Czyżby ta głupia blondynka w końcu coś zrozumiała? Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie byłem w stanie tego miarodajnie ocenić. Nie wiem czy znowu nie zgrywała przede mną idealnie przygotowanej do takich akcji aktorki. To tylko bardziej upewniało mnie w przekonaniu, że wpadłem w sidła, z których ciężko mi było się wydostać. Dlaczego ostatnio wszystko co się dzieje sprowadza się do tego, by jak najbardziej utrudnić mi życie? Wraz z tą myślą powróciło do mnie zdarzenie z ostatniego tygodnia, gdzie to moja wierna uczennica podkablowała mnie do Policji. Było tak blisko. Gdyby tylko zdobyła jakiś nakaz, a ja protestował to prawdopodobieństwo, że by coś wyniuchali było.... niemal stu procentowe.
Usiadłem wygodnie w fotelu w biurze. Wziąłem do ręki telefon akurat w momencie, gdy ktoś znowu się do mnie dobijał. Tym razem to nie był nikt z Pangei, ale ... myślę, że równie mocno mógł mnie pokurwić co też moi ludzie. To był ojciec Blair.
- Słucham?- przełknąłem głośno ślinę zanim ostatecznie przystawiłem telefon do ucha. Na całe szczęście ten promienny człowiek nic nie wiedział o tej akcji, a jedynie dzwonił, by porozmawiać ze mną na temat przyszłego wyjazdu do Włoch, który ogarniała moja mama. Bardzo chciał żebym zabrał tez Blair żeby trochę się z nami integrowała, ale prosił mnie też bym pilnował, by ta nie schlała się za bardzo. Cudownie będę miał jeszcze dziecko do nadzoru pomijając całą resztę tego przedszkola.
Oczywiście zgodziłem się, bo nie miałem wyjścia. Przed nim musiałem udawać, że to dla mnie żaden problem wziąć jego córeczkę na wakacje. Przetarłem z nerwów twarz dłonią. Jeszcze chciał ją tutaj przywieźć skoro i tak już jestem na urlopie...masakra.
-----
Na następny dzień rano Blair stała już z ogromną walizką pod drzwiami leśnej willi. Pogoda dopisywała, więc ubrany nieco bardziej luźno wyszedłem, by pomóc jej z bagażem, który na razie musiałem wtargać prawie na samą górę. Ona tam chyba kamienie nosi, bo chociaż trochę na klatę brałem to ta walizka przekraczała moje limity.
Jej ojciec tylko przestrzegał mnie przed paroma sprawami, powiedział, że moja mama zgodziła się, by Blair tu została i trochę odpoczęła od zgiełku miasta. Cudownie....
Po 30 minutach dziewczyna była już w swoim pokoju i powoli rozpakowywała rzeczy potrzebne jej tutaj na miejscu. Stanąłem w drzwiach i spojrzałem na nią wymownie, bo do tej pory nie zamieniliśmy nawet jednego zdania.
- Czemu nie protestowałaś kiedy chciał Cię upchnąć na wakacje? - zapytałem z czystej ciekawości, bo przecież laska traktowała mnie jak totalnego zwyrola, który chce ją pewnie zgwałcić i zabić.
- Nawet nie pytał mnie o zdanie! - podniosła nieco ton rzucając jakąś bluzką na ogromne łóżko.
Przez chwilę panowała cisza, a blondynka w spokoju się rozpakowywała kiedy ja tak stałem i wpatrywałem się w nią.
- Nie masz mi nic do powiedzenia sprzedawczyku? - westchnąłem cicho widząc, że dziewczyna nie kwapi się do tego, by poruszyć temat ostatniego nalotu policji na mój apartament. - Czekam na jakieś wylewne 'przepraszam', bo mógłbym Cię już dawno uciszyć, a do tej pory nawet Cię nie dotknąłem.
- Ty chyba żartujesz! - wstała z kolan i odwróciła się w moją stronę.
- Czy wyglądam jakbym żartował, Blair?
<Blair?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz