Nasz kulturalny wypad nad rzekę z alkoholem powoli chylił się ku końcowi. Wypiliśmy zawartość butelek i zapadła przez chwilę między nami cisza. Hidden sprawdzał coś na telefonie, lecz nie wnikałem co dokładnie robił. Nie byłem wścibskim typem. Obstawiałem jednak, że była to wiadomość od Natalie, którą teraz odczytywał. Zapewne się martwiła, gdyż trochę nas nie było. Rozumiałem jej troskę o tego chłopaka. Miałem nadzieję, że to wyjście chociaż w minimalnym stopniu poprawiło mu humor. W końcu nie byłem najlepszy w tych sprawach. Marny ze mnie pocieszyciel, ale chyba nie było najgorzej, skoro czasem udało mi się rozśmieszyć czarnowłosego. A dla takiego uśmiechu, choć chwilowego warto było narazić się na ból pleców lub tyłka przez twardą ziemię, na której leżeliśmy.
Słysząc słowa Hiddena odnośnie kłopotów w ich siedzibie, nieco się zdziwiłem i zmartwiłem. Nie spodziewałem się, że zabierze mnie tam ze sobą. W końcu tak jakby byłem... obcy? Dlaczego miałby mnie tam zabierać? Może odrobinę obawiałem się tego, co tam zastaniemy, lecz temu uczuciu towarzyszył również dreszczyk emocji. Nie liczyłem, że tego dnia spotka mnie coś równie emocjonującego. Jak widać życie potrafi zaskakiwać.
W taksówce Hidden dawał mi wskazówki co do tego, jak powinienem się zachować, co zrobić. I bez jego słów w sumie nie zamierzałem się od niego oddalać. Skoro grasuje tam niebezpieczny człowiek, nie będę opuszczać Hiddena nawet na krok. To on z naszej dwójki potrafi się bronić. Oby tylko ten uciekinier nie miał przy sobie broni. Ceniłem swoje życie, a przypadkowy postrzał lub dźgnięcie nożem nie należało do szczytu moich marzeń.
- Co planujesz zrobić, jak tam dotrzemy? - zapytałem, kiedy taksówkarz skręcał już w leśną uliczkę.
Mniej więcej rozpoznawałem tę okolicę. W sumie przejeżdżałem tędy uprzednio dwa razy i dopiero, kiedy ktoś z ludzi Zeno mnie odwoził po przekazaniu informacji o Hiddenia, mogłem podziwiać widoki.
- Oczywiście go złapać i nie dać uciec - odparł, jakby było to zbyt oczywiste, aby mówić. - Może być niebezpiecznie, pamiętaj co mówiłem.
Pokiwałem głową. Na pewno nie będę rwał się do pomocy w ujęciu groźnego przestępcy. Wszystko będę obserwował z boku i starał się nie przeszkadzać. Mam nadzieję, że nikt nie będzie ranny lub martwy. Samochód się zatrzymał. Hidden rzucił taksówkarzowi banknot pieniędzy i pobiegł w stronę willi. Ja ruszyłem zaraz za nim. Nikogo nie było w środku, tak przynajmniej powiedział chłopak, dość szybko sprawdzając wnętrze budynku. Panowała tu cisza do czasu, gdy nie usłyszeliśmy huku gdzieś w lesie.
- To był strzał pistoletu? - zapytałem, spoglądając na Hiddena.
Hidden?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz