- A żebyś wiedział. Richard jest po prostu do niczego. - wzruszyła ramionami i zwróciła głowę w stronę szyby. - Poradzilibyśmy sobie sami.
- Wszystko jest już przygotowane. Mamy zebranych ludzi, wystarczy telefon. Rich przez noc ustalał miejsce zamieszkania Flo i jej matki. Przebadał okolicę, na ile możemy sobie pozwolić, a przede wszystkim mamy potrzebny nam sprzęt. - wymieniłem wszystko, co zleciłem mu zrobić w czasie kiedy zbierałem siły. Nawet najgorszy musi kiedyś spać, a wczoraj byłem już na skraju swoich możliwości. Jest jaki jest ale.. jak dam mu robotę, wykonuje ją od A do Z.
- Och tak, dziękuję Ci Rich za to, że wykonujesz swoją robotę, jesteś taki hojny! - powiedziała przesadnie podniesionym głosem po czym przewróciła oczami.
- Nie bądź taka grymaśna. - mruknąłem skręcając w ulicę, na której mieszkał owy mężczyzna. - Możesz być pewna, że dostaniesz swój kawałek kiedy będziemy już u Florencii.
- To raczej wiadome, należy mi się. - uśmiechnęła się lekko i skrzyżowała ręce na piersiach. - Nie mogę się doczekać żeby złapać tą tlenioną idiotkę za włosy..
- To będzie tylko początek. Mam o wiele lepsze rzeczy zaplanowane co do.. niej. - sam uśmiechnąłem się pod nosem.
Dziś był nowy dzień, a wszystko co zleciłem wczoraj, na chwilę obecną układało się w cudowną całość. Nie było miejsca na błędy, ale również żadnych potknięć nie przewidywałem. Nie zamierzałem się patyczkować; nie miałem litości co do Harpera, a ta smarkula.. w bardzo krótkim czasie napsuła mi więcej krwi niż on. Miała szczęście, że martwa będzie mi bardziej przydatna niż żywa, bo pewnie jej przebrzydła twarz skończyłaby jak jego. Odruchowo myśląc o martwym mafiozie spojrzałem na sygnet spoczywający na moim palcu, który należał do niego. Zaraz obok znajdował się ten, należący do mojego pierwszego pracodawcy i.. ten, który zabrałem gówniarzowi, przez którego Alibi zostało spalone.
Pangea, Pangea.. banda oszołomów, która myśli tylko o pieniądzach. Dlaczego oni w ogóle stworzyli zorganizowaną szajkę, jeśli nie mają jaj żeby prowadzać się tak jak powinni? Pieniądze to nie wszystko. Kontakty, władza, lojalność.. mógłbym wymieniać bez końca. Czy lojalnością można nazwać wpadnięcie do mojego baru po młodego Moretti-Harrisa? Nie. Bo jest bratem szefa. Nie fatygowałby się po kogoś, kto nie jest rodziną. Udają, że są ze sobą tak związani, że przez to są niezniszczalni. Byłem w tym lepszy; nie wprowadzałem jakichś głębokich powiązań między sobą, a moim parobkami. Liczyło się to, że wiedzą kto jest szefem, a wtedy nikt nie wyskakiwał przed szereg.
Nie mam nikogo. Nie mam słabego punktu. Jestem tylko ja i moja władza.
~~~~~~~
'Spotkanie' z matką Florencii było.. przyjemne. Oczywiście w mojej interpretacji słowa'przyjemne'. Było szybkie i dość bolesne; nie miała szansy na krzyki czy błagania, nie mówiąc już o uciekaniu. Na samym wejściu kiedy niewinnie otworzyła drzwi Jullenie, ta uderzyła ją w głowę łomem. Kobieta runęłaby do tyłu gdyby nie jej napastniczka; złapała ją kolokwialnie mówiąc za szmaty i wciągnęła głębiej do środka, żebym ja oraz Richard mogli wejść spokojnie do środka. Z braku laku przeczesaliśmy mieszkanie, skutecznie pozorując napaść rabunkową. Oczywiście nie narzekaliśmy na to, że przy okazji mogliśmy wyciągnąć z tego kilka ładnych łupów. Zanim wyszliśmy z jej mieszkania oczywiście dokończyliśmy sprawę, ponieważ kobieta była nadal.. żywa. Jako tako, ale wciąż dychała. Moją mądrą decyzją w dzisiejszym ubiorze były ciężkie glany, które ułatwiły mi częściowe zmiażdżenie jej głowy. Nie byłem potworem, zostało wystarczająco aby ją zidentyfikować, a i żeby zrobić ładne zdjęcie dla Florencii.
- Następny przystanek; tleniona kurwa. - kiedy weszliśmy do samochodu, Richard wydawał się być bardzo rozradowany tym, że miał udział w tak dużej akcji, dawno się tak brudno nie 'bawiliśmy'. - Czuję się jak za starych dobrych czasów!
- Kiedyś policja nie siedziała mi tak często na ogonie. - prychnąłem. - Wszystko się zaczęło jak was dwoje sobie przygruchałem.
- Nie udawaj, że tego żałujesz. - Jullena spojrzała na mnie, zatrzepotała rzęsami, po czym wzrokiem wróciła do torby z łupami. - Chyba się nie obrazicie, że zabiorę to wszystko?
- A nie masz własnego szajsu? - zapytał Richard na co dziewczyna fuknęła.
- Tobie i tak nie będą potrzebne, nawet nie masz w kim zamoczyć..
- Możecie przestać się zachowywać jak dzieci? Weź się streszczaj z tym samochodem bo nawet moja babcia, której nie mam, pewnie szybciej by jechała!
- A jak nas wesoło zatrzymają i będziemy mieli przesrane przez twoją gębę?
- Z powrotem ja prowadzę, bo wtedy czas będzie miał jeszcze większe znaczenie..
~~~~~~~
Ja się okazuje Florencia lubiła żyć równie wysoko jak zadzierała nos. Wolno stojący domek w 'lepszej' dzielnicy Londynu. Ciekawe czy myślała, że duże mieszkanie wypełni jej pustkę w sercu, którą ma przez to, że jest jedną wielką jędzą. Niby wszystko ładnie i pięknie, tak samo jak z dziewczyną, ale wszystko wewnątrz jest popsute i trujące. Przez chwilę obserwowaliśmy okolicę oraz wykonaliśmy kilka telefonów do naszych, żeby byli ustawieni na swoich pozycjach. Samo wejście i środek plany były dziecinnie proste; to końcówka musiała być perfekcyjna i.. że tak powiem zakończyć ten rozdział. A przede wszystkim wzbudzić trochę strachu; ludzie byli w niezłej panice od znalezienia ciała Harpera, ale teraz, to co ma mieć miejsce.. tylko wszystko nasyci.
Poszliśmy do bramy, którą musieliśmy otworzyć siłą. Dziewczyna na pewno widziała nas przez kamery, ale zapewne wiedziała, że nie przyszliśmy tutaj gadać. Po tym co ostatnio wywijała nie mogła zrobić niż zaszyć się w tej swojej złotej klatce i po prostu czekać. Mogła się domyślać po co tu jesteśmy, albo nie iść w tak ciemną stronę i pomyśleć że po prostu chcemy ją trochę pogruchotać.
Stojąc pod jej drzwiami staraliśmy się być kulturalny, zadzwoniliśmy dzwonkiem i spokojnie czekaliśmy. Jednak po tym, jak usłyszałem ciche przekręcenie zamka za drzwiami miałem wrażenie, że na czole wyskoczyła mi żyła. Brak szacunku i tchórzostwo, wszystko co ją tak dobrze opisywało, a mnie działa na nerwy. Spojrzałem tylko na Richarda, który łapiąc Jullenę za ramię odsunął ją ode mnie. Przeszedłem do jedynego teraz rozwiązania jakim było wyważenie drzwi. Wystarczyło tylko kilka kopniaków i uderzenie ramieniem, żeby drzwi z hukiem ujawniły wnętrze. Czemu nikt już nie wprawia sobie porządnych drzwi? Zdążyłem już zauważyć, że teraźniejsi bogacze stawiają tylko na styl, a nie jakość. Bardzo smutne i jakże nieodpowiedzialne.
- Florenciaaa! - zawołałem przykładając dłonie do ust w prześmiewczym geście. - No dalej, chcę tylko porozmawiać! Boisz się!? Zawsze mówiłaś, że jestem tylko przereklamowanym gangsterem!
- No dalej nie bądź taka! Chyba nie tak Cię mama wychowała co? - Richard dołączył się do moim wywoływani podczas gdy towarzysząca nam kobieta bacznie wysłuchiwała jakichkolwiek odgłosów.
Kiedy Rich kontynuował wyzwiska, ta złapała mnie za ramię i wskazała palcem w stronę kuchni. Nie tracąc ani chwili udaliśmy się tam udając kompletnie nieświadomych jej potencjalnej skrytki.
~~~~~~~
- Ty mała nędzna kurwo! - po tym bardzo adekwatnym komentarzu syknął z bólu, trzymając się za ramię w którym tkwił nabój.
Florencia schowała się w spiżarni, na dodatek z pistoletem. Wiadomym było, że za cholerę nie umiała się nim posłużyć, a i jej cel był okropny. Na nasze szczęście oczywiście.
Jullena trzymała ją za włosy, a ta klękała na podłodze szarpiąc się i nawet w tej chwili, ubliżając nam. Makijaż spływał po jej zaczerwienionej twarzy, a teksty 'MOI RODZICE SIĘ WAS POZBĘDĄ JAK SZKODNIKÓW' fruwały w powietrzu. Patrzyłem na nią ze skrzyżowanymi rękami i nie mogłem uwierzyć w to, jak w ogóle przyjąłem ją pod swoje skrzydła? Sprawdziła się może kilka razy, a potem, zachowywała jakby była panem świata. Mała, przebrzydła..
- Zamknij kurwa mordę! - Jullena w końcu zirytowana kopnęła ją z całej siły plecy, a gdyby nie to, że trzymała jej włosy, nasza zakładniczka pewnie runęła by na podłogę. Wydała z siebie głośny jęk, a z kącików jej ust popłynęła ślina, którą chwilę później wypluła, prosto na mój but. Zaśmiałem się krótko po czym podszedłem bliżej nich.
- Jull, puść naszą przyjaciółkę. - powiedziałem spokojnie, kładąc jej rękę na ramieniu. - Nie widzisz, że jest jej strasznie nie wygodnie..?
- Ty głupia suko!
- Jasne, cokolwiek powiesz. - uśmiechnęła się lekko i zabrała dłoń z jej włosów. nie minęła sekunda, a Florencia zarobiła porządny cios kolanem, tym razem w twarz. Runęła na marmurową posadzkę, a z jej twarzy zaczęła sączyć się krew. Trzymała się za nos, wrzeszcząc o tym, że go złamaliśmy i dopiero wtedy zaczęły się prawdziwe szlochy.
- No co jest? - cmoknąłem stając obok niej. Przekręciłem głowę lekko na bok i patrzyłem na nią litościwie. Podsunąłem pod jej twarz oplutego buta i trąciłem ją. - Nie będziesz już z nami rozmawiała?
- Pierdol się! PIERDOL SIĘ! - wrzasnęła, a zapewne gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na mnie z tymi sztucznymi pazurami i próbowała jak kotka wydrapać oczy.
- Jakie to smutne. - zaśmiałem się i spojrzałem na Richarda, który patrzył na nią z taką nienawiścią za ten strzał, jak chyba nigdy. A sugerowała mu już kilka razy, że prowadzi burdele i jest impotentem. Skinąłem w jej stronę głową, a ten bardziej niż chętny odsunął się od blatu o który się opierał i ruszył w jej stronę.
Kopnął ją w brzuch, a ta w efekcie splunęła krwią, wydostała się z przerw między jej palcami u dłoni ponieważ dalej trzymała się za twarz. Wyglądało to jak bardzo ekscentryczna praca malarska.
- Nie wiem jak wy, ale wydaje się bardzo, ale to bardzo podobna do mamuśki. Tylko tamta mniej gada. - Richard uśmiechnął się i spojrzał na Jullenę. Dziewczyna na podłodze wpadła w histerię i nagle zaczęła się miotać, aby wstać. Przytrzymałem jedną stopą jej nadgarstek, a Richard drugi. Jully w końcu wydobyła z kieszeni telefon i ukucnęła przy Floriencii, aby pokazać jej ostatnie zdjęcie matki z roztrzaskaną głową.
Dźwięk jaki z siebie wydała przypominał jakieś konające zwierzę. Krzyczała tak głośno, że w kilka sekund ochrypnęła. Jej łzy mieszały się z krwią znajdującą się pod jej głową, chyba nigdy nie widziałem bardziej żałosnego widoku. Moje serce radowało się z tego, że chociaż teraz udało się ją złamać. Zawsze zgrywała nadworną sukę, a teraz nie była nikim innym jak bezwartościową dziewczyną z bogatej rodzinki, która nie mogła obejść się bez adrenaliny bycia w gangu. Konsekwencje jednak ją dogoniły i nie mogło być piękniej.
Kiedy ją wypuściliśmy, a Jullena odsunęła się, Florencia jedyne co mogła zrobić to zaczął wić się po podłodze nie mogąc przestać płakać. Szlochała bez końca, a ja delektowałem się tym momentem, bo w końcu już więcej nie będę miał okazji go posłuchać. Ale w końcu i moja cierpliwość się skończyła. Zabawa zabawą, ale nasz czas powoli się kończył. Zwlekałem z tym, bo nie mogłem pozwolić sobie na.. moją już wizytówkę, bo potrzebowaliśmy tego, aby jej twarz była do poznania.
Tak więc o ironio sięgnąłem po leżący niedaleko nas pistolet, który jeszcze tak niedawno trzymała w trzęsących się dłoniach. Sprawdziłem magazynek, a kiedy upewniłem się, że w środku jest chociaż jeden nabój dokonałem szybkiej egzekucji strzelając jej prosto między oczy.
Nie oglądając się za siebie wyszliśmy z przeklętego domu, a w drodze do bramy zadzwoniłem do chłopaków.
- Urwijcie jej głowę i wyślijcie do Pangeii. Ciało razem z tym przebrzydłym domem spalcie, tak jak mówiliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz