Totalnie nie byłem sobą ostatnio. Nie wiem czy to wszystko co się wydarzyło spowodowało u mnie jakąś traume, ale faktycznie mocno to przeżyłem i chciałem jak najszybciej wrócić do siebie. Informacja o tym jak potraktował mnie Justin wstrząsnęło mną, ale... sam nie potrafiłem stwierdzić dlaczego. On już wcześniej dawał mi konkretne znaki, że gdyby coś się stało bardzo chętnie zostawiłby mnie za sobą, a ja ślepo wierzyłem o tym, że mu na mnie zależy.
Nie musiałem nawet myśleć nad propozycją Setha. Ledwo go znałem, ale nie chcąc roztrząsać sytuacji, o którą już za chwilę Nat zaczęła wypytywać po prostu skinąłem głowa wstając z miejsca. Wiedziałem, że dziewczyna stanowczo nie pozwoli mi wyjść, ale po krótkim 'to nie twój interes' zdawała się zrozumieć. Byłem bardziej niż pewien, że to musiał ukłuć ją w serce, zranić i najpewniej spowodować, że się na mnie obrazi, jednak w obecnym stanie w jakim się znajdowałem miałem wszystko w dupie. Nowy kolega nawet nie zamierzał wchodzić między nas, komentować i pytać.... przynajmniej w obecności Natalie. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz i uderzył nas letnie gorąco od razu oznajmiłem, że teraz już nie jestem w stanie prowadzić motocykla i musimy przejść się na pieszo. Nie protestował tylko jak piesek posłusznie cały czas dorównywał mi kroku, a że znajdowaliśmy się praktycznie w samym centrum nie ciężko było o alkohol. Proponował bar lub jakąś obskurniejszą knajpę, jednak jedyne na co było mnie teraz stać to kupienie alkoholu w sklepie i udanie się nad brzeg rzeki, który teraz jedynym miejsce, w którym można było zaznać trochę zimniejszego wiatru. Po przejściu już paru kilometrów mój młody towarzysz (on jest w moim wieku, ale cii~) zaczął marudzić więc po prostu wyłożyłem się na trawie upijając łyk tego co jakiś czas temu wypiliśmy.
-Dziwny jesteś.- skwitował siadając obok i również otwierając piwo. Nie odpowiedziałem, ale zaśmiałem się znacząco jakbym chciał powiedzieć 'co ty wiesz o życiu dzieciaku'. No na pewnie nie mniej niż ja skoro też ma te jebane 19 lat na karku.
- Mówił Ci ktoś kiedyś, że nie powinieneś oceniać ludzi, bo Ci nie wychodzi? - spojrzałem w jego stronę zaczesując długie, czarne włosy do tyłu. - A tak poważnie to sory, zachowuję się jak kretyn, ale to wszystko mnie przytłoczyło..
-Czy ty właśnie... przeprosiłeś? - przyjrzał mi się jakby pierwszy raz słyszał tak magiczne słowa. Kto wie może właśnie tak było?
- Ta, a co? Nie mam z tym problemu. - wzruszyłem ramionami. - Chciałbym po prostu żeby życie przestało mi się jebać, a tobie zwyczajnie chciałem podziękować, bo pewnie gdyby nie to już bym nie żył... - spojrzałem w stronę płynącej wody czując jak mój dobry humor ponownie zamienia się w jakieś wahania nastroju.
- Wystarczyłoby słowo 'dziękuję' - teraz to on się krótko zaśmiał przy okazji biorąc kolejny łyk. - I nie przypierdalać się do mojej orientacji!
- Nie zrobiłem tego. Przecież sam nie jestem inny. - mruknąłem kładąc się i obserwując teraz niebo, które dzisiaj było wyjątkowo bezchmurne. Seth nie odzywał się po usłyszeniu tego niemego wyznania, jednak cały czas czułem jak mi się przygląda, a z tego powodu też na moment spojrzałem na niego kątem oka. - A ten telefon był z informacją, że mój...ex-przyjaciel-niedoszły-partner.... po prostu zwiał jak dowiedział się, że nie porwali. - kontynuowałem chcąc nieco przekonać chłopaka do siebie. Cały czas patrzył na mnie z zaciekawieniem, ale nawet nie śmiał przerywać. - Rzadko kiedy rozmawiam o uczuciach, bo ludzie to po prostu wykorzystują. - wzruszyłem ramionami zamykając na chwilę oczy i rozkoszując się delikatnym, zimnym wiatrem, który lekko targał moje włosy. - Za każdym razem jestem zawiedziony tymi, z którymi przebywam, dlatego zdecydowanie wolę kiedy wszyscy myślą o mnie jako o tym 'najgłupszym' z całej czwórki Hiddenie, który jest delikatnym wariatem. Dzisiaj.. - podniosłem rękę i zakryłem sobie oczy przedramieniem - .... nie mam siły udawać.
<Seth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz