'Wolne' to rzecz nieznana w moim życiu. Chwila odpoczynku? Tym bardziej. Nie było więc dla mnie żadnym zaskoczeniem to, ze telefony od samego rana urywały się i to zarówno na służbowym telefonie jak i tym prywatnym. Rhys zwiał z willi, a Hidden zdecydował żeby trzeba się go pozbyć z gwarancją milczenia. Nie mógł go zabić, dlatego go gdzieś wywieźli. Nawet jeśli nie uważałbym tego za rozsądne rozwiązanie to przy Harveyu i Lukrecji wydawało się ono być jedynym sensownym, które nie doprowadziłoby do jakiejś wojny. Zameldowano mi, że wszystko jest w porządku i jedna ekipa jest w willi, a druga... właśnie do niego zmierza. Z Rimmą. W między czasie dostałem sms'a od siostry, że blondynka nie jest bezpośrednio wprowadzona w akcje i ma troszeczkę zakłamane dane, dlatego lepiej będzie, jeśli nie będę się tam na razie pokazywał. Wystarczy, że dziewczyna ma ze mną do czynienia w robocie.
Przeglądając jakieś kolejne akta rozwodowe zrobiło mi się wręcz niedobrze. Czemu ludzie wchodzą w związek małżeński tylko po to, by za dwa miesiące wziąć rozwód? I do tego ja to wszystko musiałem argumentowań i bronić najczęściej z tej słabszej strony. Już nawet wyciszyłem telefon nie chcąc słuchać tego natrętnego dźwięku. Tylko co z tego jak telefony miałem równo ułożone na biurku obok siebie i kiedy wyświetlacze się włączały to i tak widziałem, kto dzwoni. Po raz pierwszy od dłuższego czasu na ekranie telefonu wyświetlił mi się napis 'Dex'. To naprawdę musiało się coś stać, bo ten chłopak niemal w każdej sytuacji dawał sobie rade sam. Gdyby tylko było więcej takich samowystarczalnych...
Odbierając telefon nie spodziewałem się, że problemów zamiast odejść to jeszcze przybędzie. Jaki znowu 'spory problem'? Kogo znowu zwinęli, zabili i nie zatuszowali sprawy? Miałem już tego po dziurki w nosie, ale zachowując względne opanowanie zgodziłem się do niego wpaść. Poniekąd bałem się tego co zobaczę lub usłyszę. Po około godzinie dopiero byłem w stanie stawić się u kolegi, który nie był zadowolony, że tak późno się pojawiam. Z racji tego, ze to ja tutaj dyktowałem warunki, a on mimo charakterku dokładnie o tym wiedział - nie śmiał nawet tego skomentować. Będąc już wewnątrz od razu wskazał mi pokój, w którym siedziała .... czarnowłosa dziewczyna? Nie mówiła nic. Nawet się nie przywitała tak jakby to wypadało kiedy widzi się kogoś nowego. Spojrzałem w tym momencie na Dextera, którego wymowna mina mówiła więcej niż tysiąc słów.
-Rozumiem, że teraz będziesz robił za ojca zastępczego? - wskazałem na dziewczynę, która wyglądała jakby jedyną rzeczą, na którą ma ochotę było rzucenie się z mostu do rwącej rzeki.
-Bardzo kurwa zabawne. - zmrużył nieco oczy na co ja zaśmiałem się cicho. Oho może nawet humor mi wróci. Ukucnąłem przed laską próbując przyjrzeć się jej nieco bliżej, bo przez czarne długie włosy ta czynność była troszkę utrudniona.
- Ile masz lat? - zwróciłem się wyczekując od niej odpowiedzi.
<Isla?Dexter?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz