociaż mnie powiadomić! - zrobiła kilka kroków do środka, jednak w tym momencie wziąłem do rak dwie szklanki i wskazałem jej wyjście na ogromny taras.
-Dlatego jestem teraz tak dobry i zrobiłem ci picie. Chodź, bo idę korzystać z wolnego. Możesz mnie opierdalać na dworze. - otworzyłem noga rozsuwane drzwi i już za chwile znalazłem się na zewnątrz zmierzając w stronę okrągłego tarasu. Odstawiając szklanki na stolik wyłożyłem się na jasnych obiciach kanap i wyciągnąłem telefon, który do tej pory grzecznie siedział sobie w w kieszeni moich spodni. Lydia grzecznie usiadła na przeciwko i nawet kiedy na nią nie patrzyłem to czułem jak jej gniewny wzrok przewierca moje ciało.
-Nauczę Cię jak się bronić i posługiwać bronią.
- To zabrzmiało jak zaproszenie. - wywróciła oczami co dostrzegłem jedynie kątem oka. Słysząc to zaśmiałem się cicho, a uśmiech na mojej twarzy pozostał jeszcze przez chwilę, gdy odpisywałem ludziom z Pangei.
-Możesz to tak potraktować. Jak zasłużysz to Cię gdzieś zabiorę.
<Lydia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz